kgol: Żeby napisać coś w miarę spójnego, trzeba było lekko ochłonąć. Zbyt dużo odstępstw od normy w zaledwie 45 minutach jednego meczu. Dlaczego tak się stało?
Wydaje mi się, że my nawet za najlepszych lat Fergusona zaliczaliśmy raz na jakiś czas jedną albo dwie spektakularne wtopy, jakieś 0:4, 1:6. Mniejsza o to. Manchester United już takie sytuacje przerabiał. Drużyna (słowo klucz) miał jednak na tyle dużo mocnych charakterów, że byłeś pewien, że lada chwila wszystko wróci do normy, czyli do wygrywania. Powiem wam, że dziś (przy całym zrozumieniu fali rozgoryczenia niezrozumiałym i szokującym wynikiem) też rozpaczać nie będę. Dlaczego? Jesteśmy na etapie procesu budowania od nowa całej struktury drużyny, jej mentalu.
Ten zespół zaliczy jeszcze nie jedną spektakularną wtopę. Seryjne zwycięstwa wbrew pozorom kamuflowały szereg niedostatków, jaki ten zespół wciąż posiada. A posiada ich wiele. W linii pomocy, obronie, o ataku nie wspominając. Nie jesteśmy jeszcze zespołem zdolnym do wielkich rzeczy. Jesteśmy w stanie przez długi okres grać powtarzalnie, ale struktura zespołu wciąż jest zachwiana, niedopracowana. Ten sezon służy wypracowaniu modelu na następne lata. Modelu Erika Ten Haga.
Dlaczego przegraliśmy dziś tak wysoko? Być może przez pewne zmęczenie materiału, grając co kilka dni mecze o bardzo dużym ciężarze gatunkowym. Być może przez mentalność, a być może przez zły dobór zawodników przez trenera. Błędy zostały popełnione bezsprzecznie. Jednak jestem absolutnie pewien, że przegraliśmy wysoko, bo ten zespół jeszcze nie jest w stanie znieść gry na najwyższym poziomie co kilka dni, tydzień w tydzień. Zbyt nierówna i niewyklarowana jest to kadra, przetrzebiona kontuzjami i oparta wciąż na pokaźnej liczbie ludzi, którzy nie byli, nie są i prawdopodobnie nie będą gotowi wskoczyć na najwyższy światowy poziom.
Co do samego meczu mam ambiwalentne odczucia. W pierwszej połowie zostałem oszukany przez nasz zespół. Widziałem drużynę pewną siebie, która sprawia kłopoty Liverpoolowi. A gospodarze wyglądali na ekipę, która nie wie, z której strony chce nas ugryźć. W drugiej połowie podwyższenie wyniku przez Liverpool sprawiło, że wszystko posypało się jak domek z kart, co daje wskazówkę - nie mamy zespołu gotowego na poświęcenia w każdej sytuacji, niezależnie od okoliczności. Brak w nim (jeszcze) przywódców z prawdziwego zdarzenia.
Jestem bardzo zawiedziony postawą Raphaela Varane'a, Casemiro, Davidem De Geą. Od zawodników tej klasy, z takim doświadczeniem oczekuję wstrząsu drużyną nawet w trakcie gry. Jedną, drugą, trzecią, czy czwartą ostrą reprymendą. Niestety, zawiodłem się. Taka jest różnica pomiędzy obecnym zespołem, a tym z ery Fergusona. Wtedy wówczas nawet przy wyniku 0:4 czy 0:5 byłeś pewien, że nikt tego tak nie pozostawi, że liderzy wezmą sprawy w swoje ręce. Prędzej czy później.
Teraz nie mam takiej pewności, choć nie panikuję. Wciąż uważam, że Erik Ten Hag jest właściwym człowiekiem we właściwym miejscu. On wie, gdzie jest problem. Liczę na ruchy z jego strony, które w perspektywie najbliższych miesięcy zaowocują zmianą mentalności, scementuje cechy istotne do wygrywania i zachowania właściwej struktury na boisku. Dziś wszystko runęło jak domek z kart, a tak być nie powinno.
Jestem zaskoczony, ale nie zszokowany tak bardzo, jeśli mocniej się nad tym, co obecnie dzieje się w klubie i zespole zastanowimy. My wciąż próbujemy wyjść na prostą. Liczę, że ta porażka wskaże właściwy kierunek postępującego rozwoju zespołu. Zespołu z potencjałem, dzisiejszy wynik tego nie zmienia. Wbrew pozorom może tylko pomóc.