» Jesse Lingard do tej pory rozegrał 154 spotkania w barwach Manchesteru United
Anglik wyjaśnił także, dlaczego za każdym razem wychodząc na boisko w koszulce Czerwonych Diabłów, na jego twarzy gości szeroki uśmiech.
------------------------------------------------------------
Zostaliśmy opieprzeni. Mówię o konkretnej suszarce.
Słuchajcie, wiem, że wszyscy mówią o suszarce sir Alexa. Od początku słyszałem te wszystkie historie. Były legendarne. Nigdy jednak nie widziałeś prawdziwej wściekłości, jeśli nie poznałeś mojego dziadka.
Stary, to był inny poziom.
To były czasy, gdy grałem w akademii Manchesteru United. Wszyscy mieliśmy po jedenaście lat. Graliśmy na wyjeździe ze Stoke. Wiecie, deszczowy wieczór i te sprawy. Nie graliśmy zbyt dobrze, więc temperamenty buzowały. Zabawne było to, że rodzice zawodników Stoke i United siedzieli obok siebie.
Więc jeden z ojców po stronie Stoke krzyczy do sędziego. Słyszałem, jak mój dziadek zaczyna go uspokajać. "Siadaj synu, siadaj synu".
Musicie zrozumieć, mój dziadek to prawdziwa stara szkoła. Tak naprawdę nigdy nie był nawet piłkarzem. W młodości grał w rugby i podnosił ciężary dla Wielkiej Brytanii. Nie zajął się na poważnie futbolem do momentu, gdy ja się urodziłem i zacząłem kopać swoją małą nadmuchiwaną piłkę. Mam swoje zdjęcie, gdy miałem 14 miesięcy i już nosiłem czerwono-czarne barwy. Nadal nosiłem pieluchy. Ledwo potrafiłem chodzić. Zawzięcie kopałem jednak piłkę na sofie w salonie.
Zawsze był ze mną dziadek. Każdego dnia. On i babcia pomogli mnie wychować. Bardzo często spałem na materacu w ich pokoju.
Mój dziadek nie wiedział zbyt wiele na temat piłki, ale widział, że ja się w niej zakochałem. Zaczął się więc uczyć. Miałem cztery lata, kiedy przyniósł treningi piłkarskie nagrane na kasetę VHS. Z jakiegoś powodu pochodziły z Japonii. Sam ten widok, wyobraźcie sobie. Wielki, twardy Anglik siedzi każdego ranka przez telewizorem z filiżanką herbaty i ogląda japońskie lekcje futbolu robiąc notatki. Później zabierał mnie do parku i uczył nowych zagrań. Byłem jeszcze za mały, piłka sięgała mi do kolan. Żeby wykonywać zwody, musiałem dosłownie nad nią przeskakiwać.
Byliśmy tam niemal każdego dnia.
Dziadek miał mnóstwo pasji. Chciał mi pomóc. W Warrington mieliśmy jednak ligę rugby, a on nie był pewny, jak dobrze sobie poradzę. Gdy zabrał mnie do akademii United, miałem siedem lat. Jeden z trenerów odciągnął go na bok i zapytał "Gdzie wy go trzymaliście?"
Od tamtego dnia, gdy dołączyłem do akademii, to stało się moim marzeniem. Nie trafiasz tam sam, niezależnie od tego, kim jesteś. Potrzebujesz wsparcia ludzi. Dziadek wspierał mnie każdego dnia.
Wróćmy jednak do mojej historii. Graliśmy przeciwko Stoke, męczyliśmy się w deszczu, mój dziadek krzyczy na ojca kogoś z drużyny przeciwnej. Napięcie jest wysokie, a my tracimy głowę na boisku. Ostatecznie przegraliśmy kilkoma bramkami, co dla United jest poważną sprawą. Nawet w wieku jedenastu lat. Rozbrzmiewa ostatni gwizdek, schodzimy z boiska i spodziewamy się ostrych słów od trenera w drodze do domu.
Nawet nie doszliśmy jednak do szatni.
Mój dziadek wchodzi prosto na boisko. "Ej, wy, chodźcie tutaj!"
Wszyscy patrzmy na niego zdziwieni.
On macha palcem i krzyczy "To hańba. Prawdziwa hańba. Nieprawdopodobne. Popatrzcie na siebie w lustrze. Zawiedliście swoje rodziny. Zawiedliście siebie. Zawiedliście ten herb. Nie dorośliście do tych koszulek! NIE DOROŚLIŚCIE DO TYCH KOSZULEK!"
Hahahahahaha.
Nie wiedzieliśmy, czy się śmiać czy płakać.
Ostatecznie dziadek dostał cztery mecze zawieszenia za kłótnie z innymi rodzicami. W ten sposób stał się legendą. Wszystko to z dobroci, wiecie o co chodzi? To po prostu charakter.
Bez niego nie miałbym szans tu dotrzeć. Trzeba pomyśleć o prawdopodobieństwie.
Kiedy po raz pierwszy dołączyłem do akademii, wpadłem na korytarzu na sir Alexa i zrobiłem sobie z nim zdjęcie. Prawdziwe zdjęcie. Kodak. Trzymaliśmy to zdjęcie w domu. Mój dziadek je wyjmował i mówił "Jest, oto on. Pewnego dnia będziesz dla niego grał".
Problemem było to, że byłem naprawdę mały. Nie mogłem nabrać wagi. Zajadałem się fast foodami, a wciąż byłem chudy. Mój dziadek zawsze pytał "Kiedy wyjdziesz ze mną do ogrodu? Musisz nabrać trochę mięśni".
Wylał beton w ogrodzie i urządził małą siłownię. Żadnej muzyki, tylko ciężary, stara szkoła. Tylko żelazne talerze. Sztanga. Ławeczka. Surowo.
Cóż, właściwie to nad drzwiami znajdował się ceramiczny talerz. Narysowany był na nim różowy flaming, który mówił "WITAM".
To była sprawka mojej babci. Poza tym było jednak surowo.
Pamiętam, że kiedy miałem dziewięć lat, poszedłem do biura Tony'ego Whelana, żeby zapytać, czy mogę już podnosić ciężary. Dziadek chciał to wiedzieć.
Tony odpowiedział, że nie mogę.
Zapytałem dlaczego.
Odparł, że mam dopiero dziewięć lat.
Zawsze wiedziałem, że moje rozmiary będą problemem. Chociaż dorastałem, ciągle topiłem się w swojej koszulce. Jest zdjęcie z turnieju Nike Cup, mój brat zawsze się z niego śmieje.
Graliśmy z Romą.
Miałem piętnaście lat, a wyglądałem na dziesięć.
Włosi też mieli piętnaście lat, w wyglądali na dwadzieścia pięć.
Pamiętam, że miałem obawy, gdy ich zobaczyłem. Musicie znaleźć to zdjęcie. Wyglądam jak maskotka, która biega po boisku, żeby rozbawić pozostałych.
Zabawne jest to, że wygraliśmy ten mecz. Wygrywaliśmy sporo meczów, a ja dobrze grałem. Nadal jednak nie rosłem. Gdy miałem 16 lat, wielu moich kolegów podpisywało zawodowe kontrakty, a mi takiego nie zaproponowano. Byłem zdruzgotany.
Szczerze, myślę, że by mi się nie udało, gdyby nie sir Alex. Pewnego dnia spotkał się ze mną i moimi rodzicami. Usadził nas w swoim biurze i powiedział "Trochę ci to zajmie, Jesse. Wierzymy w ciebie. Będziesz musiał być jednak cierpliwy. Nie będziesz gotowy na grę w pierwszym zespole do momentu, kiedy będziesz miał 22 czy 23 lata".
Nie mogę nawet opisać, jak wielka to była sprawa dla mnie i mojej rodziny. Pomyślicie, że byłem rozczarowany, ale kiedy taka legenda jak sir Alex w ciebie wierzy, to coś znaczy. Nie musiał się z nami spotykać i mi tego mówić.
Właśnie dlatego jest jednak sir Alexem, a Manchester United to Manchester United.
Nigdy nie zapomnę tego dnia. Nadal byłem w akademii i przechadzałem się korytarzami w Carringhton. Miałem chyba zły dzień i cały czas biłem się z myślami. Po prostu spaceruję korytarzami, kiedy nagle czuję uszczypnięcie w tył głowy.
Trzaśnięcie.
Mocne trzaśnięcie.
Odwracam się i myślę "Co jest..."
To był sir Alex, który delikatnie się uśmiechał.
Powiedział "Jak tam, chłopcze?"
Wiedział, co to oznacza. W ten sposób wiedziałeś, że cię lubi, gdy trochę się z tobą drażnił.
Przez kilka dni chodziłem później naładowany energią. Wiedziałem, że pewnego dnia dla niego zagram.
Nigdy nie zapomnę, jak sir Alex powołał mnie i Pogbę na ławkę rezerwowych w wyjazdowym spotkaniu z Newcastle. Mieliśmy 18, 19 lat. Pamiętam, że rozglądałem się po szatni i widziałem przygotowania tych wszystkich legend. Scholes, Rooney, Rio, Giggsy.
Razem z Pogsem zajęliśmy miejsca na ławce. Wiecie, byliśmy przyzwyczajeni do gry w rezerwach przy 200 kibicach. Tutaj było ich 50 tysięcy. Patrzyłem na wielką szklaną ścianę i się trząsłem. Spojrzałem na Pogsa w stylu "Jeśli menadżer wpuści mnie na boisko, to się posikam ze strachu".
Na szczęście spędziłem cały mecz na ławce. Był to jednak dla mnie wielki moment. Zostałem wrzucony do ognia i mogłem nosić koszulkę dla sir Alexa. To dodało mi wiary.
Prawda jest taka, że prawdopodobnie nie byłem jeszcze gotowy. Teraz to widzę. Sir Alex miał rację na naszym spotkaniu. Nie wiem, jak to zauważył, ale miał rację. Musiałem spędzić następne trzy lata na okrzepnięciu. Byłem wypożyczony do Leicester, Birmingham i Brighton. Te doświadczenia były mi potrzebne. Kiedy dojdziesz na szczyt, ludzie dostrzegają przepych i luksus, lecz nie widzą, co się na to złożyło. Nie widzą życia w Leicester, tęsknoty za rodziną, wątpienia w siebie i zastanawiania się, czy ci się uda.
To zabawne, że niektórzy ludzie krytykują mnie za to, że ciągle uśmiecham się na boisku. Nigdy nie przestanę być sobą. Nigdy nie przestanę cieszyć się futbolem. Nigdy nie zdejmę uśmiechu z twarzy po przekroczeniu linii, ponieważ wiem, co znaczy noszenie tej koszulki. Wiem, jakie mam szczęście, że mogę utrzymywać się z piłki i reprezentować ten herb. Nawet na minutę nie przestanę się tym cieszyć.
Wszystko mogło się potoczyć inaczej. Gdy w końcu zadebiutowałem w United w spotkaniu przeciwko Swansea w 2014 roku, miała to być nagroda za całą ciężką pracę, ból i lata spędzone poza domem. Cała moja rodzina była na trybunach Old Trafford. Miałem 22 lata, dokładnie tak, jak przewidział sir Alex.
To było to. Udało nam się.
Później doznałem kontuzji kolana po dwudziestu minutach.
Słyszałem ten dźwięk i od razu wiedziałem. Pamiętam, że po meczu mój brat miał łzy w oczach. Wiedział, co to oznacza. To nie była tylko kontuzja. Chodziło o czas. To było wszystko.
Byłem poza grą przez sześć miesięcy. Nie mogłem trenować. Nie mogłem chodzić. Nie mogłem nic zrobić. Leżałem na sofie i oglądałem United w Match of the Day. Byłem przybity. To był prawdopodobnie najgorszy moment mojego życia. Byłem w depresji. Dno, naprawdę. Dosłownie wyrywałem sobie włosy, taki byłem sfrustrowany. Miałem jednak czas, by pomyśleć o swoim życiu. Uświadomiłem sobie, że to wszystko może się bardzo szybko zakończyć. Nawet jeśli masz talent i ciężko pracujesz, nic nie jest zagwarantowane.
Dotarcie na dno uświadomiło mi, że muszę doceniać każdą możliwość nałożenia tej koszulki. Wszystko może bardzo szybko się skończyć.
Minęło czternaście pełnych miesięcy, zanim ponownie miałem szansę zagrać w koszulce United.
Od tamtego czasu nie przestałem się uśmiechać.
Jeśli ci się to nie podoba, to trudno. Nie zmienię się.
W tej grze wszyscy mamy różne ścieżki. Jest tyle rzeczy, których nie dostrzegacie. Wiecie, co jest dla mnie szalone? W 2012 roku siedziałem w hotelu i jadłem obiad, ledwo dostawałem szanse w Leicester. W tej samej szatni byli Jamie Vardy czy Harry Kane, którzy zmagali się z podobnymi problemami. Staraliśmy się po prostu rozegrać jakiś mecz w Championship.
Sześć lat później wychodzimy na boisko w półfinale mistrzostw świata reprezentując Anglię.
Jak można to wyjaśnić?
Zeszłe lato w Rosji dostarczyło mi najwięcej radości w całym życiu. Może to brzmieć dziwnie, jeśli weźmie się pod uwagę presję związaną z mistrzostwami świata. Śmiałem się jednak każdego dnia. Z Garethem Southgate'em i jego sztabem wszystko było pozytywne. Byliśmy niesamowicie dobrze przygotowani. Tylko popatrzcie na nasze stałe fragmenty gry i rzuty karne. Mogliśmy także wyrażać siebie na boisku. Byliśmy jak rodzina, a żarty z tymi chłopakami to było 10 na 10. Mówię o naprawdę zabawnych ludziach.
Kieran Trippier... TRIPPS... Żartowniś.
Danny Welbeck... WELBZ... Żartowniś.
Marcus Rashford... BEANS... Brak żartów.
(To żart.)
Z Welbzem... nawet nie potrafię tego wytłumaczyć. Nawet nie musi nic mówić. Wystarczy, że stoi obok i robi te swoje miny, co już cię rozśmiesza.
Zawsze będę pamiętał każdy mecz tych mistrzostw. Jednym wspomnieniem, jakie zabiorę ze sobą do grobu, będzie rosyjski roller coaster. Kiedy tylko to wspominam, niemal sikam ze śmiechu.
Byliśmy nieco odizolowani, więc sztab organizował różne aktywności, żeby nas zrelaksować. Pewnego dnia wybraliśmy się do wesołego miasteczka. Cały skład. To jeden z tych dni, które wspominasz z dzieciństwa, czysta zabawa. Ustawiliśmy się w kolejce do roller coastera, wyglądał na dość straszny. Jest tam syrena, która rozbrzmiewa tuż przed startem.
Jak syreny w wielkich fabrykach, które mają cię ostrzec. Ruszamy.
Doszliśmy do początku kolejki i wspinamy się na swoje siedzenia. Mają te wielkie metalowe klamry, które automatycznie opadają i cię blokują.
Z jakiegoś powodu, klamra Welbza się nie zatrzasnęła.
Siedział tuż za mną i na początku to wyglądało na żart. "Ej, moja klamra się nie zablokowała. Powiedz temu facetowi. Gdzie jest ten gość?"
Minęło kilka sekund i wszyscy byli zapięci, a on zaczął panikować. "Ej, powiedzcie temu facetowi!"
Nagle, rozbrzmiewa syrena.
Welbz zaczął krzyczeć.
Dosłownie wysiadł i zeskoczył.
Syrena była chyba do czegoś innego, ponieważ nic się nie stało. Siedzieliśmy tam i się relaksowaliśmy, a Welbz biegał, krzyczał i panikował. Pracownicy parku patrzyli na to z zażenowaniem.
Ahhhhh, prawie się posikaliśmy.
Jego twarz, stary. Wyglądał jak umarlak, to niesamowite. Nigdy tego nie zapomnę.
Od kiedy byłem dzieckiem, nie miałem tyle radości z gry w piłkę. Najlepszą częścią tego wszystkiego były nagrania, które pokazywały, ile radości dajemy swojemu krajowi. Jak z tą piosenką "It's Coming Home". Wiemy, że wszystko zaczęło się od żartu. Później nadal nim było, choć może nie do końca? Następnie wszystko stało się rzeczywistością.
Wierzyliśmy w to w stu procentach. Do dzisiaj czuję, że mogliśmy zrobić więcej. Nadal czuję się rozczarowany spotkaniem z Chorwacją. Nie byliśmy zadowoleni z samego bycia w półfinale, byliśmy zdewastowani. Uważam jednak, że to, co osiągnęliśmy tamtego lata, było większe od samego wyniku.
W futbolu chodzi o zdobywanie trofeów. Zawsze tak będzie. My jednak odrobinę zmieniliśmy nastawienie całego kraju. Mam nadzieję, że pokazaliśmy, iż da się grać z pasją, pozytywnym nastawieniem i uśmiechem na twarzy, a nadal osiągać rezultaty.
W naszym składzie było mnóstwo młodych chłopaków. Wielu graczy, w których wątpiono. Wielu, których droga była bardzo długa.
Moim zdaniem udowodniliśmy, że dorośliśmy do tej koszulki.
Niestety, mój dziadek nie mógł przyjechać do Rosji. Śledził jednak wszystko w domu, a moja babcia zachowywała wszystkie gazety. Po mojej bramce z Panamą, jedna z gazet wydrukowała duży artykuł na temat tego, jak dziadek pomógł mnie wychować.
Nadal ma tę gazetę w pokoju. Kiedyś wpadłem do niego na herbatę i mi ją pokazał. Pamiętał małe momenty z tych mistrzostw. Powiedział "Zobacz, tu jest napisane, że dziadek Jessego, Ken, jest byłym ciężarowcem".
Zaczął się śmiać i pokazał na siłownię w ogrodzie.
"Byłym ciężarowcem? Byłym... nonsens".
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.