Menadżer Manchesteru United
oskarżył 43-letniego Anglika o ciągłą krytykę boiskowych poczynań Czerwonych Diabłów.Paul Scholes dorastał marząc o grze dla Manchesteru United. Odbijał piłkę o płot w pobliżu domu rodzinnego na przedmieściach Manchesteru tak często, że sąsiedzi składali skargi do lokalnych władz. Zdecydowano się na umieszczenie znaku zakazującego gry w piłkę nożną. Mimo wszystko, młodzian kontynuował swoją praktykę, gdy sąsiadów nie było w domu.
Podczas wakacji na Ibizie w wieku dziesięciu lat, Scholes spędził większość czasu w cieniu, kopiąc piłkę do siatkówki o ścianę w pobliżu plaży. "To prawdopodobnie była dobra rzecz" powiedział później Anglik. "Nie chciałem się opalać, zawsze doznawałem poparzeń".
Jego pierwsza wizyta w szkółce United przypadła na 13. rok życia. Scholes wspomina ten dzień jako jeden z najważniejszych w swoim życiu. Codziennie przed pójściem spać, Paul polerował swoje "złote" ochraniacze z wizerunkiem Bryana Robsona i myślał o Old Trafford.
Lojalność to rzadkie zjawisko w futbolu. Lojalność połączona ze skromnością i dobrym wychowaniem jest jeszcze rzadziej spotykana. Przeprowadziłem wywiady z dziesiątkami sportowców podczas prawie dwóch dekad pracy dla
The Times, ale żaden z nich nie był jak Scholes. Poznałem go podczas jego ostatniego sezonu na Old Trafford. Był uprzejmy i zaskakująco szczery. Co ważniejsze, był niezmiernie oddany klubowi, w którym spędził całą swoją karierę. Poprowadził go też na czołówki sportowych gazet.
"Zawsze denerwowałem się wychodząc na boisko, ponieważ tyle to dla mnie znaczyło. Miałem oferty z innych klubów, ale dlaczego miałbym opuścić najlepszy klub w kraju, któremu kibicowałem od dzieciństwa? W dodatku grałem dla fantastycznego menadżera. Myślę, że ludziom można zawrócić w głowie pieniędzmi. Oni uważają, że gdzieś indziej trawa jest bardziej zielona. Sądzę, że mój długoterminowy sukces wynikał z trzymania się klubu, który kochałem", wyjaśnia Scholes.
To nie są puste słowa. Scholes był jednym z niewielu współczesnych piłkarzy, który zrezygnował z usług agenta. Po prostu jego prawnicy sprawdzali szczegóły kontraktu, a on składał podpis w wykropkowanym miejscu. Jego przypuszczenie, że mógł zarobić więcej pieniędzy w trakcie kariery, jest słuszne. Prawdą jest także to, że jego długowieczność i specjalne miejsce, jakie zajmuje w sercach kibiców Manchesteru United, jest wynikiem przywiązania do klubowych barw.
Skromność środowiska, w jakim wychowywał się Paul Scholes, została potwierdzona podczas pierwszego zagranicznego wyjazdu z United, gdy nastolatkowi podano spaghetti. "Nigdy o tym nie słyszałem. Jadałem zwyczajne posiłki; jajka, frytki i fasolę. Podczas turnieju w Szwajcarii z Brianem Kiddem, podano nam między innymi makaron. Nie byłem przekonany, ale okazał się całkiem smaczny. Moja dieta się poprawiła wraz z rozwojem w United. Moim ulubionym daniem pozostaje jednak kurczak z frytkami i fasolą".
Kiedy Paul przeniósł się do pierwszego zespołu, szybko stał się jego filarem. Jego umiejętność gry na małej przestrzeni oraz doskonałość w podaniach wytworzyły połączenie z resztą drużyny. Scholes był chwalony przez takich graczy jak Xavi Hernández, Zinédine Zidane czy Andrés Iniesta. "Jego geniusz w grze był kompletny" powiedział Gary Neviile. "Najlepszy piłkarz, z jakim miałem okazję grać" dodał Wayne Rooney.
Cristiano Ronaldo powiedział mi, że Scholes był nie tylko najlepszym zawodnikiem, z którym grał, lecz także najdokładniejszym. "To był geniusz" twierdzi Ronaldo.
Ta precyzja, w połączeniu z sarkastycznym poczuciem humoru, czasem wpędzały Scholesa w kłopoty. "Moim ulubionym zajęciem było kopanie piłki w stronę różnych ludzi, by przetestować swoją dokładność. Raz piłka uderzyła w głową Phila Neville'a. To było najzabawniejsze. Ja się śmiałem, choć tak naprawdę to było trochę niebezpieczne".
"Phil zdecydował, że przebiegnie kilka długości boiska w Carrington. My siedzieliśmy na murawie i się rozciągaliśmy. W pobliżu leżała piłka, a Phil oddalił się na odległość 40 jardów. Po prostu kopnąłem w jego stronę i wyszło idealnie. Futbolówka uderzyła go w bok głowy. My wybuchnęliśmy śmiechem. On się nie śmiał, choć nie było po nim widać złości. Phil jest zwyczajnie zbyt miły, żeby się denerwować".
Skromność Scholesa jest dobrze znana, ale jednocześnie idzie w parze ze szczerością. Kiedy rozmawialiśmy o Potrójnej Koronie, osiągnięciu będącym symbolem angielskiego futbolu, Paul zaprzeczył, że miał udział w tym triumfie. "Byłem zawieszony na finał. Według mnie, trzeba zagrać w finale, by móc powiedzieć, że zdobyło się puchar". Zaprotestowałem mówiąc, że walnie przyczynił się do zwycięstw zespołu w poprzednich rundach. "Tak, ale to finał jest najważniejszy. Mnie nie było wówczas na boisku".
Życie nie zawsze jest dla niego łatwe. Jego młodszy syn, Aiden, cierpi na poważny autyzm. Scholes opowiada o tym z łapiącą za serce szczerością. Kiedy opowiada o drodze, jaką przeszedł wspólnie z żoną oraz o wsparciu zapewnionym przez dwójkę swoich pozostałych dzieci, jesteśmy bliscy łez. Paul dba o swoją prywatność i dlatego nie zgodził się na publikację tego fragmentu rozmowy. Mam nadzieję, że pewnego dnia zmieni zdanie. To mogłoby stać się inspiracją dla innych rodzin.
Scholes chciał stać się trenerem po zakończeniu piłkarskiej kariery, ale Manchester United zdecydował się na zatrudnienie Ricky'ego Sbragii do zespołu rezerw. Paul został także odrzucony przez Oldham, gdzie chciał objąć posadę menadżera. Jako ekspert, Scholes krytykował niektórych piłkarzy Manchesteru United, na przykład Paula Pogbę. Zawsze jednak robił to z perspektywy kibica, który chciałby widzieć, jak United osiągają pełnię swojego potencjału. To klub, który w 2013 roku wygrał ligę z przewagę jedenastu punktów. Później tylko raz znalazł się w pierwszej czwórce, mimo wydania 700 milionów funtów.
"Kiedy zostałem ekspertem, po prostu wypowiedziałem swoje przekonania. Ludzie stwierdzili, że po dwudziestu latach milczenia, zostałem chodzącym materiałem na ostatnią stronę gazety" powiedział Scholes w wywiadzie dla
Daily Mail tuż przed Świętami. "To bardzo mi się nie podobało. To nie tak, że nie chciałem mówić komplementów. Po prostu wygłaszałem szczerze swoje poglądy".
To doprowadza mnie do sedna tego artykułu. W poniedziałek José Mourinho wziął Scholesa za cel. Skrytykował jego pracę w roli eksperta, zganił jego opinię oraz wyśmiał chęć podjęcia pracy w zawodzie szkoleniowca. Jest to rodzaj chamstwa, który zaczęliśmy utożsamiać z Portugalczykiem.
Mourinho miał prawo bronić swoich zawodników. Udało mu się także, w środku całego wywodu, pochwalić piłkarskie dokonania Paula Scholesa. Większość fanów United była jednak w szoku, kiedy usłyszała komentarz menadżera odnośnie zarobków Paula Scholesa i Paula Pogby. "To nie wina Pogby, że zarabia dużo więcej od Scholesa" powiedział Mourinho. Kibice wiedzą, że Scholes zarobił na Old Trafford mniej niż mógł, ponieważ kochał ten klub. Mniej dbał o pieniądze, a bardziej o zapewnienie United kolejnych sukcesów.
Mourihno jest najemnikiem z małym zrozumieniem dla lojalności wobec czegokolwiek innego od własnego ego. Portugalczyk przesadził krytykując lokalność Scholesa. Wyśmiane zostały cechy, dzięki którym Scholes zasłużył na uznanie tak wielu ludzi w świecie futbolu. To także odbiło się w stronę Mourinho. Kontrast był zbyt duży, gdy człowiek o tak niewielkiej kulturze osobistej skrytykował jednego z najbardziej poważanych ludzi w futbolu. Zarówno jako człowieka, jak i żołnierza Manchesteru United. Mourinho nie nadaje się do wiązania sznurówek Paula Scholesa.