W serwisach DevilPage.pl korzystamy z plików cookies, aby zapewnić Wam wygodę, bezpieczeństwo i komfort użytkowania stron. Cookies wykorzystywane są m.in. do personalizacji reklam. Szczegółowe informacje na temat plików cookies znajdziesz w naszym dziale Polityka Cookies. Korzystając z serwisu akceptujesz także postanowienia naszego Regulaminu.
36' Carlos Tevez 41' Louis Nani 50' Carlos Tevez (k) 55' Carlos Tevez 93' Carlos Tevez |
Benny McCarthy 47' Ryan Nelsen 57' Matt Derbyshire 84' Benny McCarthy 90' |
|||
Godzina: 21:00 | ||||
Data: 03.12.2008 r. | ||||
Stadion: Old Trafford |
||||
Man Utd: Foster - R Da Silva, Neville, Evans, O'Shea (Evra 66') - Nani, Gibson, Possebon (Scholes 66'), Anderson - Giggs (Manucho 71'), Tevez |
||||
Blackburn: Robinson - Olsson, Nelsen, Ooijer, Warnock, Treacy - Kerimoglu (Gamst Pedersen 70'), Mokoena, Emerton (McCarthy 46') - Derbyshire, Santa Cruz (Fowler 76') |
||||
Środowego wieczoru Manchester United podejmował na własnym stadionie Blackburn Rovers. Stawką meczu był awans do półfinału Pucharu Ligi Angielskiej. Spotkanie zakończyło się wynikiem 5:3 i pewnym zwycięstwem Czerwonych Diabłów. Sir Alex Ferguson jak zwykle w Carling Cup dał pograć zawodnikom, którzy rzadziej mają okazję pokazać się publiczności zgromadzonej na Old Trafford. Nie oznacza to jednak, że w drużynie Mistrzów Anglii zabrakło podstawowych graczy, bo w pomocy biegali na przykład Nani z Andersonem, a w obronie oglądaliśmy m.in. Rafaela, który ostatnio coraz częściej gości na prawej flance. Od początku meczu lepiej prezentowali się, dość niespodziewanie, goście. To gracze w biało-niebieskich koszulkach mieli więcej zgrania i częściej bywali pod polem karnym Manchesteru United. Do dziesiątej minuty meczu Ben Foster był już dość dobrze rozgrzany, bowiem dwukrotnie musiał ratować swój zespół przed stratą bramki. Z biegiem czasu w rytm gry zaczął wchodzić zespół gospodarzy i już po niespełna dwudziestu minutach meczu ciężar gry przeniósł się pod bramkę Robinsona. W 25. minucie z niezwykle trudnej pozycji (przeszkadzało mu aż trzech obrońców!) na strzał zdecydował się Tevez, a jego uderzenie poszybowało zaledwie kilkanaście centymetrów ponad bramką. United ciągle naciskało, a zdobyć bramkę udało im się dopiero w 35.minucie. Po wrzutce z prawego skrzydła od Giggsa, Carlos Tevez okazał się najsprytniejszy i do spółki z Nelsonem wbił głową piłkę do bramki. Po tym trafieniu Czerwone Diabły nabrały wiatru w żagle i praktycznie odcięły dostęp graczom Blackburn do ich pola karnego. Chwila gry w środku i już mieliśmy drugie trafienie w tym meczu. Znakomicie przez obronę przedarł się Nani, zagrał do Teveza, który natychmiast mu odegrał, wtedy Portugalczyk posłał typową torpedę pod ręką zaskoczonego Robinsona. Tak więc w 41. Minucie było już 2:0, a Diabły nie przestawały naciskać. Trzeba przyznać, że odmłodzone United bardzo dobrze się w pierwszej połowie prezentowało. Wystarczyło kilkanaście minut, aby Diabły przejęły inicjatywę i zaczęły strzelać bramki. Na samym początku drugiej części spotkania Manchester United miał okazję na zwiększenie przewagi w tym meczu, jednak w doskonałej sytuacji nie trafił do bramki ani Giggs, ani później Nani. Zaledwie chwilę później mieliśmy bramkę kontaktową! Ben McCarthy urwał się obrońcom i zaskoczył myślącego jeszcze o przerwie Bena Fostera, który trochę spóźnił się z interwencją. Było zatem 2:1, a podopieczni Paula Incea mieli szansę odbić się od dna. I nie minęło kolejnych kilka minut, a w polu karnym Blackburn leżał już Carlos Tevez. Sędzia nie miał wątpliwości i szybko podyktował rzut karny. Sam poszkodowany podszedł do piłki i pewnie umieścił ją w prawym dolnym rogu bramki kompletnie zwodząc Robinsona. Coś niesamowitego. Kolejnych kilka chwil, piłkarze Blackburn nie rozkręcili się jeszcze po rozpoczęciu od środka, a już musieli patrzeć na trzepoczącą siatkę swojej bramki. Swoje trzecie trafienie w tym meczu odnotował Tevez po znakomitej dwójkowej akcji z Andersonem. Zapewne nie będzie to przesadą, jeśli ktoś zaryzykuje stwierdzenie, że ten pucharowy mecz na początku drugiej połowy przerastał poziomem derbowy szlagier z City! Co więcej, wynik 4:1 nei satysfakcjonował Czerwonych Diabłów, a i Blackburn nie było załamane takim rezultatem i próbowało tworzyć kolejne akcje, szukając kontaktu z niesamowitym dziś United. A w 66 minucie wielki aplauz na Old Trafford. Przy linii bocznej pokazała się bowiem ruda czupryna Paula Scholesa, a chwilę później sędzia pozwolił na zmianę. Z boiska zeszli Possebon oraz O’Shea, a w ich miejsca odpowiednio Scholes i Evra. Było wyraźnie widać, że koledzy chcieli zrobić Scholesowi prezent z okazji powrotu, dając mu przy każdej sposobności możliwość zdobycia bramki. Niestety Anglik nie doszedł jeszcze do tak optymalnej formy, jaką niegdyś prezentował i po jego strzałach piłka w siatce nie lądowała. Całą drugą połowę przeważał Manchester United, lecz z biegiem czasu coraz więcej rozdrażnienia wkradało się w szeregi graczy Fergusona. I w 84. Minucie zobaczyliśmy trafienie Derbyshirego po ładnej kontrze gości. I ku zaskoczeniu kibiców chwilę później mogło być 4:3! Tym razem słupek uratował nie najlepiej ustawionego Fostera, a później Evans, który w ostatniej chwili uprzedził McCarthyego i wybił piłkę w trybuny. Ale co się odwlecze, to nie uciecze! Blackburn strzeliło bramkę na 4:3, po dość znacznym błędzie ustawienia Bena Fostera. W tym momencie zapachniało sensacją na Old Trafford. Gdy Blackburn chciało ze wszystkich sił doprowadzić do wyrównania, ich zapały zgasił Carlos Tevez, który atomowym uderzeniem pokonał w ostatniej minucie Paula Robinsona. Manchester United rozegrał bardzo dobry mecz. Przez większość spotkania Czerwone Diabły kontrolowały grę, tylko momentami odpuszczając i dając Blackburn szansę na strzelanie bramek... Mimo wszystko jednak podopieczni Fergusona pokazali klasę i ostatecznie wygrali cały mecz 5:3, awansując tym samym do półfinału Pucharu Ligi Angielskiej. |