ax1d: Muszę z przykrością przyznać, że zaczynam powątpiewać w Ole i obecny sztab.
Jestem raczej z grupy fanboyów, pewnie dlatego, że pamiętam karierę Ole w United i podchodzę do niego zupełnie inaczej niż choćby do LvG, Mou czy Mojsa. Moje wątpliwości nie wynikają z tego, że przegraliśmy z Aston Villą czy innymi Young Boys, nie są kwestią emocjonalnej reakcji na dwa czy trzy mecze. Każdy czasem nie dobierze właściwej taktyki, nawet SAF to robił. Każdego mogą zawieźć zmiany. Każdy może mieć preferencje co do ustawień itd. Chodzi o rozwój własny, o odwagę, o chęć szukania innych rozwiązań, kiedy dotychczasowe przestają się sprawdzać.
Jakie są zadania menedżera w klubie? Wiadomo, że nie jest to wstawienie siebie samego na boisko czy strzelenie karnego w meczu (chociaż niektórzy wydają się tego nie wiedzieć). Według samego Ole nie są to transfery, nie są to nawet treningi i opracowywanie zagrań itp. (i o to się nie czepiam). Jest to stworzenie najlepszej grupy, zbudowanie zaangażowania, wybór taktyki na mecz, wybór najlepszej jedenastki i reagowanie na wydarzenia boiskowe stosownie do przebiegu meczu. Tylko tyle i aż tyle. Czy Ole wywiązuje się z tych zadań?
Cóż, jeśli chodzi o odbudowanie i zacieśnienie więzi w grupie, to po Mourinho nie miał chyba zbyt trudnego zadania. Mou jest znany z "oblężonej twierdzy", w której wkrótce nadchodzi implozja. Nasza szatnia pod tym względem została w ruinie, w tragicznym stanie, bez motywacji, bez zaangażowania. Były doniesienia o grupkach i podgrupkach, były odsunięcia od składu (to chyba ulubiona taktyka dyscyplinująca Mou), niemal cały czas czytaliśmy, że ten czy tamten chce odejść. Było źle i za Ole zmiana na plus jest olbrzymia, co widać niemal w każdej wypowiedzi każdego piłkarza. Atmosfera jest genialna, konferencje też podobają mi się bardziej niż za Mou (bo uważam, że pewne rzeczy załatwia się we własnym gronie, a nie przed kamerami). Pod tym kątem nie mam żadnych zarzutów.
Wybór najlepszej jedenastki - no i tu zaczynają się schody. O ile długo broniłem Ole i uważałem, że wie lepiej niż jakikolwiek kanapowy krytyk, widzi tych chłopaków na treningach, wie, jak się wzajemnie rozumieją, to... Ileż można? Wszyscy widzimy, że Fred i McTominay nie działają. Nie mamy środka, tylko gramy szóstką w obronie i czwórką w ataku. Dopóki naszą trójkę z przodu stanowili Rashford, Martial i Greenwood (a czasami Lingard), można było to jeszcze zrozumieć. Tak zwana "gra z kontry" miała duże uzasadnienie przy sprinterach. Ale teraz nie mamy. Z przodu gra podstarzały (jednak jeśli chodzi o zrywność i wydolność, pewnych rzeczy się nie oszuka) Ronaldo albo Cavani, z boku gra/grywa Pogba, z drugiego Greenwood. Do nich dołącza Bruno. To nie jest skład na grę kontrą, na piłki na wolne pole na dobieg. A mimo wszystko gramy to samo. Uporczywa gra Fredominayem na 6 bez względu na mecz jest złą decyzją. Po prostu. Czasami musimy wyjść z kimś ustawionym bardziej w środku, wyżej, do gry piłką, z VDB czy nawet Scottem albo Maticem, ale grającym wyżej. I dopiero za nimi postawić przecinaka. Kiedy jeszcze mieliśmy słabszych stoperów, to to też bardziej się broniło, bo wiadomo - przede wszystkim nie przegrać. Ale teraz mamy jedną z najlepszych par stoperów na świecie. A nadal gramy to samo.
Reagowanie na wydarzenia na boisku - tutaj nigdy nie ma pewności, czy zmiennik wejdzie i wygra mecz, czy może odwali babola jak niedawno Jesse. Nie o to mi chodzi. Bardziej o całościowy ogląd drużyny. Ole wydaje się wprowadzać głównie zmiany 1:1, w obrębie jednej pozycji. To martwi. Na początku wielokrotnie zmienialiśmy ustawienia w trakcie meczu, czasami nawet kilka razy w trakcie jednego meczu. Aż nagle przestaliśmy. Od ogólnie dobrze działającej trójki w obronie odeszliśmy całkowicie, mimo że po powrocie Dalota i Tellesa mamy ku temu lepsze warunki. Gramy niemal non-stop fałszywym 4-4-2, gdzie Bruno ma wbiegać na drugą szpicę i grać maksymalnie wysoko. Tylko z naszym środkiem w postaci Fredominaya finalnie robi się najczęściej 6-2-2. To sprawia, że środek pola jest niczym wielkie lądowisko dla bombowców - nie mamy tam kompletnie nikogo. Jest wielka dziura. To też sprawia, że uporczywe budowanie gry od bramki bez względu na przeciwnika i przebieg meczu często skutkuje błędami albo desperackimi wykopami w aut. Między bajki można włożyć te bzdury, jak to za Fergusona dominowaliśmy wszystkich i wygrywaliśmy po 4-0 każdy mecz. "Fergie Time" wziął się z tego, że musieliśmy gonić wyniki albo desperacko rzucać się do ataku, żeby ugrać swoje. Ale to robiliśmy. A dzisiaj bywa różnie. Jeśli coś zmieniamy w trakcie meczu, to najczęściej (nie zawsze, ale najczęściej) napastnika za napastnika, obrońcę za obrońcę. Jasne, że to też wiele zmienia, ale czasami to zbyt mało. No i najczęściej te zmiany są za późno, żeby faktycznie odmienić przebieg meczu. Za SAFa zmiany najczęściej wchodziły koło 62-67 minuty. U Ole po 75 (jeśli nie są wymuszone), przez co rzadko jest realna szansa na odmienienie przebiegu meczu.
Dlatego zaczynam wątpić. Ole zamiast grać coraz śmielej (bo jest w końcu coraz dłużej i ma coraz mocniejszą pozycję w klubie, coraz więcej swoich piłkarzy), gra coraz bardziej strachliwie. Ustawienie niemal zawsze to samo, zmiany późno i zachowawcze, wątpliwe wybory osobowe. I nie jest tak, że to zaczęło się teraz. Nie, Ole część z tych "grzechów" popełniał od początku, tylko wtedy można było to tłumaczyć dostępnymi graczami, zachowawczością ze względu na niepewną własną "markę" itd. Teraz czas na tłumaczenia się skończył. Nie uważam Ole za "wuefistę". Nie uważam go też za topowego menedżera. Moim zdaniem jest dobry. Natomiast czy to wystarczy? Szczerze mówiąc, liczyłem na to, że wraz z płynącym czasem i kolejnymi meczami będzie odważniejszy, że transfery dadzą mu więcej możliwości. Ale on wydaje się być zbyt zachowawczy, zbyt bojaźliwy, żeby zaryzykować z niestandardowym ustawieniem czy zmianą w trakcie meczu. Mamy początek sezonu, więc jeszcze nie wyciągam daleko idących wniosków, ale jeśli te kwestie nie ulegną poprawie przy takim składzie osobowym, to będzie to chyba oznaczać, że Ole osiągnął swój sufit. Zobaczymy do końca sezonu, i to nie po wynikach (bo Chelsea i Liverpool i City mają takie paki, że możemy grać lepiej, a i tak skończyć na 3-4), tylko po przebiegu meczów. Wolałbym, żeby tak nie było i żeby Solskjaer został naszym menedżerem na lata, ale to wymaga rozwoju również jego jako menedżera. A tego rozwoju na razie nie widać.