Griever: Wiec widzisz, Koryt. Marketing i ekonomia behawioralna to są rzeczy, którymi interesuję się od 4 lat, natomiast od lat 2 studiuję. Znam trochę mechanizmy funkcjonujące przy ustalaniu strategii promocji, a że psychologia społeczna to mój drugi konik, wiem co może spowodować sytuacja, gdy przyjeżdża do określonego kraju mocna drużyna, jedzie wszystkim dupę po 5-0 w każdym meczu, po czym wraca z obczyzny na rodzimą ziemię. Mecze muszą dostarczać emocji, a miejscowi kibice muszą czuć się dumni, ze ich drużyna strzeliła bramkę Manchesterowi. Z całego tournee był tylko jeden mecz bez żadnej bramki przeciwnika. Ale mniejsza z tym.
Nielegalne jest sprzedawanie meczów. Przypomnę jeden mecz:
Dania - Szwecja na ME 04. Mecz grupowy, awansuje wygrany, przegrany odpada. W przypadku remisu, obie drużyny awansują. Było mnóstwo zastrzeżeń do tego meczu, ale przepisy nie zabraniały im grać o remis. A mówimy tutaj nie tylko o meczu o punkty, ale meczu Mistrzostw Europy.
A co w przypadku towarzyskiego meczu tournee?
Granie na Chicharito było oczywiste - miał strzelić ostatnią bramkę dla klubu. Gdyby nie udało mu się tego zrobić, to pewnie w 45 minucie pierwszej polowy Chivas wywalczyłoby rzut karny (z dużą pomocą drużyny przeciwnej).
To był mecz promocyjny, tak jak reklama w telewizji. Jego dwoma głównymi celami były: pozycjonowanie klubu w podświadomości kibiców oraz przygotowanie kondycyjne do sezonu.
Wynik mógł wspomóc tylko i wyłącznie cel pierwszy. Do drugiego nie miał się nijak. Tylko ciężko niektórym to zrozumieć, bo ta teoria wyłamuję się z powszechnie przyjętych schematów.
Jest szansa, że się mylę, oczywiście. Daje jej takie 10 %. To całkiem sporo. Jednak biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności - w 90 % jestem przekonany, że ten mecz miał się skończyć określonym wcześniej, orientacyjnym wynikiem. Dużo bramek, MU nie wygrywa tego spotkania (mogłem to obstawić u tego buka...).
No właśnie, Aguś, czego to ludzie nie wymyślą. Tylko Twój problem polega na tym, że to nie ja to wymyśliłem.