Radomirus: Mam w sumie osobistą satysfakcję.
Trochę ponad rok temu (tak pod koniec października) jako jeden z nielicznych tutaj zacząłem głosić, bluźnierczą wtedy tezę, że to CR7 jest problemem zespołu. Że drogą donikąd jest ustawianie zespołu pod jednego, nawet całkiem skutecznego strzelca, w czasie gdy reszta drużyna cierpi.
Bo cierpiała. Mentalnie i taktycznie. Na wszystkich polach. W ataku i w obronie.
W ataku nasza gra od momentu przyjścia Ronaldo skupiała się na... znalezieniu Ronaldo. Rashford zniknął z radaru, Mason (jeszcze wtedy w drużynie) zniknął z radaru. Bruno w dużej mierze oślepł na pozostałych partnerów. Martial właściwe nie grał i wchodząc sporadycznie grał piach, Cavani siedział na ławce by w końcu zacząć uciekać w przedłużające się kontuzje...
W obronie zrobił się dramat, bo drużyna grając wcześniej w średnim pressingu zaczęła grać głęboko cofnięta... bo inaczej się nie dało. Próby doskakiwania do zawodników rywali w związku z brakiem zainteresowania Ronaldo powodowały dziury w środkowej części boiska. Nie raz, nie dwa... w sumie sporo razy przez takie zachowania traciliśmy bramki z uwagi na rozwaloną formację.
Na początku, te rok temu raczej nie spotkałem się ze zrozumieniem. Toczyłem tutaj dużo sporów, część merytorycznych, część mniej, część była zupełnie niemerytoryczna. Ci niemerytoryczni zresztą zostali tu z nami do dziś w jakimś sensie lansując tezę, że to zespół nie dorósł do Portugalczyka a nie wręcz przeciwnie.
Co jest wg. mnie właśnie kluczem do sedna pobytu Ronaldo w naszym klubie.
"Nikt nie jest większy niż klub" - wszyscy znamy tą sentencję. Ronaldo pewnie też ją słyszał ale postanowił ją całkowicie zignorować. On chciał być większy. Od kolegów z drużyny, od trenerów, od zarządu, od całego klubu. On miał błyszczeć w świetle reflektorów na Old Trafford.
Stąd te wszystkie dyskusje z jego (wtedy) obrońcami były takie trudne, bo mimo wszystko potrafił co jakiś czas strzelić mniej bądź bardziej efektowną bramkę co zazwyczaj sprowadzało rozmowę do argumentów, że Ronaldo robił swoje a reszta nie dojechała.
Po roku można powiedzieć, że wyszło na moje. To Ronaldo nie dojechał a zapach sławy, zdobytych trofeów, Złotych Piłek i niesamowitych w przeszłości statystyk spowodował że wżarł się w naszą drużynę niczym rak. Tylko, że ten rak musiał się najpierw rozejść zanim go ktoś zauważył by móc najpierw podłączyć leczenie (odstawienie Ronaldo od pierwszego składu) by na końcu przeprowadzić skuteczną operację (usunięcie z klubu).
Ole nie miał szans rok temu. W sumie chyba żaden trener nie miałby szans bo nie po to sprowadza się legendę footballu do klubu by nie grała. Nie mógł zrobić tego co zrobił ETH w tym roku, czyli po prostu posadzić CR7 na ławce a reszcie drużyny kazać grać swoje. Po prostu kwestia tego kim jest Ronaldo dla drużyny (czyli toksycznym zawodnikiem nieprzystosowanym do gry w Premier League) musiała stać się wiedzą powszechną i akceptowalną.
Teraz już to wszyscy wiemy poza tymi nielicznymi, które z uporem lepszej sprawy ciągle zamykają oczy na fakty.
Dziękuje wszystkim swoim merytorycznym przeciwnikom i tym trochę mniej merytorycznym w tą (pi razy drzwi) rocznicę. Wierzę, że dziś wszyscy razem stoimy w jednym szeregu i wierzę, że nawet wtedy gdy się sprzeczaliśmy, mieliśmy na sercach dobro naszego klubu.
Bo to nasz klub jest najważniejszy i wierzę, że teraz ma przed sobą (trochę) łatwiejszą drogę na swoje miejsce czyli na szczyt.
Tym trochę przydługim tekstem spinam ten rok klamrą patrząc z optymizmem w przyszłość. :)
Ronaldo odszedł
GGMU