kckMU: Jedyne czego zazdroszczę codziennej piłce w Hiszpanii to tego, że tamtejsze legendy klubów wypowiedzą się kilka razy na sezon. Mówią jako byli piłkarze/tudzież wciąż kibice danej drużyny i to by było na tyle. W przeciwieństwie do tego, co dzieje się na wyspach, gdzie każdy były piłkarz jest "ekspertem" wywołującym wymioty jest to zdrowe.
Zresztą, jak Scholes nie pociśnie piłkarzy na przemian z trenerem, to jest jeszcze Giggsy, który tylko czeka na posadę Mourinho, gdyż jak wiemy jaśniepan nie chce postarać się o prace w mniejszym klubie. Jeśli nie oni to uruchamia się zaś Neville, lub już zdecydowanie nasz ulubieniec, wielokrotny mistrz Anglii i zakochany w zakompleksionym Poolu Carragher. O panach z drugich lig angielskich, trzecich irlandzkich itd. wspominać nie będę, bo oni mogą sobie pieprzyć od rzeczy ile wlezie. Nasi byli piłkarze powinni jednak, przynajmniej publicznie, wesprzeć drużynę.