Leh: Strasznie się Marcus pogubił i ten wywiad też to pokazuje. Słuchałem tego filmu, czytałem cały artykuł, który opublikował. I, o ile po ludzku go rozumiem, o tyle mam poczucie, że on nie rozumie sedna problemu.
To sedno, jako jeden z nielicznych, rozumie Bruno. I choć i jego spotyka krytyka, to Bruno odpowiada na nią zawsze tak samo - ciężką pracą. Owszem, macha rękami, owszem, frustruje się, notuje głupie straty, partoli sytuacje... ale nigdy nie przestaje biegać. Kontuzja nie kontuzja, zmęczenie nie zmęczenie - chłop gra w każdym meczu i zawsze zostawia wszystko na boisku. Czasem to "wszystko" to wciąż za mało, bo jak nie masz formy, to zaangażowaniem wszystkiego nie nadrobisz. Ale tego zaangażowania Bruno nigdy nie brakuje - i dlatego Old Trafford zawsze za nim stanie, dlatego najczęściej usłyszymy "Bruno! Bruno!".
Marcus nie musi zrobić nic więcej, tylko wziąć przykład z kapitana. Nie wpada? Trudno, jakoś przebolejemy. Ale nie umiemy przeboleć, że przestaje biegać. I próbować.
Tu też kłania się Garnacho - OK, frustruje nas, że on idzie sam, że nie podaje, ale widzimy, że on robi wszystko, co może. Że nie boi się tej piłki, nie boi się kolejnego dryblingu, kolejnego strzału. A Marcus tę krytykę bierze strasznie do siebie. I przestaje próbować.
Pozostaje mieć nadzieję, że ta wypowiedź była mu potrzebna, żeby zrzucić jakiś balast i na City wyjdzie z pełnym zaangażowaniem.