manegarrincha: Chciałem poruszyć kwestia ataku pozycyjnego, odnośnie dyskusji czy potrafimy sobie radzić z wysokim pressingiem przeciwników.
Wyjście z własnego pola karnego spod pressingu porównałbym do stałych fragmentów gry i to takich w których trenerzy mają największe pole do popisu. Jest to element w którym jak w soczewce widać mądrość trenera, pomysł na grę, skuteczność ustawienia, przydzielonych ról, zadań i poleceń.
I tak jak zaraz po restarcie pod tym względem byliśmy mega mega mega tak teraz zaczęło to kuleć.
Po lockdawnie ręce same składały się do oklasków. Bez problemów utrzymywaliśmy się przy piłce budując przy tym groźne ataki w każdej strefie. Nasi chłopcy czuli się tak pewnie że wręcz bezczelnie, koronkowo pchali piłkę środkiem. Mniej więcej tak jak wczoraj przy bramce.
Pamiętacie mnóstwo tych przeszywających podań po ziemi ? Albo te klepanie na jeden kontakt w środku boiska, piętki i groźne obiegi bocznych obrońców przy finalizacji akcji?
Moim zdaniem wszystko zaczyna się w momencie gdy Lindelof i Maguire czekają przy piątym metrze na wznowienie gry, jeśli nie potrafimy wyjść spod wysokiego pressingu to nie tylko tracimy piłkę czy energie na jej odzyskanie. Przede wszystkim tracimy pewność siebie.
Widać gołym okiem dwa aspekty które sprawiają że mamy problem z utrzymaniem się przy futbolówce grając od 5 metra własnej bramki.
Przede wszystkim odległość lini ataku od obrońców. Moim zdaniem nie powinno być tej meeeeeeega dziury w środku boiska. Takie grania sprawia że musimy liczyć na przebłysk i wyjście z piłką lub kilkudziesięciometrowe podania po ziemi któregoś z obrońców. Naprawdę ciężko stoperom znaleźć taki korytarz. Napastnicy powinni się cofnąć (wszyscy, ewentualnie Martial wyżej by stoperzy nie mogli podejść) dobrych kilka, kilkanaście metrów w głąb własnej połowy. Mają wystarczającą jakość by pograć z rywalem w dziadka, tak aby w którymś momencie zgubić rywala i otworzyć przestrzeń. Pokazywali to zaraz po restarcie.
Drugim aspektem jest przewidywalność. Jeśli ani razu podczas meczu nie spróbujemy bezpośredniego wykopu czy jakieś zaplanowanej akcji ( z synchronizowanym ruchem bez piłki i z wyblokami) opartej na długim, crossowym, brytyjskim podaniu górą to sprawiamy że rywal czuje się pewny w pressingu. Mogą śmiało i bardziej zdecydowanie wychodzić na nas większą liczbą. Musimy mieć jakiś drugi wariant rozegrania by trzymać rywali w szachu. To działa na zasadzie takiej jak strzały z dystansu przeciwko głęboko broniącej drużynie.
My za każdym razem chcemy grać krótko i to jest błąd bo od czasu do czasu trzeba rywala zaskoczyć. Umiejętność wygrywania/zbierania drugich piłek jest kluczowa, pozwala ominąć wysokie zasieki rywala. Nawet najbardziej techniczne i ofensywne drużyny powinny mieć opracowany takim wariant, my tego nie robimy wogule.
Ja się pocieszam tym że gdy Ole dostał czas na szlifowanie tych rozwiązań to wyglądaliśmy najlepiej od wielu, wielu lat. Stając w obronie naszych piłkarzy i trenerów nie sposób nie wspomnieć a natłoku spotkań i zmęczeniu. Kto grał w piłkę ten wie że jakość drastycznie spada gdy nie jesteś wypoczęty.
Mamy mega napakowany terminarz. Treningów nie ma wogule, jest czas tylko na regeneracje a i tak go brakuje. Apeluje o wyrozumiałość bo ten sezon jest najdziwniejszy chyba w całej historii tej dyscypliny. Przypomnijcie sobie nastroje zanim to się zaczęło - jeśli będziemy w czwórce to wygraliśmy, takie były nasze marzenia a teraz to bardzo realny cel. Tego się trzymajmy.