Schmeichel uważa, że hasła „Glazers Out” wykrzykiwane przez kibiców nie przebiją się do świadomości amerykańskich właścicieli.
– Łatwo krzyczeć: Glazerowie wynocha! Ale ile trzeba byłoby zapłacić za klub? Trzy, cztery a może pięć miliardów dolarów? Kto ma takie pieniądze, aby kupić klub? – mówi Schmeichel cytowany przez
CBS Sports.
– Jeśli spojrzysz na potencjalnych inwestorów, to czy sprawią, że klub będzie miał się lepiej? Będzie po prostu inaczej. Są oczywiście pewne przykłady, ale nikt nigdy nie kupował klubu za taką cenę.
– Wolałbym, abyśmy pracowali z Glazerami, bo w rodzinie widać skłonność do współpracy. Trzeba pracować z Glazerami, aby ten klub stał się klubem, którym powinien być.
– Myślę, że każdy czuje to, że rodzina Glazerów jest trochę odcięta od klubu. Teraz ich widać, ale nie ma ich w klubie co tydzień. Nie widać Joela Glazera, który występowałby przed kamerami i mówił o klubie. To frustruje wielu kibiców.
– Mamy takich właścicieli, ale z zewnątrz to wygląda tak, jakby im nie zależało, chodziło tylko o pieniądze. Nie sądzę, aby tak było. Moim zdaniem są bardzo dumni z posiadania Manchesteru United. Jest natomiast potrzeba restrukturyzacji i tego, jak klub jest zarządzany.
Schmeichel potępił sympatyków Manchesteru United, którzy
w niedzielne popołudnie wdarli się na murawę Old Trafford.– Nie sądzę, aby grupa, która przedarła się na stadion, to zagorzali kibice. Moim zdaniem to idioci i wichrzyciele. Nikt z nich nie pamięta dobrych czasów. Niektórych z nich nie było jeszcze na świecie, gdy Glazerowie przejmowali klub.
– Zagorzali kibice, prawdziwi fani, wyrażają swoją opinię. Ale robią to na odpowiednim poziomie. Nie są głupi. Nie stawiają nierealistycznych żądań. Wywierają natomiast presję, generują pomysły.
– W ostatnich dwóch tygodniach dowiedzieliśmy się, że jeśli będziemy trzymać się razem, pokażemy nasz sprzeciw wobec pomysłów, co do których się nie zgadzamy, to jako duża grupa będziemy mieć na to wpływ. Myślę, że futbol, nie tylko Manchester United, jest teraz na rozdrożu.
– Pojawiła się niesamowita szansa, aby zmienić kierunek. Coś, co moim zdaniem było potrzebne od bardzo dawna – dodaje Schmeichel.