lecho: Powiem tak... z przebiegu meczu Bazylea nie zasłużyła na żadnego z goli, które strzeliła. Ale gra się strasznie niefartownie ułożyła - jeszcze United nie zdążyło się rozkręcić, a wpadła w sumie dość przypadkowa (gdyby nie zderzenie Vidica ze Smallingiem to by nic z tej akcji nie było) bramka, do której swoje trzy grosze dorzuciła cała obrona na czele z DDG. Patrząc na to jak Lindegaard bronił z Aston Villą zastanawiam się, czy to nie on powinien dzisiaj wyjść w pierwszym składzie.
Pomimo tego gola gra w pierwszej połowie wyglądała dobrze. I malkontenci niech sobie narzekają. Była fajna wymienność pozycji, zagrożenie ze strony Naniego i Younga, dobre piłki od Giggsa, nawet nielubiany przez większość Park fajnie się pokazywał. Świetnie podłączał się Jones, brakowało w zasadzie tylko wykończenia. Sytuacja, w której Rooney i Park nie trafili w piłkę powinna być pokazywana w futbolowych jajach, podobnie jak podwójne chybienie Younga :)
Po przerwie byłem niemal pewien, że United wyrówna ten mecz i nawet go wygra, tak duża była przewaga. Ale nic się nie działo - Rooney miał fatalnie nastawiony celownik a Bazylea grała autobusem w bramce. Serio, jak się ustawia 7-8 piłkarzy na linii 20. metrów, to najbardziej kreatywny pomocnik na świecie się o to rozbije. A Manchester sytuacje stwarzał, tyle że ich nie wykorzystywał.
Wpadła bramka na 2:0 i wydawało się, że będzie po meczu, ale gdzie tam! Ci co marudzą, że United nie mają charakteru, niech się przyznają że przez ostatnie 5 minut ściskali nerwowo kciuki wierząc w drugiego gola :) I najlepsze jest to, że on mógł wpaść! Reasumując: mecz przegrany przez błędy obrony, które bezlitośnie wykorzystała Bazylea, a na które kiepsko skalibrowany atak nie był w stanie odpowiedzieć.
Jeszcze po zdaniu o każdym z piłkarzy:
- De Gea: wg. mnie zawalił gola na 1:0, poza dwoma puszczonymi bramkami nie miał nic do roboty.
- Evra: jak zwykle solidnie podłączał się do ataku, tylko trochę za często mu Shaqiri uciekał.
- Ferdinand: jak na jego możliwości, przeciętny mecz.
- Vidic: było dobrze do momentu kontuzji.
- Smalling: poprawny mecz, dobrze się podłączał do przodu.
- Park: wielu kibiców go nie lubi, ale prawda jest taka że był jednym z aktywniejszych piłkarzy - zaliczył mnóstwo przechwytów, był pierwszy do sprintu pod własną bramkę i miał mało strat.
- Jones: bardzo dobry mecz na nietypowej pozycji.
- Giggs: dobry przegląd pola, świetne pojedyncze podania, kilka profesorskich dryblingów. Szkoda, że w kilku sytuacjach nie pociągnął gry sam ale i tak gdyby gole wpadły, to wszyscy by się nim zachwycali.
- Nani: po kiepskim początku nieźle się rozbujał i był groźny, choć jak zwykle miał kilka głupich strat.
- Young: szarpał, biegał, łamał do środka, ale na niewiele się to zdawało, bo wygrywał za mało indywidualnych pojedynków.
- Rooney: biegał, walczył, starał się... ale jak już dochodził do pozycji strzałowych to albo nie trafiał w piłkę, albo pudłował. Nie jego dzień.
Rezerwowi:
- Evans: poprawny, przyzwoity mecz plus gol.
- Welbeck: w pierwszej akcji po wejściu mógł zostać bohaterem, gdyby lepiej przyjął piłkę. Poza tym raczej mało widoczny, jeszcze bez formy z początku sezonu.
- Macheda: j/w, z tym że on przyjął sobie piłkę jeszcze gorzej :P