kckMU: "A tam ręce składały się same do oklasków. Mam na myśli Romę."
Zgoda. Obejrzałem w nocy powtórkę i grali genialnie z przodu + cały mecz był idealny dla bezstronnego oka.
Nie sposób jednak pominąć pewnych faktów. Co by było, gdybyśmy poszli na wymianę z Benficą (w domu, zaznaczam, nie na wyjeździe) i zremisowali 3-3?
- Cała obrona do wymiany
- Prowadzić 2:0 i ledwo zremisować!?
- Jak my remisujemy z takim rywalem, tracąc przy okazji 3 bramki, to Real i PSG się po nas przejadą!
- Mou ty baranie! Już lepsze byłoby 1:0...
Czy nie tak by było? W sumie, to byłoby jeszcze gorzej. A oglądając sobie taki mecz Chelsea z Romą po prostu stwierdzamy, że był kozak i zajebiście się patrzyło na obie drużyny. I nikt nie próbuje zauważyć absurdów, tylko każdy wyrabia w sobie takie automatyzmy w swoich przekonaniach, że i jedni i drudzy mają konkret atak, konkret obronę i konkret styl, ale akurat zdecydowali się dać show i stąd te 150 błędów w meczu, których de facto w grze United nie widzimy.
Ja rozumiem, że wychowaliśmy się na stylu Fergusona i podświadomie chcemy grać tylko w taki sposób, ale czas o tym zapomnieć. To ma swoje minusy, co widać po stylu gry, ale ma także swoje plusy, bo nie przepieprzymy wygranych meczów, jak chociażby:
1/2 FA Cup z Chelsea (prowadzimy 2-0) w sezonie 2012/2013, mając kolosalną przewagę i... remisujemy, a potem przegrywamy w rewanżu
1/4 z Bayernem (prowadzimy 3-0) w sezonie 2009/2010, znowu kolosalna przewaga, radosny futbol i kołki van Gaala nas porobiły
I wiele, wiele innych przykładów. Finały LM swoją drogą, ale różnica też byłaby taka, że Mourinho biegałby za piłką inteligentniej niż Ferguson. Szkot dwa razy chciał stylem, na upartego. Chwała mu za to, ale to trzeba wygrywać sposobem.
Każdy trener światowego formatu ma swoje ogromne plusy i umowne minusy. Ferguson stawiał na mentalność, charakter i styl gry, Mou zaś stawia na mentalność, charakter i wyrachowanie. Tylko taka i aż taka różnica. Ale, z drugiej strony, przez tyle lat - a niektórzy koneserzy nawet do dzisiaj - zachwycaliśmy się grą Atletico. I nawet największy malkontent i przeciwnik stylu Portugalczyka w życiu nie pomyślałby, aby odbierać zasługi dla Simeone i dla tego, co prezentuje jego drużyna. Która w rzeczywistości ma światowe nazwiska, ale małe posiadanie piłki, niedużo okazji i biegającego Griezmanna z przodu, którego aż szkoda. Hmm, no cóż, Atletico potrafi grać wyrachowanie, potrafi cierpieć, ma charakter i aż chce się, aby ta ekipa ogrywała Barcę i real. United na Anfield? Wieje tchórzem, brakiem jaj i charakteru.