Radomirus: majk
ciekawe jest to, że po przyjściu Ronaldo nagle ścianami tego szklanego domu okazali się właściwe wszyscy piłkarze na których opierała się nasza gra w poprzednim sezonie...
Możemy założyć oczywiście, że przy pojawieniu się nowego czynnika (Ronaldo) nawaliły wszystkie pozostałe same z siebie, ale możemy też założyć, że ten nowy czynnik miał wpływ właśnie na to, że te pozostałe czynniki nawaliły.
Co jest bardziej prawdopodobne?
Że Ronaldo jest pozytywnym czynnikiem i kompletnym przypadkiem zaczęło wszystko pozostałe nawalać z jego przyjściem?
Czy jednak skoro wszystko jako tako działało (nie twierdzę, że wyśmienicie, bo gdyby było wyśmienicie to my byśmy byli na szczycie a nie City) a to nowy czynnik spowodował destabilizację całości?
Hę? No co jest bardziej prawdopodobne?
Quebambino
Ile jeszcze razy napiszesz o tym "fartownym" drugim miejscu? Bo jest to zdecydowanie bardziej żenujące niż moje czepianie się Ronaldo. Kibicujesz temu zespołowi? Czy kibicujesz Ronaldo i to co udało się w zeszłym sezonie osiągnąć uważasz za jedno wielkie gówno bo Ronaldo nie było? Można zapomnieć bo graliśmy słabo i fartownie?
Sezon bez porażki na wyjeździe to fart....
Seria 13 meczy bez porażki (7.11 - 20.01) to fart?
Seria 14 meczy bez porażki bez porażki (30.01 - 9.05) to też fart?
Druga najlepsza ofensywa (73 bramki) to też fart?
Skończyliśmy 12 pkt za mistrzem - teraz brakuje nam (a jeszcze nie koniec sezonu a trudno powiedzieć abyśmy byli na fali wznoszącej) 22 pkt. Nawet optymistycznie zakładając (nie wiem skąd ten optymizm ale co tam), że wygramy 2 zaległe mecze to będzie strata 16 pkt...
... no kuźwa - wszyscy są winni tylko nie Ronaldo, który sprzedaje głodne kawałki o tym, że młodsi zawodnicy nie przychodzą do niego po radę, a ci młodsi zawodnicy jak go nie było jakoś byli w stanie grać zdecydowanie lepiej. Sprzedaje głodne kawałki o walce o TOP3 (ale ma mental - normalnie jest twardy jakby występował w jakimś propagandowym filmie pt. "Jak hartowała się stal") a na tą chwilę pytanie brzmi czy jesteśmy w stanie zakwalifikować się do Ligi Konferencji bo Wolverhampton zaraz nas może połknąć a Brighton też nie jest specjalnie daleko.
Większość meczy wyglądała jak obecnie? No (tu niecenzuralne) mać! Ja tam w zeszłym sezonie widziałem, że jak przegrywaliśmy (a przegrywaliśmy jako pierwsi całkiem często) to potem zespół parł aby to zmienić. I zazwyczaj im się udawało - albo doprowadzaliśmy do zwycięstwa albo przynajmniej do remisu. Teraz bohaterem jest De Gea a atak wygląda tak samo niezależnie czy wygrywamy czy przegrywamy - tzn. nie wygląda.
Zdobyliśmy tylko 74 pkt. No fakt - a przypominasz sobie początek zeszłego sezonu? Półtora miesiąca piłkarze oddychali rękawami na boisku bo przez brak okresu przygotowawczego nie mieli kondycji. W pierwszych 6 meczach - 3 porażki i 1 remis. W tym z Crystal Palace i Arsenalem, który wtedy dostawał bęcki właściwe od każdego. Graliśmy beznadziejnie ale zespół się zebrał do kupy i ruszył w górę tabeli. A dziś z Ronaldo tak jak wyglądały pierwsze 6 meczy zeszłego sezonu wygląda cały sezon...