Lynryx: Wspaniały mecz, ciężko się do kogoś szczególnie przyczepiać. Wiadomo, że Evra w obronie nie nadąża, Ferdinand miał w sumie kupę szczęścia, a Young również nie mniej szczęśliwy, że wszedł na kwadrans przed końcem, gdy Diabły nie musiały już polegać na sile ataku.
Ryan - co za doświadczenie, przewidywanie ruchów przeciwnika, długie podania.... bardzo dobry pomysł Moyesa.
Całe trio napastników zagrało tak jak należy, Welbeck znakomicie ustawia się, rozciąga obrońców, pracuje w pressingu, Rooney lata po całym boisku nieustannie myśląc o możliwych podaniach, wreszcie van Persie dośrodkowuje i realizuje plan - strzela trzy bramki, z czego trzecia , z rzutu wolnego była wprost fantastyczna.
Valencia - cóż za szacunek dla tego człowieka. Mimo trudu rozegrał godzinę piętnaście, nieustannie dając z siebie wszystko. Naprawdę, podziwiam naszego pirata. Następnym razem proponuję przepaskę na oko, bo lewą nogę już ma drewnianą... ;) Coby nie było, wszystkie atuty Valencii wystarczyły, wiadomo na początku nie przyjął jak należy, popełniał pewne nietrafione decyzje, nieudane dośrodkowania - ale taki urok skrzydłowego, a jeśli grał w takim stanie, to wręcz należy wstać i klaskać, bo dał ekipie tyle ile mógł. Można nie dostrzegać geniuszu tego piłkarza, bo istotnie piłkarskim technikiem magikiem nie jest. Niemniej na szacunek prawdziwych kibiców na pewno zasłużył.
De Gea - najpewniej znów uratował nam D, nie miał co prawda aż tylu okazji do wykazania się, jak ostatnimi czasy się zdarzało, ale z każdej sytuacji, a w szczególności tej z 40' minuty wywiązywał się doskonale.
Pozostali piłkarze - tak jak należy, przy trudniejszym rywalu obrona pewnie dałaby ciała i sam De Gea nie zdołałby tego załatać, niemniej na ten mecz, zapewne dla United pełny emocji, to wystarczyło i dało mi pierwszy raz od dawna prawdziwą satysfakcję z oglądania naszych zmagań. :)
Oby tak dalej!