W serwisach DevilPage.pl korzystamy z plików cookies, aby zapewnić Wam wygodę, bezpieczeństwo i komfort użytkowania stron. Cookies wykorzystywane są m.in. do personalizacji reklam. Szczegółowe informacje na temat plików cookies znajdziesz w naszym dziale Polityka Cookies. Korzystając z serwisu akceptujesz także postanowienia naszego Regulaminu.
18' Jamie Clapham 78' Pandiani |
Ruud van Nistelrooy 5' Wayne Rooney 54' |
|||
Godzina: 21:00 | ||||
Data: 28.12.2005 r. | ||||
Stadion: St. Andrews Stadium |
||||
Birmingham: Taylor - Cunningham, Taylor, Upson, Clapham (Painter 84') - Pennant (Pandiani 75'), Clemence (Kilkenny 69'), Butt, Johnson - Heskey, Jarosik |
||||
ManUtd: van der Sar - Neville, Ferdinand, O'Shea, Richardson (Giggs 86') - Fletcher, Smith (Solskjaer 84'), Scholes, Ronaldo (Park 84') - Rooney, van Nistelrooy |
||||
Po ostatnim ligowym zwycięstwie nad drużyną WBA nikt nie miał wątpliwości że zespół ma wiatr w żaglach. Dobra passa, dobra gra, ładne bramki to obraz ostatnich spotkań Manchesteru. Dzisiaj zaledwie dwa dni po zdobyciu 3 oczek w spotkaniu z WBA przyszedł czas na mecz wyjazdowy. Nasi gracze pojechali do Birmingham gdzie podejmowali tamtejszy zespół. Skład nieco różnił się od tego z ostatniego meczu. Mamy teraz napięty kalendarz więc takie roszady nikogo nie powinny dziwić. Dzisiaj nie zagrał Park a w jego miejsce wszedł Ronaldo, Fletchera zastąpił natomiast Smithy. W obronie jedna zmiana to brak Browna który narzekał na uraz przed tym meczem. Richardson zastąpił go w tym meczu. Co ciekawe na ławce rezerwowych zasiadł Ole Gunnar Solskjaer na którego powrót czekamy od dawna. O tym co działo się na St. Andrews dowiecie się z poniższej relacji do której przeczytania zachęcam. Diabły od początku zaczęły z impetem. Głodny gry Ronaldo który w ostatnim meczu podziwiał grę kolegów z trybun już w pierwszej akcji próbował minąć kilku graczy Birmingham. W 3 minucie pierwsza akcja gospodarzy ale piłka po strzale z rzutu wolnego przeleciała obok bramki. 5 minuta to popis kunsztu strzeleckiego Ruud’a van Nistelrooya. Holender pewnie wykorzystał dokładne podanie Richardsona i tym samym dalej kontynuował swoją wyborną formę jaką obecnie prezentuje. Po tej bramce gra się nieco zaostrzyła, widać gospodarze nie chcieli zostać pogromieni przez United stąd też taki brzydki faul na O’Shea. A faulował Heskey. W 11 minucie groźna akcja Birmingham. Scholes blokował strzał gospodarzy na linii bramkowej. Po tej akcji na boisku przeważali nieco gospodarze atakując z impetem bramkę Van Der Sar’a. Na szczęście dobrze grał Smithy, niestety sędzia przy każdym jego wejściu dopatrywał się faulu. Niestety tracimy bramkę na 1:1 już w 18 minucie. Strzelcem bramki Clapham który przeprowadził składną akcję z kolegami z drużyny i wpakował piłkę obok bezradnego Van Der Sara i tak United zaczęli od środka. Sprawdzał się znany nam scenariusz United z tego sezonu a mianowicie strata bramki która podcina kompletnie skrzydła graczom Sir Alexa. Ale w takich sytuacjach ratował nas nie kto inny jak Rooney, to właśnie on 23 minucie ładnie zgrał piłkę z Ruud’em, ten odegrał do Roo którego strzał został jednak zablokowany. Chwilę później Scholes popisał się ładnym podaniem do Ronaldo ale Cris nie poradził sobie z przyjęciem piłki. W 27 minucie grający dziś chyba najlepiej Scholes mówiąc w żargonie piłkarskim ‘uruchomił’ van Nistelrooya który natychmiast uderzył na bramkę gospodarzy ale tam pewnie wyłapuje Taylor. Ale co z takiej akcji kiedy chwilę potem Fletcher podaje niecelnie i to dwukrotnie. Ciekawie natomiast wyglądały pojedynki Heskeya z O’Shea, potężny gracz Birmingham wygrał jednak tylko kilka. Do przerwy niestety już nic ciekawego się nie dzieje. Jedynie błąd Taylora w 42 minucie mógł dać szanse na prowadzenie ale bramkarz gospodarzy w porę naprawił swój błąd i nie dał się wyprzedzić van Nistelrooyowi. Najlepiej w tej pierwszej części gry grali na pewno Ruud i Scholes, ten pierwszy dobrze się zastawiał i walczył z przodu, Scholes natomiast zaliczył wiele dobrych prostopadłych podań. Druga cześć gry gracze ManU rozpoczęli w tym samym składzie i ustawieniu co pierwszą połowę. Podobnie gospodarze, Birmingham. Druga połowa rozpoczęła się bardzo dobrze dla naszych graczy. Już w 54 minucie po podaniu Smitha i świetnym zachowaniu Ruuda w polu karnym Rooney strzela bramkę dającą prowadzenie drużynie United. Po tej bramce gra straciła trochę na pięknie. Przez kilka minut obie drużyny nie miały pomysłu na grę i często kończyło to się autem. Dopiero w 61 minucie dośrodkowywać próbował Scholes ale czujny Taylor złapał piłkę. Minutę później korner dla ManU. Ronaldo w pole karne ale jego dośrodkowanie wybite przez bramkarza. W tym momencie meczu fani ujrzawszy Solskjaera rozgrzewającego się za linią boczną podjęli chóralne śpiewy. A na boisku walka o każdy centymetr boiska. Rooney dobrze dzisiaj współpracował z Ruud’em i tylko obrońcy z największym trudem potrafili przerwać ich akcje. W 69 minucie Kilkeny zastąpił Clemnce’a, gospodarze za wszelką cenę chcieli zdobyć punkt. Na kwadrans przed końcem pokaz umiejętności Rooneya. Najpierw puścił piłkę między nogami Taylora a potem minimalnie niecelnie lobował ratującego dostępu do bramki obrońcę. Po tej akcji szanse na zamianę wykorzystał trener gospodarzy. I tak Pandiani za Pennanta. Rooney nie rezygnował jednak ze zdobycia drugiej bramki. W 76 minucie niebezpieczny strzał w jego wykonaniu. Wpuszczenie Pandianiego na boisko było mistrzowskim zagraniem ze strony trenera Birmingham. To właśnie on na 12 minut przed końcem wyrównuje stan meczu i Diabły wszystko zaczęły od nowa. Trochę podłamani gracze Sir Alexa rozpoczęli od środka boiska. Ale kilka minut później a dokładnie w 84 minucie meczu na boisku pojawił się Solskjaer za Smitha. Norweg powitany gromkimi brawami na stadionie Brimingham. Chwilę potem Ronaldo zostaje zmieniony przez Parka. Ferguson stawia wszystko na jedną kartę. Giggs za Richardsona. Walijczyk od razu po wejściu faulowany. Ale brak pomysłu na grę, United co prawda przeważało ale nie mogli przebić się do bramki Taylora. Do tego straty Feletchera w końcówce które zabrały cenne sekundy. Na dwie minuty przed końcem strzał Rooneya ale niecelny. |