Robin van Persie to kolejny z byłych piłkarzy Manchesteru United, który zamieścił swój artykuł na oficjalnej stronie internetowej klubu z Old Trafford.
» Robin van Persie zdobył 58 bramek w 105 meczach w barwach Manchesteru United
Holenderski napastnik wrócił wspomnieniami do swojej gry dla ekipy Czerwonych Diabłów oraz zdobytego w sezonie 2012/2013 tytułu mistrzowskiego.
-------------------------------------------------------------------------------------
Przyszedłem do Manchesteru United, żeby wygrać Premier League.
Kiedy ten moment nadchodzi i wiesz, że to osiągnąłeś, odczucie jest wyjątkowe.
Zamykasz oczy, wznosisz ręce w górę i czujesz tylko czystą radość.
Od momentu mojej przeprowadzki na Old Trafford minęło niemal siedem lat, ale kiedy patrzę wstecz, pamiętam, że było wspaniale od pierwszego dnia. Transfer przeprowadzono dość późno. Przyjechałem chyba w piątek, a poniedziałek graliśmy na wyjeździe z Evertonem. Było dobrze, odbyłem dwie sesje treningowe, lecz oczywiście przegranie pierwszego meczu nie było wymarzonym początkiem.
W kolejnym tygodniu graliśmy u siebie z Fulham, a ja zdobyłem ładną bramkę. Wygranie pierwszego domowego spotkania i strzelenie gola zawsze jest niezłym początkiem. Trafienie było ekscytujące, gdyż nigdy nie wiesz, jak ci się ułoży w nowym klubie. Szybkie zdobycie bramki było dla mnie wspaniałą sprawą.
Myślę, że mój wiek był jednym z powodów, dla których udało mi się szybko dopasować. Grałem w Anglii przez osiem lat, więc przyzwyczaiłem się do tego stylu gry. Dla United nie chodziło o pozyskanie młodego zawodników. Byłem przyzwyczajony do gry w Anglii. Jasne, musisz się przyzwyczaić do nowych kolegów, lecz było mi łatwiej, niż osiem lat wcześniej w Arsenalu. Musiałem się nauczyć nowego języka i przyzwyczaić do nowego kraju.
Przychodząc do United, dołączyłem do drużyny, która zawierała już pięciu czy sześciu doświadczonych graczy.
Carrick, Vidić, Scholes, Ferdinand, Giggs. Tacy zawodnicy!
Pod tym kątem był to dla mnie plus, ponieważ w Arsenalu byłem jednym z najstarszych piłkarzy. Kiedy się starzejesz, musisz się mierzyć z nieco innymi rzeczami. Nie musiałem robić zbyt wiele poza boiskiem, ponieważ wszystko było już na miejscu. Starsi zawodnicy z dużym doświadczeniem wyznaczali standardy. Ja mogłem po prostu cieszyć się treningami. Wszystko zostało dobrze przygotowane przez sir Alexa Fergusona. René Meulensteen przeprowadzał sesje treningi, a starszyzna upewniała się, że zarówno na boisku, jak i poza nim, odpowiedni poziom zostanie zachowany. Ja nie musiałem przejmować się zbyt wieloma rzeczami.
Musiałem się po prostu cieszyć tym czasem.
Tak też zrobiłem.
Wydaje mi się, że zakończyłem pierwszy sezon z 26 golami. Muszę jednak oddać za to zasługi moim kolegom. Zawodnikom grającym za napastnikiem było bardzo trudno podawać, ponieważ dogranie musi mieć odpowiednią szybkość i musi zostać wykonane w odpowiednim momencie. W tamtym sezonie dostałem mnóstwo dobrych podań. Nie chodziło tylko o moje gole. Za każdą bramką stało niesamowite podanie. Moi koledzy byli niesamowici i naprawdę szukali mnie na boisku oraz cieszyli się z moich bramek.
Zawodnikom ofensywnym dobrze się gra, kiedy wiedzą, że piłka może nadejść.
Nie chodzi o to, że każda piłka musi do mnie trafiać. Chodzi o samo odczucie. Wykonując pięć sprintów masz świadomość, że przy trzech futbolówka do ciebie trafi. Zwłaszcza mając takich kolegów, jakich ja miałem.
Dla przykładu, pamiętacie asystę Giggsy’ego w spotkaniu z West Hamem w Pucharze Anglii?
W doliczonym czasie gry przegrywaliśmy 1:2. Giggsy przejął piłkę, prawdopodobnie 50 czy 60 jardów ode mnie. To długa droga, ale kiedy Ryan ma piłkę, zdawałem sobie sprawę, że mogę rozpoczynać bieg. Musiałem naprawdę się zaangażować, ponieważ istnieje bardzo duża szansa, że podanie mnie znajdzie.
Tak właśnie było.
Zaliczyłem dobry pierwszy kontakt z piłką, dodałem kolejny, a następnie strzeliłem gola, wymuszając rozegranie powtórzonego meczu. Nie wygraliśmy Pucharu Anglii, ale to była wyjątkowa chwila. Praca zespołowa sprawia, że marzenia się spełniają. Tak było zwłaszcza w tamtym sezonie. Mecz po meczu odrabialiśmy straty, a i tak wygraliśmy ligę na cztery kolejki przed końcem. To opowiada całą historię. Mentalnie byliśmy skoncentrowani przez cały sezon.
Założyliśmy sobie, że zdobędziemy to mistrzostwo.
Nawet kiedy przegrywaliśmy, nie było problemu. Zachowywaliśmy spokój. Wiedzieliśmy, że wrócimy do gry.
To był sposób myślenia Fergusona. Być może przeciwnicy zdobędą bramkę, to się zdarza. Taki jest futbol. My musieliśmy po prostu ciągle próbować i zdobyć o jednego gola więcej. W taki sposób patrzyliśmy na futbol. W ten sposób futbol powinien być postrzegany. W trakcie spotkania musisz zaakceptować fakt, że rywal czasem strzeli gola. I co z tego? Wracaj do gry, próbuj i zdobądź o jedną bramkę więcej.
To był Ferguson.
Ciągle powtarzał nam: „Zaskoczcie mnie, podejmijcie działanie, wierzcie w siebie i wzajemnie sobie pomagajcie”. W tamtym sezonie ten duch był bardzo silny.
W trakcie zyskaliśmy mnóstwo wyjątkowych wspomnień. Najbardziej wyjątkowy był chyba jednak mecz przeciwko Aston Villi, w którym zdobyliśmy tytuł. Kiedy patrzę wstecz na najlepsze osiągnięcia mojej kariery, ten wieczór jest na bardzo wysokim miejscu.
City dzień wcześniej przegrało z Tottenhamem, więc w przypadku pokonania Aston Villi, nie dałoby się już nas doścignąć. Jak już wcześniej powiedziałem, przyszedłem do United, aby wygrać ligę. To był nasz moment. Towarzyszyło nam odczucie gry w finale. Widać to było rano na twarzach wszystkich. Wiedzieliśmy, że to jest ten dzień, gdy to musi się wydarzyć. Nawet w przypadku przegranej mielibyśmy cztery inne szanse. Chcieliśmy jednak wygrać ligę tamtego wieczoru przed naszymi kibicami. Wszystko idealnie się ułożyło.
Zdobyłem pierwszą bramkę w drugiej minucie. Po prostu dobiłem piłkę do bramki po dograniu Giggsy’ego.
Wiedziałem, że to będzie dobry dzień.
Wiecie, co mam na myśli? Od razu zyskałem takie wrażenie. Po pierwszym golu dało się to we wszystkich wyczuć. Mieliśmy całkowitą kontrolę. Patrząc na twarze przeciwników było widać, że nic dzisiaj nie ugrają. Nie dziś.
Przed meczem chwilę rozmawiałem z Wayne’em. Dyskutowaliśmy na temat odnajdowania siebie podaniami za plecami obrońców Aston Villi. W taki sposób możesz zrobić przeciwnikom krzywdę. Mając takich zawodników, jak Wayne, Carrick, Scholesy czy Shiniji, możesz być spokojny o podania. To po prostu dobre odczucie. To nawet ważniejsze, niż przejmowanie futbolówki. Masz świadomość, że koledzy są w stanie dograć do ciebie pod każdym kątem. Dzięki temu, zyskujesz wiarę. Prędzej czy później dostanę podanie, więc muszę zachować pozytywne nastawienie. Mój moment nadejdzie.
Wayne i ja rozmawialiśmy więc o podaniach za plecy obrońców Aston Villi. Pracowaliśmy nad tym również na treningach. Od momentu podania musi zadziałać kilka rzeczy.
Po pierwsze, wybiegasz za plecy.
Później odnajdujesz wolną przestrzeń. Musisz policzyć kroki. Jeżeli ostatni będzie zbyt duży lub zbyt mały, nie dasz rady odpowiednio kopnąć piłki.
Musiałem szybko rzucić okiem na fragment boiska, w którym wyląduje piłka.
Następnie, tuż przed uderzeniem, musiałem ponownie zerknąć, ponieważ wiedziałem, gdzie znajduje się bramka.
Oczywiście, podanie także musiało być odpowiednie.
To praktycznie to samo, co wykonywanie uderzenia golfowego. Musisz idealnie zgrać ze sobą pięć czy sześć rzeczy. Podanie, ruch, kroki, uderzenie i kierunek. Potrzebujesz też odrobiny szczęścia, bo jeśli choć jedna rzecz nie wypali, futbolówka nie wpadnie do bramki.
W tamtym momencie wszystko się udało.
Ćwiczysz takie rzeczy i je planujesz, ale kiedy coś takiego wyjdzie w trakcie meczu, to jest to wymarzony scenariusz.
Dla mnie był to wymarzony gol.
Marzeniem było również zdobycie hat-tricka w trakcie wieczoru, gdy zdobywasz tytuł mistrzowski w Premier League. Kilka minut później, kolejny dobry sprint i podanie od Ryana. Czasem taki strzał odbija się od słupka i wychodzi w pole gry. Tym razem piłka odbiła się do wewnątrz. Oddając strzał wiesz, że wszystko dobrze się skończy. To jeden z tych wieczorów.
Później chodziło już tylko o kontrolowanie gry, ponieważ trzecia bramka wpadła po pół godzinie. Mieliśmy wszystko w garści, musieliśmy tylko wytrzymać. Udało nam się, co również wymaga jakości. Zdobyta bramka dodaje rywalom wiary. Trzeba trzymać futbolówkę i wymieniać podania. Wykorzystujesz wówczas swoje doświadczenie. Graliśmy naprawdę solidnie.
Zespół spisał się fantastycznie, podobnie jak w całym sezonie. Nie robisz tego sam, potrzebujesz wszystkich. Każdy odegrał swoją rolę. Cały skład się do tego przyczynił. Nie tylko zawodnicy, którzy najczęściej grali. Mieliśmy na przykład Chicharito. Często brakowało go w wyjściowym składzie, ale po wejściu na boisko robił różnicę. W tym samym sezonie zapewnił nam zwycięską bramkę przeciwko Chelsea.
W tamtym sezonie zawodnicy, którzy nie grali każdego tygodnia, byli bardzo ważni. Zrobiliśmy to razem i każdy miał swoją rolę. Wszyscy wykonali swoją pracę i każdy dobrze się z tym czuł. Wszystko się zgrało. W zespole panowała dobra atmosfera. Codziennie towarzyszyło nam mnóstwo humoru. Trenowaliśmy jednak na poważnie. Wszystko było dokładnie tak, jak powinno.
Ciężko pracowaliśmy przez cały sezon. Nie było możliwości, żebyśmy wypuścili to z rąk. Jesteś zbyt blisko tego, na co pracowałeś. Słysząc ostatni gwizdek w meczu z Aston Villą, zdajesz sobie sprawę, że zapracowałeś na ten moment.
Po prostu podnosisz ręce w górę, zamykasz oczy i cieszysz się chwilą.
Dokonaliśmy tego.
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.