Alaan: No powiem szczerze - jestem pod wrażeniem. Spodziewałem się ciężkiego spotkania a tu proszę, jaka miła niespodzianka, rywal wyjaśniony w pół godziny. To pokazuje naszą siłę i z całym szacunkiem do Rio Ferdinanda, ale przy odrobinie szczęścia możemy zagrać w finale Ligi Mistrzów, a nawet go wygrać, wszystko zależy w głównej mierze od dyspozycji zespołu danego dnia. I standardowo - hurraoptymizm na bok, bo Basel i CSKA to nie Juventus i Bayern, ale startując w jakichkolwiek rozgrywkach powinno mieć się mentalność zwycięzcy i za cel wyznaczyć sobie triumf, nawet jeśli się nie jest faworytem.
Jeśli jesteśmy już przy wyżej notowanych drużynach - marnujemy zdecydowanie za dużo stuprocentowych sytuacji i tylko to mnie martwi. Mkhitaryan, Lukaku, Martial, Darmian i Lingard, o ile dobrze pamiętam, każdy z nich miał "setkę", a tylko jedna sytuacja zakończyła się bramką i to po dobitce. Przecież z takim Manchesterem City czy Chelsea możemy mieć jedną szansę na 90. minut i trzeba będzie ją wykorzystać, a nie kopać w bramkarza jak wczoraj, nie umniejszając oczywiście golkiperowi CSKA, bo rozegrał dobre zawody.
Sprawą priorytetową w Lidze Mistrzów jest jak najszybsze zakończenie tematu awansu z pierwszego miejsca w grupie, żeby mieć pełne pole manewru na koniec roku. Teraz dwa mecze z Benficą, która jest w dołku, i od listopada można zapomnieć na moment o europejskich pucharach. W Premier League zbliża się mecz z Crystal Palace a potem Liverpool, chociaż nie rozumiem terminarza - L'pool grał we wtorek, my w środę, a ligowe spotkania zaplanowano dla nich na niedzielę, a dla nas na sobotę, co daje dwa dodatkowe dni na regenerację...
I na koniec - De Gea, co to jest za gość! Mogliśmy stracić parę bramek, i nie mówcie, że CSKA zagrało słabo, po prostu mieliśmy swoje minuty, a zamiast 3:0 równie dobrze do szatni mogliśmy schodzić z wynikiem 2:2.
Manchester United z meczu na mecz odzyskuje swój pazur, takie Czerwone Diabły pokochałem i dobrze, że wszystko powoli wraca na właściwy tor.