Kolegakolegi: Moyes wszedł do drużyny z dużo mniejszymi problemami kadrowymi, która grała za poprzedniego trenera bardzo podobnym systemem do tego, którego on sam używa. W dodatku można śmiało powiedzieć, że wielu piłkarzy Evertonu zjada niektórych zawodników United samym zaangażowaniem. Oni gryzą trawę, nasi machają rękami i narzekają jeden przez i na drugiego. Kogo wolałbyś mieć na napadzie - Hojlunda czy Beto? W środku pola lepszy duet Doucoure i Mangala (akurat on w tej chwili z urazem) czy Bruno i Ugarte? Porównaj sobie sposób w jaki chce grać Moyes, a jaki styl preferuje Amorim - który twoim zdaniem jest łatwiejszy w egzekucji na boisku? Mówienie "a Moyes to od razu robi w Evertonie wyniki" bez spojrzenia na jakikolwiek szerszy kontekst, jest zwyczajnie idiotyczne. Robota Amorima jest nieskończenie trudniejsza już chociażby ze względu na aspekt psychologiczny. Piłkarze Evertonu mają świadomość, że wszyscy skazują ich na spadek, a w najlepszym wypadku dolną połowę tabeli. Oni mogą tylko pozytywnie zaskoczyć. Zawodnicy United z każdej strony są atakowani tym, że wyniki są złe, że taki klub nie powinien być w dolnej połowie tabeli, niektórzy wymyślają bajki o potencjalnym spadku. Efekt tej presji, którą mają ze wszystkich stron, którą pewnie niektórzy z nich nakładają sami na siebie, jest widoczny w każdym meczu. Gdyby United byli na 6 miejscu, Garnacho wykończyłby swoją szansę bez problemu, Hojlund pewnie też skończyłby mecz z bramką, bo presja byłaby znacznie mniejsza. Nie jest to też coś, za co specjalnie można mieć do nich pretensje, bo z psychiką cholernie ciężko wygrać. Dzisiejszy mecz, paradoksalnie, jest dobrym sygnałem, bo gra sama w sobie nie wyglądała źle. Patrząc na całokształt, stworzyliśmy więcej, niż Spurs i z lepszym wykończeniem, wygralibyśmy ten mecz be większych problemów i jest to spory postęp w stosunku do ostatnich kilku spotkań. Kwestia, czy zawodnicy będą w stanie do dostrzec i pójdą za ciosem w kolejnych meczach, czy odbiorą tę porażkę jako kolejny cios na szczękę i na tym przebłysku się skończy. Dla jasności, bo już widzę, jak ktoś mi wypisuje bzdury, że niby moim zdaniem z tą drużyną nie jest nic nie tak - lwia część składu nie nadaje się do tego projektu i to nawet nie chodzi o umiejętności, bo w formie każdy z tych zawodników potrafi rywalizować na najwyższym poziomie. Problemem są odporność psychiczna i ambicja. Jeśli nie potrafią się odciąć od krytyki i wykonywać swojej pracy na 100%, kiedy klub jest w złej sytuacji, to znaczy, że nie potrafiliby też odciąć się od pochwał i dawać z siebie 150% w walce o tytuły. Zmiany kadrowe jak najbardziej są potrzebne, ale do lata trzeba się pogodzić ze świadomością, w jakiej sytuacji jesteśmy i dlaczego. To nie wina Amorima, Sir Jima czy Ineos. To wina polityki kadrowej, prowadzonej przez 2 dekady, która musiała doprowadzić w końcu do brutalnej pobudki. Jeśli szukamy winnych tego stanu rzeczy, to najwięcej złego zrobili właściciele - rodzina Glazerów.