kris9: Żeby być kibicem Manchesteru United trzeba spełnić kilka warunków. Jednym z najważniejszych jest orzeczenie lekarskie stwierdzające zdrowe serce oraz brak problemów z nadciśnieniem tętniczym.
Dzisiaj przez 80 minut meczu cierpiałem katusze, ostatnie 10 minut było jak wskrzeszenie i ukojenie dla mojej duszy. Powoli się jednak przyzwyczajam, że nasi ulubieńcy serwują nam w tym sezonie prawdziwą huśtawkę nastrojów, myślę tutaj o poszczególnych spotkaniach jak i seriach spotkań. Jedyną rzeczą, która jest naszym wielkim atutem i jednocześnie cechą, która wyróżnia mistrzów to nasz charakter, wola walki i gra do ostatnich sekund. I to dziś po raz setny, pokazaliśmy w meczu z AV. Ale dlaczego tak musiało być?
Lubię dramatyczne spotkania, pełne emocji i zwrotów akcji, ale nie z udziałem Czerwonych Diabłów, szczególnie w tym sezonie, kiedy cały czas nieskutecznie gonimy Chelsea.
Na Villa Park powinniśmy pojechać dziś po pewne 3 punkty, nie ujmując klasie i charakterowi The Villans, ale biorąc pod uwagę ich obecne kłopoty organizacyjne i kadrowe, a także bardzo korzystny bilans z nimi w historii rozgrywek angielskich. Skończyło się kolejnym remisem i całe szczęście, bo większa część meczu wskazywała na pogrom MU, bo trzeba przyznać uczciwie, że mieliśmy dziś wielkie szczęście nie przegrywając tego meczu z 4 lub nawet 5 do 0. Nasze remisy, głównie wyjazdowe, są irytujące i nawet śrubowanie rekordu nie przegranych meczów w sezonie nie cieszy mnie tak bardzo, biorąc pod uwagę okupowanie w tabeli 2 pozycji ze sporą, można powiedzieć, już stratą do lidera. Cieszmy się, że The Villans razili dziś nieskutecznością i popełniali masę własnych błędów, a my potrafiliśmy w porę zareagować i wywieźć korzystny rezultat w kontekście przebiegu spotkania.
Atak Berbatov i Chicharito zagrał dziś słabo - Berba ma ode mnie główną nagrodę w kategorii utrudnianie, przeszkadzanie i spowalnianie gry, a Meksykanin, szczególnie w drugiej połowie za brak panowania nad piłką. W pierwszej odsłonie podobał mi się Rio, Vidic zagrał również całkiem nieźle w defensywie, ale niestety druga odsłona przekreśliła ich dokonania z pierwszej, bo dopuściliśmy rywali do wielu groźnych sytuacji. Chwała dla Vidicia za bramkę na 2:2. Do pomocy nie ma większych zastrzeżeń, szczególnie do Carricka, który z meczu na mecz gra coraz lepiej, ale jeśli chodzi o skrzydła Nani-Park mam bardzo mieszane odczucia. Fragmenty bardzo dobrej gry, przeplatane głupimi stratami. Portugalczyk zreflektował się wspaniałą końcówką spotkania, bo dużą jego zasługą był powrót MU do gry. Dodam tylko, żeby wrzucić kamyczek do jego ogródka, że coraz bardziej irytuje mnie w jego wykonaniu odpuszczanie gry i padanie plackiem na murawę po wątpliwych faulach. Piłkarzy Czerwonych Diabłów zawsze cechowała walka na maksa i nie poddawanie się jeśli nawet przelewała się krew, mi brakuje tego u Naniego.
Mam jeszcze jedną pretensje do SAF-a, mimo całej jego wielkości i kunsztu trenerskiego, po prostu nie mogę przeboleć, że od długiego już czasu ma tę jedną przypadłość oczekiwania na zmiany do ostatniej chwili. Można się było dziś przyczepić, że zmiany były dziwne biorąc pod uwagę, że goniliśmy wynik (schodzi dwóch napastników, wchodzi napastnik i pomocnik), jednak zmiany nie mogły się okazać złe, biorąc pod uwagę dyspozycję atakujących i co większa okazały się trafione. Obertan wniósł trochę ożywienia w grze, a Macheda mimo moich obaw strzelił bramkę kontaktową. Gdyby te zmiany przeprowadził SAF 20 minut wcześniej, prawdopodobnie wyjechalibyśmy z Villa Park z tarczą.
Czekam na Wigan, liczę za tydzień na pewne zwycięstwo, którego ostatnio tak bardzo mi brakuje.
Pozdro szczególnie dla fanów, którzy mają słabe serce - trzymajcie się :)