» Fred docenia możliwość występowania w koszulce Manchesteru United
Reprezentant Brazylii podzielił się swoimi wspomnieniami z dzieciństwa, opowiedział o uznaniu dla Ronaldinho oraz wrócił myślami do pierwszej wizyty na Old Trafford, gdy bronił barw Szachtara Donieck.
--------------------------------------------------------------------
Marzenia się spełniają.
Zaufajcie mi.
Dla każdego brazylijskiego dzieciaka dorastającego tam, gdzie ja dorastałem, Ronaldinho był idolem. Tak naprawdę nie chodziło tylko o dzieci. Był idolem wszystkich Brazylijczyków. Zawsze nim będzie. Dla mnie, to najlepszy piłkarz w historii futbolu.
Wiem, że są gracze, którzy mają za sobą lepsze kariery. Popatrzcie na przykład na Zinédine'a Zidane'a. Jego kariera była lepsza, lecz pod względem czystych umiejętności, to Ronaldinho był lepszy. Potrafił więcej. Był topowym graczem, który kochał imprezować i to sprawiło, że stał się idolem wszystkich Brazylijczyków.
Nie sądzę, by myśleli tak tylko ludzie w Brazylii. Podobny pogląd podziela wiele osób w świecie futbolu. Jako zawodnik, Ronaldinho miał jeden z największych wpływów na ten sport. Trudno mi wyrazić, jak wielkim bohaterem był i nadal jest dla wielu ludzi.
Wyobraźcie więc sobie, jak wielką sprawą był dla mnie fakt, że jego brat, Assis, stał się moim doradcą. To oznaczało, że ciągle przebywałem w biurze Assisa i wiele razy wpadałem na Ronaldinho. Bohater dla mnie i wielu innych osób siedział w tym samym biurze.
Marzenia, stary. Kurczę.
Wszystkie się gdzieś zaczynają. Moje mają swój początek w Belo Horizonte.
Miałem wspaniałe dzieciństwo. Uwielbiam swoją okolicę, z której pochodzę. Kiedy byłem młody, spędzałem tam większość czasu. To było blisko stadionu Mineirão. Gdy byłem dzieciakiem, naprawdę bardzo chciałem tam grać. Spędziłem mnóstwo czasu grając w piłkę na ulicy z kumplami. Po prostu podchodziłem do okien ich mieszkań i się darłem. Potem wszyscy szliśmy na ulicę i graliśmy. Było wspaniale.
Kiedy mam okazję odwiedzić moją rodzinę, wracam do swojej okolicy. Chodzimy na spacery wokół jeziora. To cudowne. Mam wyłącznie dobre wspomnienia z przeszłości. Byliśmy skromną rodziną w wielkim mieście.
Wszyscy wiecie, że cała Brazylia kocha piłkę, prawda? Szalejemy za nią.
Mój tata umieścił mnie w szkółce piłkarskiej, gdy miałem cztery lata.
Od tamtego momentu zacząłem się doskonalić. Grałem w zorganizowany futbol, zarówno jedenastoosobowy, jak i halowy.
(Wiecie, czym jest futsal, prawda? To piłka nożna na hali).
Podczas jednego z meczów futsalu pojawił się trener kondycyjny, który pracował dla Atlético Mineiro. Zapytał, czy mam ochotę stawić się w Atlético na testy. Byłem wówczas wielkim fanem Atlético, więc decyzja nie była trudna.
W wieku 10 lat byłem testowany przez swój ukochany klub, jeden z największych w całej Brazylii. Oprócz tego, byłem wyluzowany. Znałem swój potencjał i miałem świadomość, że stać mnie na grę dla klubu, więc dałem z siebie wszystko. Przyjęli mnie.
Później wszystko zaczęło przyspieszać.
Zacząłem się przenosić.
Spędziłem cztery lata w Atlético, a później przeprowadziłem się do Porto Alegre, gdy miałem 15 lat. Nigdy nie opuszczałem rodzinnego miasta, więc było to trudne doświadczenie. Było także korzystne. Na początku się męczyłem i namawiałem mamę, żeby się ze mną przeniosła. Zgodziła się na to. Zmieniła pracę i mogła być ze mną w Porto Alegre. To bardzo mi pomogło. Zapewniła mi wsparcie, którego bardzo potrzebowałem. Mama naprawdę mi pomogła. W kolejny roku dołączyłem do Internacional i wszystko dobrze się układało. Zacząłem profesjonalną karierę i udało mi się zrobić dobre wrażenie.
Potem przeznaczenie wybrało dla mnie coś wyjątkowego.
Nadal grałem w Internacional, gdzie większość czasu spędzałem w rezerwach. Nie dostałem prawdziwej szansy w pierwszym zespole, ale moje nazwisko znalazło się w składzie na potyczkę z Atlético. Mój były klub. Klub, który wspierałem.
Zgadnijcie, kto grał dla Atlético...
Ronaldinho.
Wynająłem busa, żeby moja rodzina mogła pojechać na to spotkanie. Wszyscy oszaleli, gdy pojawiłem się na boisku w roli rezerwowego. Kiedy wchodziłem, przegrywaliśmy 0:2.
Później zdobyłem bramkę.
Przeciwko byłemu klubowi, któremu kibicowałem, na stadionie z mojego dzieciństwa. Dodatkowo, graliśmy przeciwko mojemu idolowi.
Nadeszło dośrodkowanie, a ja po prostu skierowałem piłkę głową do siatki.
Zabrałem piłkę, wróciłem do koła środkowego i położyłem ją pod nogami Ronaldinho.
Stary, to było niesamowite. Ironia przeznaczenia. Cudowne. Ostatecznie przegraliśmy, jednak dla mnie było to wyjątkowe spotkanie.
Wtedy nadal pracowałem z jego bratem. Assis jest kimś, kto jest dla mnie ważny. Mam dla niego dużo czasu. To on zabrał mnie do Internacional. Pomógł mi z wieloma rzeczami w trakcie mojej kariery. Był dla mnie bardzo ważny. To nie tylko brat Ronaldinho, lecz także mój brat.
Assis pomógł mi także przy kolejnym transferze.
Ukraina.
Była to następna trudna decyzja, którą podjąłem. Opuszczenie Atlético dla Internacionalu było trudne, ale wciąż pozostawałem w swoim kraju. Nie było to stresujące. Opuszczenie Internacionalu dla Szachtara Donieck... wow. Stary, to był prawdziwy szok dla zmysłów.
W klubie grali już Brazylijczycy. Przed podpisaniem kontraktu znałem kilku z nich. Rozmawiałem z nimi na temat grze na Ukrainie i Szachtarze. Mieli do powiedzenia bardzo dobre rzeczy, dlatego zdecydowałem się na tak wielki ruch.
Oczywiście, kiedy się przeprowadzasz, zawsze potrzebujesz trochę czasu na zaaklimatyzowanie się w nowym klubie. Pierwszy rok był trudny. Nie grałem wtedy zbyt wiele. Opuszczenie Brazylii dla Europy oznaczało konieczność przystosowania się do nowego sposobu grania w piłkę oraz bycie bardzo daleko od domu. To było bardzo trudne. Rozłąka z rodziną jest horrorem, ale to część naszej profesji. Trzeba sobie z tym poradzić, nie ma innego wyjścia. Miałem doła, ale jednocześnie byłem szczęśliwy, ponieważ robiłem to, co kocham, a rodzina była ze mnie zadowolona. Dobrze się dopasowałem. Obecność innych Brazylijczyków mi w tym pomogła.
W trakcie pierwszego sezonu w Szachtarze spełniło się również inne z moich marzeń.
To był mój pierwszy sezon w Lidze Mistrzów i mieliśmy okazję zagrać z Manchesterem United. Wszyscy Brazylijczycy w składzie chcieli zagrać na Old Trafford. Znaliśmy United oraz historię tego klubu. Każdy z nas chciał wystąpić w konfrontacji z tak legendarnym klubem.
Kiedy dorastałem i graliśmy w piłkę na konsolach, wybierałem United w grze Winning Eleven. Mogłem kontrolować boiskowe poczynania Ferdinanda, Van der Sara, Berbatowa, Giggsa, Rooneya, Scholesa... topowi, topowi zawodnicy.
Wyprawa na Old Trafford i rozegranie meczu przeciwko takim piłkarzom... stary. Nie miałem przyjemności grać z nimi, lecz przynajmniej mogłem się z nimi zmierzyć. Byłem naprawdę szczęśliwy.
W pomocy broniłem bezpośrednio przeciwko Giggsowi. Stojąc w murze zablokowałem jeden z jego rzutów wolnych. Nawet to było wspaniałym doświadczeniem. To było pięć lat temu, a nadal o tym pamiętam!
Teraz oczywiście mam możliwość spędzać dużo czasu na Old Trafford. Było łatwiej, niż po transferze na Ukrainę. Kultura nie różniła się bowiem tak mocno. Naprawdę lubiłem mieszkać w Kijowie. Przyzwyczaiłem się do wielkich miast. Powiedziano mi, że Manchester jest dosyć mały, ale to nie jest prawda. Jest zupełnie inny, niż się spodziewałem.
Jestem osobą, którą ciekawi wiele rzeczy. Lubię chodzić do parków, restauracji czy podróżować samochodem, by sprawdzać różne miejsca. Zdążyłem już odkryć wiele rzeczy w Manchesterze. Gdy miałem wolną chwilę, pojechałem do Walii. Odwiedziłem również Londyn. Uważam, że Manchester to świetne miasto, a Wielka Brytania jest doskonałym miejscem do życia. Szybko się przystosowałem i mi się podoba.
Oczywiście, chodzi nie tylko o mnie. Kiedy podróżuję, zabieram ze sobą żonę Monique oraz syna Benjamina, który urodził się w tym roku. Oni sprawiają, że jestem bardzo szczęśliwy. Ojcostwo to zupełnie inny poziom mojego życia. To ważny krok, który wykonałem. Wielka odpowiedzialność, choć Benjamin daje mi wyłącznie radość.
Wszyscy ojcowie chcą zapewnić swoim dzieciakom możliwie najlepsze warunki. Ze mną jest tak samo. Trzeba także je edukować, by przekazać im mądrość. Kiedy mój syn dorośnie, chciałbym, aby był wspaniałą i skromną osobą. Przekazuję te lekcje swojemu dziecku.
Oczywiście, bycie ojcem jest trudne, ale uczysz się tego, co daje ci satysfakcję. Jestem naprawdę szczęśliwy.
(Teraz nie mam dużo czasu na granie w FIFĘ. Kiedy przychodzi na to okazja, nadal wybieram United!)
Bardzo pomaga mi to, że wielu chłopaków w szatni ma dzieci. Ciągle o nich rozmawiamy i dyskutujemy o naszych rodzinach. Miło, że wszyscy doświadczamy tego w tym samym czasie.
Benjamin nie był jeszcze na meczu, więc musi je oglądać w domu! Kiedy zrobi się trochę cieplej, będzie mógł zobaczyć tatę w akcji. Nie mogę się tego doczekać. Dla mnie, rodzina jest wszystkim i jest mocno związana z futbolem. Dzięki piłce, byłem w stanie pomóc swojej rodzinie. Cały czas utrzymuję kontakt z bliskimi w Brazylii. Zawsze są szczęśliwi i mnie rozweselają. Jestem niezwykle dumny, że mam szczęście grania dla najlepszego klubu na świecie.
Jestem bardzo dumny, że moje marzenia wciąż się spełniają.
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.