Neville: Internetowa działalność Lingarda to mniejsze zło

Choć Neville poddał w wątpliwość zasadność zachowania młodszego kolegi, to jednocześnie przyznał, że tego typu sytuacje mogą okazać się "mniejszym złem".

- Po co robić coś, co potencjalnie ściągnie na ciebie taką krytykę? Jako piłkarz, musisz sobie zadać kilka pytań przed zrobieniem czegokolwiek. Czy to mi pomoże? Czy sprawi, że będę lepszym zawodnikiem? Czy ludzie będą mieli lepsze odczucia w stosunku do mnie? Czy dzięki temu coś zarobię? Czy trener bardziej mnie przez to polubi? - stwierdził Neville.

- Jeśli odpowiedź na te pytania jest negatywna, to prawdopodobnie lepiej tego nie robić. Gość wrzucający coś takiego do mediów społecznościowych w czasie, gdy jego drużyna nie wygrywa meczów, to kiepski koktajl. Z drugiej strony, Jesse daje z siebie wszystko i jest młodym chłopakiem. Media społecznościowe to współczesna forma mediów. Pogódźmy się z tym.

- Wszyscy popełniamy błędy. Sam popełniłem ich mnóstwo. Jesse Lingard nie pije. Dwadzieścia lat temu piłkarz na wakacjach był na rauszu przez cztery tygodnie. Co jest gorsze: nagranie z hotelu, na którym ktoś sobie żartuje, czy upijanie się przez cztery tygodnie? Lepiej być trzeźwym, trenować przez cały dzień i żartować z kumplami.

- To zdecydowanie mniejsze zło od tego, co działo się dwadzieścia lat temu. Wszyscy wyjeżdżali na pięć czy sześć tygodni i wracali z nadwagą. Współcześni gracze biegają szybciej, jedzą lepiej i piją mniej alkoholu. Przebiegają trzynaście czy czternaście kilometrów na spotkanie. Gary Neville i jego koledzy tego nie robili.

- Właśnie z tego powodu przeszedłem na emeryturę. Zdałem sobie sprawę, że nie jestem w stanie wejść na ten poziom. Kiedy przebiliśmy się do pierwszego zespołu, nadal panowała tam kultura weekendowego picia. Przestaliśmy to robić i wygraliśmy cztery z pięciu pierwszych tytułów w oparciu o przygotowanie fizyczne - zakończył Anglik.