To w końcu musiało się tak skończyć, czyli słów kilka o degradacji kultury współczesnego futbolu i sposobie w jaki menedżerowie, pokroju Louisa van Gaala są traktowani przez media, fanów, piłkarzy i właścicieli klubów w erze cyfryzacji.
» To w końcu musiało się tak skończyć, czyli słów kilka o degradacji kultury współczesnego futbolu i sposobie w jaki menedżerowie, pokroju Louisa van Gaala są traktowani przez media, fanów, piłkarzy i właścicieli klubów w erze cyfryzacji. Zapraszamy do obszernej lektury, która otwiera oczy na wiele aspektów współczesnego futbolu.
Gdyby social media istniały w 1989 roku, Manchester United prawdopodobnie dobijałby właśnie do 50 lat bez tytułu ligowego. Alex Ferguson prawdopodobnie straciłby pracę tamtej zimy, możliwie, iż zostałby zastąpiony przez Leo Beenhakkera, a później mogłoby się zdarzyć już wszystko. Liverpool i Everton - które zdobyły nieco mistrzostw w latach 80. - nie triumfowały w rozgrywkach krajowych od sezonu 1989-90, więc jest wielce prawdopodobne, iż United utknęłoby na siedmiu tytułach, zbliżając się do niemiłej 50. rocznicy w dniu 6 maja 2017 roku.
Najważniejszy aspekt "Fergie Time" nie ma nic wspólnego z zegarkami arbitrów. Bardziej na miejscu jest tutaj powiedzenie o wpływie, jaki menedżer miał na ówczesny zarząd United, który podczas czarnej zimy 1989-90, zamiast pójść za głosem tłumu i zwolnić Fergusona, dał mu szanse. Szkot nie tylko nie został wyrzucony, ale przetrwał i zdobył na Old Trafford 28 trofeów. Wydaje wam się, że sprawa Fergusona jest bezprecedensowa, jednak tak naprawdę, jest zupełnie inaczej. Sir Alex trwał w United przez 26 lat; obecnie menedżerowie nie wytrzymują 26 miesięcy. Nie wliczając Arsene'a Wengera, Eddiego Howe i może Alana Pardew, wszystkie kluby Premier League powinny dzielić się Guusem Hiddinkiem jako tymczasowym menedżerem. Niepewność pracy sprawia, że byciem trenerem piłkarskim coraz częściej przypomina sportowy odpowiednik kontraktu na zero godzin*. Poza tym, nie ma innych podobieństw do prawdziwego świata.
Kiedy Ferguson przechodził na emeryturę, United w ładnych słowach mówił o stabilizacji. Jednak w XXI wieku, zasady są wykonane z gliny, a nie kamienia i klub zwolnił Davida Moyesa przed zakończeniem jego pierwszego sezonu. Wydaje się nieuniknione, iż Van Gaal zostanie zastąpiony w najbliższej przyszłości; stałoby się tak już dawno, gdyby nie wewnętrzna polityka klubu. Kiedy tak się stanie, będziemy świadkami kolejnego precedensu. Fani United narzekają, że Van Gaal naraża tożsamość klubu, jednak czyż zwolnienie go nie będzie większym narażeniem? Jak zauważył ostatnio Scott Murray, jeśli Holender zostanie wyrzucony, głoszące w 2013 roku doktrynę cierpliwości United, stanie się kolejnym klubem zwalniającym menedżerów. Wcale nie lepszym niż Chelsea.
Przypadek Louisa van Gaala jest jednak bardziej złożony niż większość, gdyż narzekania dotyczą stylu gry, a nie wyników. Co więcej, większość jego krytyków zdaje się mieć rację. Drużyna Holendra gra nudny futbol, niektóre z jego decyzji są bardzo niezrozumiałe, a on sam nie jest człowiekiem, kojarzonym z ofensywnym futbolem jaki widnieje w jego portfolio. (Powiadają, że to nie jest jego wina, iż większość fanów United oraz sam Ed Woodward, spoglądali na portfolio z późnych lat 90.) Nie powinniśmy dać się zwieść myśleniu, że United coś zmieniło w swojej grze: ich ostatnie zwycięstwa miały w sobie ważny element małpowania i głupiego dziennikarstwa.
Istnieje wiele ważnych argumentów przemawiających za zwolnieniem Van Gaala. Problemem są jednak zwolennicy klubu - czy raczej dysydenci - którzy zawsze powiedzą, iż ich przypadek jest inny; kultura zwalniania menedżerów tak szybko jest zła, ale ten facet naprawdę musi wylecieć. Wszyscy nie mogą mieć racji, a wszyscy trenerzy nie mogą być niekompetentni. Mówiąc wprost: nie jest fizycznie możliwe, żeby tylu menedżerów było tak fatalnych jak powietrze w Krakowie. Niemniej, współczynnik zwolnień jest podobne do tego w polityce. Wobec wszystkich swoich wad, Van Gaal odzwierciedla kulturę, w której wariaci przejęli władzę nad przytułkiem i każda prośba o powrót do normalności będzie skutkować tym, iż zostaniesz wyrzucony przez okno.
Arsenal jest obecnie ostatnim bastionem zdrowego rozsądku w europejskim futbolu, lecz wszyscy zdajemy sobie sprawę, że także on padnie, kiedy Wenger odejdzie na emeryturę. Francuz zbliża się do swojego 20 roku w Londynie (we wrześniu 2016) i jest bardzo możliwe, że będzie ostatnim menedżerem w historii angielskiego futbolu, który został w jednym klubie przez 10 lat, nie wspominając już o 20.
Od momentu przybycia Wengera do Londynu, nastąpiły mocne zmiany klimatu w angielskim futbolu. Ciepłe powietrze napłynęło z zachodu, wschodu, południa i północy, niemal natychmiast zmieniając wszystko. Kultura natychmiastowego wynagrodzenia, nierzeczywistych oczekiwań i chorych żądań sprawiła, że zarządzenie w futbolu stało się trudniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Jurgen Klopp już zdążył posmakować brytyjskiej kultury, podczas gdy Gary Neville wkrótce zostanie pewnie określony zdrajcą. Wydaje się, iż jesteśmy zbyt zaślepieni, żeby dostrzec drzewo w lesie, lecz jest to chyba najlepszy obraz tego, jak piłka nożna opracowała wypaczony i pokrętny system, który teraz jest bliski upadkowi.
Gdyby Ferguson został zwolniony w sezonie 1989-90, historia zapamiętałaby go jako największą porażkę w dziejach United. Wobec obecnego przeładowania social mediami, wiadomościami i powiadomieniami, być może nawet Ferguson nie wytrzymałby takiej nagonki ze strony internetowych głupków. Co jednak bardziej prawdopodobne, zarząd nie wytrzymałby takiej wrzawy o zwolnienie.
Warto przypomnieć, jak źle powodziło się United za czasów Fergusona, gdyż obecnie Van Gaal ma podobnie. W sezonie 1988-89, zakończyli sezon na 11. miejscu, a ludzi na trybunach Old Trafford zasiadło ledwie 25 tysięcy. W przerwie między sezonami, Szkot poszedł na największe zakupy w historii angielskiego futbolu (wydał wówczas lekko ponad 7 milionów funtów, co pokazuje skalę inflacji od tamtego czasu). Do lutego 1989 - nawet po słynnej bramce Marka Robinsa w Pucharze Anglii z Nottingham Forest - United było 17. w lidze i walczyło o utrzymanie z Milwall, pozostając bez zwycięstwa od 11 ligowych spotkań. Styl gry był tak nudny, że George Best przyznał, iż "nawet gdyby grali za rogiem, nie poszedłby ich oglądać".
Błędnym byłoby powiedzieć, że ludzie w 1990 byli wspaniali - sam Ferguson mówił, że czuł się "jak w jakimś kryminale" - ale presja i niezadowolenie było niczym w porównaniu z tym, co możemy doświadczać obecnie. Podejście zero tolerancji wobec "przestępców" samo w sobie jest przestępstwem. Problemem nie jest krytyka, ale jej natura: często przesadzona, paskudna, infantylna i narcystyczna. To nie może być tak, że w kraju niewidomych, jednooki jest królem. We współczesnym futbolu, ostentacyjna ignorancja i skrajne opinie otrzymują więcej poklasku niż prawdziwe mądrości. Jeśli tak dalej pójdzie, Match of the Day prowadzić będzie Jeremy Kyle.
Spójrzcie na ostatnie tweety dotyczące Van Gaala - pojawiają się nawet gorsze, ale nie pokażę ich tutaj ze względu na ich rynsztokowy poziom.
"Przysięgam na jeban*** Boga mam nadzieję, że LVG umrze dziś we śnie... to jedyny sposób, żeby głupie chu** z zarządu go wyje*** na zbity pysk!!!!"
"LVG to pierd**** dziw**"
Tak wygląda Anglia w 2016 roku. Trudno żyć w społeczeństwie, które uważa się za bardziej wyrafinowane i cywilizowane niż kiedykolwiek wcześniej. Pozorna sprzeczność pochodzi z klawiatury, wirtualnego kontrolera, który dzieli nas od cyfrowych wyzwisk - cokolwiek napiszemy i tak nas nie zaboli, prawda? Powyższe tweety są skrajnym przykładem, ale czy nie każdy z nas miał taki moment, że brał klawiaturę i wylewał gorycz do sieci. Często jest to spowodowane futbolem, który wyciąga z nas Pana Hyde'a. Cyfrowy świat nie obudził w nas żadnej bestii, on po prostu dał miejsce, gdzie bestia może się wyszaleć. Gdybyś zachował się tak w barze w okolicach roku 1970, skończyłbyś ze zgaszonym papierosem w oku i wtedy dopiero miałbyś prawo ponarzekać.
Nie wiemy w jakim stopniu social media są przedstawicielem społeczeństwa czy rzeszy kibiców; to samo można powiedzieć o meczowym wsparciu, gdyż tak potężna zmiana demograficzna wykonała się na terenie piłkarskiej Anglii. Nikt nic nie wie. Instynkt może nam podpowiedzieć, że media społecznościowe przyciągają mniejszości, które podczas spotkań drą się w niebogłosy i które obserwowane są z obrzydzeniem przez milczącą większość. W pewnym sensie, to nie ma znaczenia, czy są przedstawicielem, czy też nie, gdyż obecnie social media odgrywają taką samą rolę jak na giełdzie, gdzie decyzje podejmowane są przez każdego od prezesa do redaktora.
Theodore Roosevelt był w błędzie. W XXI wieku to nie człowiek na arenie się liczy. Chwała należy się krytykowi, zimnej i bezdusznej osobie, która ledwo odróżnia zwycięstwo od porażki, siedzącej w spodniach na kanapie i obwieszczającej światu, iż ma nadzieję, że Louis van Gaal umrze.
Pomysł, że fani United chcą zwolnienia swojego menedżera nie jest nowy. W 1989 pojawił się słynny baner "TA RA FERGIE", podczas gdy Dave Sexton został zwolniony w 1981 roku z powodu niezadowolenia kibiców. "Niestety, Dave'owi Sextonowi nie powiodło się na rynku" tłumaczył Martin Edwards. "Podjęliśmy taką decyzję z powodu setek listów od fanów United, którzy wyrażali swoje niezadowolenie stylem prezentowanym przez drużynę."
W obecnych czasach, nie ma setek listów; są miliony tweetów, postów i memów. To przytłaczające i nieuniknione, a sam hałas sprawia, że menedżerom ciężko jest odwrócić losy zespołu, zwłaszcza w topowych klubach. Negatywne wibracje potrafią się udzielać, a piłkarze bardzo łatwo poddawać. Ostatnim menedżerem, któremu w angielskim futbolu udało się odbić od dna i odnieść sukces był prawdopodobnie Ferguson.
Stwarza to dylemat dla każdego prezesa ze staromodnymi zasadami. Czy powinienem zrobić to, co słuszne i właściwe, dając menedżerowi minimum dwa lub trzy lata? Czy też powinienem zaakceptować, że sprawy wymknęły się spod kontroli, bardziej z powodu innych niż trenera, jednak są na tyle zagmatwane, iż najlepszym wyjściem dla klubu będzie zwolnienie menedżera?
Fakt, że większość trenerów korzysta z czasów spokoju na początku przygody jest truizmem, który nie powinien być rozwijany. Po pierwsze, nawet Ferguson został na wstępie przytłoczony pracą w United. "To cholernie wielki klub" powiedział do Bryana Robsona i Mornana Whiteside, a było to cztery lata przed tym nim udało mu się zatrzymać głosy niezadowolenia.
Wiele z najsłynniejszych triumfów w historii angielskiego futbolu pochodzi ze strony drużyn, znajdujących się na wiele gorszej pozycji niż United Van Gaala, jednak taka jest natura i najważniejsza rzecz w sporcie i życiu: zaufania. W Boże Narodzenie 1997 roku, Arsenal miał na koncie cztery porażki w sześciu ostatnich meczach, zajmując szóste miejsce ze stratą 13 punktów do lidera. Arsene Wenger był pod mocną presją, gdzie prasa twierdziła, iż jego szatnia jest podzielona, a on sam nie może już kupować więcej francuskich piłkarzy. Co teraz ważne - od tego momentu, nie przegrali żadnego meczu aż do maja, nie tylko wygrywając ligę, ale i prezentując najlepszy futbol w historii klubu. W styczniu 1984 roku, Howard Kendall został wybuczany po domowym remisie 0:0 w Puchare Anglii przeciwko Gillingham. W przeciągu 15 miesięcy, najlepsza drużyna w historii Evertonu wygrała ligę, Puchar Zdobywców Pucharów i także wcześniejszą edycję Pucharu Anglii.
W listopadzie 1992 roku, chwilę przed swoim drugim zwrotnym punktem w karierze w United - ściągnięciem Erica Cantony - drużyna Fergusona była jeszcze mniej produktywna niż ta Van Gaala: zdobyli zaledwie 19 bramek w 21 meczach tego sezonu i tylko 49 w 49 spotkaniach w roku kalendarzowym. Jedynym powodem dla którego nie kończyli meczów remisami 0:0 jak United Holendra jest fakt, że zazwyczaj sami tracili bramki. Jednak w odstępie kilku miesięcy, wygrali pierwszy tytuł mistrzowski od 26 lat, prezentując jeden z najlepszych futboli w historii United. W 1993 roku, strzelili 109 bramek.
Jest tak wiele przykładów - zimą 1981 roku, Liverpool był przyszłym mistrzem Anglii, jak i Europy. W sezonie 1980-81, The Reds zakończyli rozgrywki na piątym miejscu, a w Boże Narodzenie kolejnego sezonu, zajmowali 12 miejsce. W dobie social mediów, pojawiłoby się mnóstwo życzliwych głosów, że Bob Paisley zaprowadził klub tak daleko, jak tylko potrafił i pora się rozstać. Jednak w rzeczywistym świecie, Liverpool szturmem ruszył po mistrzowski tytuł, wygrywając 20 z pozostałych 25 spotkań. W kolejnym sezonie, ostatnim Paisleya przed emeryturą, zostali mistrzami na sześć kolejek przed końcem rozgrywek. Chwilę później w tej samej dekadzie, prasa przez niemal dwa lata dwoiła się i troiła, żeby doprowadzić do zwolnienia Bobby'egp Robsona, zanim ten poprowadził Anglię do półfinału mistrzostw świata we Włoszech, zostając narodowym bohaterem.
Są także tysiące przykładów spoza świata sportu, które również pokazują wartość cierpliwości i czasu, jak chociażby Pulp, Blackadder, Radiohead, Seinfeld czy Parks and Recreation. Gdyby byli menedżerami futbolowymi w 2016 roku, wszyscy zostaliby zwolnieni przed osiągnięciem wybitności. Nawet Rzym nie zostałby zbudowany. Projekt zostałby porzucony po kilku dniach z powodu trudności, nudnego stylu i niepowodzeń.
Oczywiście, nie mamy ostatecznych przykładów ludzi, którzy zostali niesłusznie zwolnieni, głównie dlatego, iż nie mamy równoległego świata, aby zobaczyć, co by się wydarzyło. Niemniej, są menedżerowie, którzy zdobyliby trochę więcej pucharów, gdyby dostali odrobinę więcej czasu. Na pewno nie trzeba tunelu do alternatywnej rzeczywistości, żeby uświadomić sobie, iż Real Madryt stał się ofiarą własnego żartu zwalniając Vicente de Bosque w 2003 roku lub jak bardzo karma pokarała Newcastle po zwolnieniu Bobby'ego Robsona w 2004 roku.
Del Bosque i Robson zostali zastąpieni przez Carlosa Queiroza i Graeme'a Sounessa - wspaniałych (kolejno) jako trener defensywy i ekspert, ale nie stojących nigdzie w pobliżu ludzi, których zastępowali. Wkrótce trawa po drugiej stronie płotu okazała się być obsesją. Gdyby każda drużyna Premier League, osiągała to, do czego jest zdolna według swoich fanów, każdego sezonu mielibyśmy pięciu mistrzów i nikt nie spadałby z ligi. We wrześniu, Garry Monk był szykowany jako kolejny selekcjoner reprezentacji Anglii, aby kilka tygodni później, stanąć w przegranej walce o swoje stanowisko w klubie.
Przed przełomowym momentem w karierze Fergusona w United, zwycięstwie 1:0 nad Nottingham Forest w trzeciej rundzie Pucharu Anglii sezonu 1989-90, Jimmy Hill przyznał, że Manchester United na rozgrzewce wyglądał jak przegrana drużyna. Lepiej wyglądać na przegranych podczas rozgrzewki niż w czasie meczu: przetrzebiony kontuzjami zespół zagrał w takim stylu, iż do dzisiaj wspomina się jego cudowność. W 2015 roku, piłkarze - świadomie lub nieświadomie - są o wiele bardziej skłonni rzucić ręcznik, kiedy okazuje się, że ich menedżer idzie prosto na ścięcie. Menedżerowie nie tracą szatni. Po prostu piłkarze zaczynają się ukrywać.
Stare porzekadło, że piłkarze wygrywają mecze, a menedżerowie je przygrywają, jeszcze nigdy nie było prawdziwsze. Siła zawodników jest ogromna, chociaż czasami złudna: w kwestii męstwa, nigdy nie byli słabsi niż teraz. W przypadku zwolnienia, Van Gaal powinien wezwać swoich graczy do zwolnienia samych siebie. Nikt nie może być oceniany przez krótkoterminowe trudności. Jeśli tak byłoby w normalnym życiu, wskaźnik rozwodów wynosiłby 99%. Jednakże, obecnie bycie menedżerem w futbolu jest bardziej jak romans niż małżeństwo, a Związek Menedżerów może być równie dobrze sponsorowany przez Tindera.
Nie jest to wina tylko piłkarzy lub prezesów; kibice także mają wpływ. Niektórzy myślą nawet, że klub to ich projekt na Kickstarterze. Im bardziej słyszalni, czy może bardziej widoczni fani w erze cyfryzacji, tym bardziej nierealistyczne wymagania - jak zastąpienie najlepszego menedżera wszech czasów kimś kto jest tylko dobry.
To nieuniknione, że w niedalekiej przyszłości, fani będą wybierać wyjściową jedenastkę za pomocą głosowania na stronie internetowej, w ten sam sposób decydując, czy menedżer powinien zostać zwolniony. Glazerom bardzo by się to spodobało. Płacący fani mają prawo do wyrażania dezaprobaty, oczywiście, że tak, ale jest cienka linia pomiędzy uzasadnioną krytyką, a bezsensownym beczeniem. Niestety nikt nie wie, gdzie ta linia się znajduje.
Media także się do tego mocno przyczyniają. W przeszłości, nagłówki sugerowały, że menedżer "mógłby" lub "powinien"; teraz "musi". Van Gaal MUSI stać przy linii bocznej i machać swoimi rękami. To piłka nożna, a nie ewakuacja ludzkości. Futbol potrzebuje objawienia. Powinniśmy odwołać sezon 2016-27 i dać każdemu rok wolnego, żeby stanął w kącie i przemyślał, co zrobił.
Łatwo powiedzieć, że kultura zwalniania menedżerów wymknęła się spod kontroli, ale nie jest łatwo znaleźć rozwiązanie. Sprawca nie tylko jest na wolności, ale jest na innym kontynencie, właśnie logując się na swojego iPada i pisząc, że Van Gaal to gów**. Jeśli świat futbolu nie znajduje morału w historii Fergusona, który powinien zostać zwolniony w 1989, 1995 i 2005, gdyby fani mogli decydować, niewielka jest nadzieja na zmiany. Prawdopodobnie trzeba przyjąć, że nasz świat tak będzie funkcjonować albo przynajmniej social media sprawią, iż wszyscy będą myśleć, że tak działa świat.
Barry Davies, najwybitniejszych komentator BBC, wyznał kiedyś, że "być może każde pokolenie otrzymuje komentarz ze swojego życia". Sprawdza się to także tutaj. Pep Guardiola i Jose Mourinho, najbardziej utytułowani trenerzy swojego pokolenia, nigdy nie zostali w miejscu przez dłużej niż cztery lata, a Guardiola był tak zmęczony w swoim ostatnim roku w Barcelonie, iż wątpię, że kiedykolwiek popełni jeszcze taki błąd. Carlo Ancelotti spędził osiem sezonów w AC Milanie, ale później, beztrosko powiększał swoje CV i konto w banku, wygrywając różne trofea z Chelsea i Realem Madryt, z krótką przerwą na PSG. Trzy lata brzmiały kiedyś jak minimum dla menedżera, ale obecnie, zaczynają wyglądać jak maksimum.
Dziennikarz Scott Anthony sugeruje, żeby zmienić w naszych umysłach co znaczy, zostać zwolnionym, a co zrezygnować. W innych sportach, jest to naturalne, w futbolu bardzo ciężko o zrozumienie. Kiedy Hashim Amla zrezygnował z bycia kapitanem reprezentacji krykieta RPA kilka tygodni temu, pojawiła się lekka krytyka, ale ogólnie towarzyszyło temu uznanie, że zrobił to, co uważał za słuszne. Patrzył na dobro zespołu.
"Za obopólną zgodą" jest jednym z najbardziej dziwnych eufemizmów w futbolu, ale jest używane szczerze. Pokazaniem, że można zrobić to lepiej. Nie jest to idealne rozwiązanie, ale nadaje się jako alternatywa, żeby menedżerowie nie byli traktowani jak kryminaliści, a kluby nie zwalniały kolejnego Alexa Fergusona zanim ten zdobył chociaż jedno trofeum.
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.