W serwisach DevilPage.pl korzystamy z plików cookies, aby zapewnić Wam wygodę, bezpieczeństwo i komfort użytkowania stron. Cookies wykorzystywane są m.in. do personalizacji reklam. Szczegółowe informacje na temat plików cookies znajdziesz w naszym dziale Polityka Cookies. Korzystając z serwisu akceptujesz także postanowienia naszego Regulaminu.
Godzina: 17:00 | ||||
Data: 08.01.2006 r. | ||||
Stadion: Pirelli Stadium |
||||
Burton: Deeney - Sedgemore, Tinson, Austin, Corbett - Hall, Stride, Ducros, Gilroy - Shaw, Harrad (80' Anderson) |
||||
Man Utd: Howard - Brown, Pique, Silvestre, Bardsley - Park, Jones, Richardson - Solskjaer (58' Ronaldo), Saha, Rossi (58' Rooney) |
||||
Dziś 8 stycznia o godzinie 17.00, Manchester United rozpoczął zmagania w rozgrywkach Pucharu Anglii. Rywalem 'Czerwonych Diabłów' był liczący sobie 56 lat zespół - Burton Albion. Podopieczni Sir Alexa spotkanie rozgrywali na stadionie tego małego zespołu z angielskiej Conference. Przed meczem w prasie można było przeczytać, o tym że podopieczni Nigela Clougha nie mają nic do stracenia i nie obawiają się United. Wiadomo było też, że w spotkaniu z Burton nie wystąpi Paul Scholes, ponieważ Sir Alex Ferguson nie chciał jeszcze ryzykować z występem Anglika, po tym jak Scholesy nie dawno cierpiał na uraz głowy, którego doznał w spotkaniu Premiership, z Birmingham. Spotkanie na Pirelli Stadium prowadził pan Howard Webb. Przez pierwszy kwadrans meczu nie oglądaliśmy porywającego widowiska. W 4 minucie spotkania Mikael Silvestre wziął udział w akcji ofensywnej United, ale po jego dośrodkowaniu, defensor Burton wybił piłkę. Po bardzo długiej przerwie (od maja 2003 roku) Ole Gunnar Solskjaer po raz pierwszy zagrał w wyjściowej jedenastce zespołu z Old Trafford. W 8 minucie po rzucie wolnym dla rywali i United po przejęciu piłki ruszyli z kontratakiem. Kieran Richardson otrzymał podanie od Louisa Sahy, po czym Anglik rozejrzał się i dograł do Giuseppe Rossiego, lecz chwilę później Włoch popisał się niecelnym podaniem do partnera. Minutę później akcję ofensywną wyprowadziło Burnet. Gilroy podaje do Shawa, ten znów odgrywa do Gilroya, który był na początku meczu jasnym punktem swojej drużyny. Akcja została jednak powstrzymana przez Irlandczyka - Johna O'Shea, który później odegrał futbolówkę do Philipa Bardsleya. Kiedy mijał kwadrans spotkania, gospodarze przeprowadzili bardzo groźną akcję, która mogła zakończyć się golem. Nastawieni na grę obroną podopieczni Nigela Clougha przeprowadzili akcję ofensywną, którą zakończył dopiero Gerard Pique, wybijając piłkę na rzut rożny. Około minutę później 'Czerwone Diabły' mogły otrzymać zimny prysznic od prowincjonalnego klubu. Po rzucie rożnym, obrońca United wybił piłkę niemal z linii bramkowej. Tim Howard mógł po tej akcji skapitulować, ale ostatecznie do sensacji nie doszło. Mijało 20 minut gry i Manchester nie stworzył do tego momentu żadnej groźnej akcji. Co ciekawe dominowali gospodarze, którzy częściej byli w posiadaniu piłki. 24 minuta i po rozpoczęciu gry od bramki przez Tima Howarda, Ole Gunnar Solskjaer zostaje złapany w pułapkę offside'ową gospodarzy i arbiter odgwizdał spalonego. Na kolejne ciekawe akcję trzeba było dłużej poczekać. Bardzo gorąco było w 33 minucie spotkania. Philip Bardsleya popisał się wtedy pięknym wolejem, ale piłka o centymetry minęła słupek Deeneya. Wydaje się, że gdyby futbolówka została uderzona w światło bramki, to goalkeeper Burton nie miałby najmniejszych szans na obronienie tego strzału. Nie tak miało wyglądać to spotkanie, można było zobaczyć smutną minę na twarzy Sir Alexa Fergusona. Co ciekawe Szkot miał posępną minę jeszcze przed rozpoczęciem spotkania, kiedy przeszedł się po murawie stadionu Burton, która była dziś w fatalnym stanie. 44 minuta meczu i arbiter dolicza jedną minutę do regulaminowego czasu gry. United nie dali juz jednak rady i rozczarowani schodzili na przerwę. Zapewne usłyszeli od SAF kilka gorzkich słów. Niestety po przerwie poprawy gry nie było. Drugą połowę oba zespoły rozpoczęły bez żadnych kadrowych zmian. W 47 minucie akcja Gilroya zostaje zatrzymana. Od początku meczu można było zauważyć bardzo dużą aktywność tego zawodnika pod bramką ManU. Minutę później Portugalczyk Cristiano Ronaldo, który mecz rozpoczął na ławce rezerwowych, zaczął się rozgrzewać. W tej samej minucie, Pique niecelnie główkował pod bramką Deeneya. 5 minut później strzał Kierana Richardsona minął bramkę Burton. Mógł paść upragniony gol dla United, lecz nadal mieliśmy niepokojący remis. Wayne Rooney i Cristiano Ronaldo byli już wtedy gotowi na wejście na boisko. Rooney wszedł za Rossiego i dodatkowo otrzymał opaskę kapitana drużyny od Ole Gunnara Solskajera. Za Norwega, który był dziś bardzo niewidoczny, wszedł Ronaldo. 2 rezerwowych graczy ManU szybko dało o sobie znać. Tuż po wejściu na boisko, efektowną przewrotką popisał się 'Roo', ale gola nie zdobył. 70 minuta i wciąż tylko remis. To niewątpliwie wielki sukces Burton, które bardzo dzielnie się broniło. Dodatkowo gospodarze atakowali bramkę Howarda. W 79 minucie meczu po groźnym dośrodkowaniu w pole karne ManU, Wes Brown uspokaja sytuację. Coraz większymi krokami zbliżał się koniec spotkania. 87 minuta na zegarze i Phil Bardsley uderza po podaniu Cristiano Ronaldo. Niestety... 0 - 0 wciąż na tablicy wyników. Była to już ostatnia ładna akcja i mecz zakończył się remisem. Burton może być tego dnia niesamowicie dumne i szczęśliwe. Mały prowincjonalny klub z Conference zatrzymał wielki Manchester United. Nastroje jednak są spokojne, ponieważ przed nami rewanż na Old Trafford, który odbędzie się 18 stycznia. Pozostaje jednak spory niedosyt, ponieważ teoretycznie 'Czerwone Diabły' powinny spokojnie ograć rywala. Wczoraj o sobie znać dał też do tej pory mało znany nam klub - Luton, który prowadził z Liverpoolem 3 - 1. Podopieczni Beniteza spotkanie wygrali jednak 5 - 3, a my musimy zadowolić się tylko remisem. |