2015 był rokiem skrajności dla Memphisa Depaya. Został on mistrzem Holandii z PSV Eindhoven i zapracował na wymarzony transfer do Manchesteru United. Z drugiej jednak strony, zaliczył trudny początek przygody na Old Trafford i spotkał się ze sporą falą krytyki.
» Podsumowanie roku w wykonaniu Holendra
Media poświęcają wiele uwagi stylowi ubierania, jaki preferuje skrzydłowy Czerwonych Diabłów. Już w wieku czternastu lat pojawił się on w ośrodku treningowym PSV w różowych butach.
- Takie buty nosił wówczas Cristiano Ronaldo. Uważałem, że są zaj***. Różowe buty! Myślę, że to jest spoko. Miałem wtedy czternaście lat. Chciałem mieć takie same buty, jak Ronaldo! – stwierdził Memphis.
- Mój trener młodzieżowy, Mart van Duren powiedział, że to są dziewczęce buty. Uważał je za absolutnie niedorzeczne. Ale wiecie co? Tego dnia strzeliłem pięć goli w meczu z Utrechtem. Nie żartuje, to mnie stymulowało. Takie rzeczy czynią mnie wyłącznie silniejszym.
W wywiadzie dla holenderskiego dziennika AD, 21-latek szerzej opowiada o swoim zainteresowaniu najnowszymi trendami w modzie.
Skąd wzięła się u siebie obsesyjna potrzeba bycia gwiazdą?
Zawsze tak miałem, nawet jako młody chłopak. Chciałem być najlepszy, wybić się. Celuję tak wysoko, jak tylko się da. Nie wiem, na czym to dokładnie polega, ale po prostu nie chcę być przeciętny. Moim marzeniem nie było zostanie piłkarzem. Chciałem być najlepszym piłkarzem!
W Manchesterze United od razu zostałeś obdarzony legendarnym numerem 7. Przez pierwszych kilka tygodni na twoich sznurówkach widniał napis ‘Zdobyć pierwszego gola w Premier League’. Dlaczego nakładasz na siebie tyle presji?
To część tego, kim jestem. Muszę stawiać sobie nowe cele. Takie, które dla innych mogą wydawać się zbyt ekstremalne. Być może nawet aroganckie. Grając w młodzieżowych zespołach PSV Eindhoven byłem taki sam. Podpisałem swój pierwszy kontrakt i od razu skoncentrowałem się na kolejnym. Kupiłem mieszkanie i natychmiast chciałem mieć to naprzeciwko. To objawia się zwłaszcza na boisku. Chcę być najlepszym piłkarzem na świecie. To mój ostateczny cel, myślę, że mogę sobie z tym poradzić. Wierzcie mi, presja nigdy mnie nie złamie.
Czy nie czujesz rozczarowania, kiedy rzeczy nie układają się po twojej myśli? Kilka pierwszych miesięcy w Manchesterze United okazało się dla ciebie trudnym czasem.
Wiem, to frustrujące. Zdaję sobie sprawę z tego, że mogę być lepszy. Muszę po prostu się zaaklimatyzować i przyzwyczaić do Premier League oraz nowego życia w Anglii. Wiele się zmieniło w bardzo krótkim czasie. Chciałbym, żeby wszystko przebiegło gładko, lecz rzeczywistość okazuje się inna.
Arjen Robben przeniósł się do Chelsea w młodym wieku, ale jego perspektywy były inne. Był niezwykłym talentem zakupionym z myślą o przyszłości. Twojemu przybyciu towarzyszyło nieco inne podejście.
Chcę prezentować się dobrze od samego początku. To coś, czego od siebie wymagam. Moje podejście polega na unikaniu porażek. Przegrana nie wchodzi w grę. Być może wpłynęło na to otoczenie, w którym się wychowałem. Tylko kilka osób naprawdę wie, przez co przeszedłem i chciałbym, aby tak pozostało. Zbyt wiele razy słyszałem, że nic w życiu nie osiągnę. Nie byłem ideałem, ale żadne dziecko nie powinno usłyszeć czegoś takiego pod swoim adresem. Tak się nie robi. To sprawiło, że jestem bardziej zdeterminowany. Myślę o ludziach, którzy zwiastowali mi trudną przyszłość. Popatrzcie na mnie teraz. Nie jest tak źle, co?
To odczucie zemsty?
Tak, ale nie tylko. Z uwagi na moją przeszłość, cieszenie się kolejnymi osiągnięciami jest dla mnie ważne. Chcę być szczęśliwy ze względu na to, co mnie spotyka. Później mogę znów iść naprzód. Jestem dumny z bycia najdroższym transferem z Eredivisie. To wyjątkowa rzecz, bardzo wyjątkowa. Pasuje do tego, co zamierzam osiągnąć.
Kwota transferu wraca jednak jak bumerang, gdy wydarzenia nie układają się zbyt dobrze.
Niezupełnie. Krąg ludzi wokół mnie jest mały. Otaczam się głównie pozytywnym nastawieniem. Bliscy nie będą do mnie wypisywać, gdy gazety mnie krytykują. Nie potrzeba mi tego, ponieważ sam jestem swoim krytykiem. Kees Ploegsma, mój agent, zawsze jest ze mną szczery. Wiem, kiedy moje występy są dobre, a kiedy złe. Ważne jest utrzymanie pozytywnego nastawienia. Ciężka praca. Każdego dnia staram się stać lepszym zawodnikiem. Czyniąc to, nie myślisz o kwocie transferu czy noszeniu legendarnego numeru. Myślę o teraźniejszości, to bardzo pomaga.
Jak doświadczyłeś tygodni wokół twojego transferu?
Człowieku, to było intensywne. Rozmawiałem z Liverpoolem, oni byli bardzo konkretni. Z powodu kontuzji w zespole chcieli trochę poczekać. Później włączyło się Paris Saint-Germain. Tutaj także pojawiły się konkrety. Piłkarzom jest ciężko, bo sami nie kontrolują wszystkiego. Niektóre kluby czekają ze skompletowaniem kadry do lata, a my prowadziliśmy negocjacje w maju. Rozważyłem wszystkie opcje z moją agencją, lecz wtedy pojawił się Manchester United. To było bardzo szybkie i bezpośrednie. W takich chwili wiesz, że to jest to. Absolutny top. Jako klub, lecz także jako liga.
Niektórzy zawodnicy decydują się najpierw na mniejszy krok.
Tak, niektórzy tak robią. Rok wcześniej zainteresowanie wyraził Tottenham. Myślałem o tym, ale mój honor jest najważniejszy. Pomyślałem, że jeżeli zdobędę mistrzostwo Holandii z PSV i zostanę królem strzelców, to nadejdzie większa oferta. Powiedziałem sobie, że chcę celować wyżej.
Czy przeprowadzka do Premier League okazała się wielką sprawą? Szybkość, poziom gry. Granie przeciwko prawemu obrońcy Newcastle United jest nieporównywalne do rywalizacji z piłkarzem Cambuur czy Excelsioru.
Różnica jest nieprawdopodobna. Obrońcy są niezwykle silni i nie boją się niczego. To była dla mnie nowość, zwłaszcza przez kilka pierwszych meczów. Musiałem do tego przywyknąć. Poza tym, można powiedzieć, że mój rozwój w poprzednim sezonie uległ stagnacji.
Co masz na myśli? Czy poprzedni sezon w Eredivisie był zbyt łatwy?
Tak. Ujmę to w ten sposób: wygrywałem mecze, nawet kiedy nie grałem dobrze. Nie musiałem wznosić się na swój najwyższy poziom w każdej kolejce. Premier League tego wymaga. Musisz wydobyć z siebie wszystko. Bycie po prostu dobrym nie wystarcza, kiedy grasz dla Manchesteru United.
Bycie gwiazdą w świecie Memphisa oznacza całą gamę rzeczy. Zaczyna się na boisku, jednak sięga daleko poza nie. Od tego roku Depay jest ambasadorem marki Under Armour, która podbija rynek odzieży sportowej. Mógł podpisać kontrakt z Adidasem lub Nike, ale wtedy byłby tylko jednym z wielu zawodników. W Under Armour to on jest centralną postacią. Twarzą marki.
- To świadomy wybór – mówi agent piłkarza, Kees Ploegsma. – Wielu innym graczom odradzałbym taki wybór. Memphis to inna historia. On prezentuje się najlepiej w ekstremalnym środowisku. Wszystko albo nic. Sprawdzi się tylko światowy top, nic poza tym. On taki już jest i myśli w ten sposób. Jeśli byśmy podeszli do tego w inny sposób, to on nie byłby zadowolony.
Wiele uwagi w wizerunku Holendra przyciąga jego niekonwencjonalny styl ubierania się.
- Popatrz – mówi Memphis wskazując na swoje czarne skórzane spodnie. – Gdybym nosił je w reprezentacji Holandii, wszyscy mieliby swoją opinię na ich temat. Albo by mówili, że moja koszulka jest zbyt duża. Albo że te buty to przesada. Ja myślę w ten sposób: ubieram na siebie to, co mi się podoba. Kocham modę. Jeżeli spodoba mi się kapelusz, to będę go nosił. Co jest w tym złego?
Nic, lecz najwyraźniej wywołujesz w ten sposób reakcje. Można pomyśleć też, że następnym razem nie założę tego kapelusza, co oszczędzi mi krytyki.
Ale dlaczego to ja powinienem się dostosować? Niektórzy zbierają znaczki, a ja lubię modę. Odkrywanie nowych rzeczy. Czuję się dobrze nosząc te ciuchy. Gdybym nosił to, co ty, to nie byłbym sobą.
Jednak kiedy zakładasz złotą kratkę na usta, nie powinieneś być zdziwiony, że to trafia na okładki tabloidów następnego dnia.
To właściwie całkiem zabawne. Od momentu przeprowadzki do Anglii raz gdzieś wyszedłem. Raz! Ostatnio czytałem, że Ryan Giggs określił mnie mianem ‘party boy’. To nonsens! Zupełnie zmyślone! Rzadko wychodzę nawet na obiad, ponieważ paparazzi stoją przed restauracją i czekają, aż przyjadę. To tak, jakby w moim samochodzie był zainstalowany GPS. Teraz mam własnego kucharza, który gotuje mi zdrowe potrawy w domu. Bardzo dbam o swoje ciało. Mam własną pedikiurzystkę, która dba o moje stopy. Kiedy popatrzę na swoje życie poza futbolem, to nigdy nie było ono tak nudne. Sposób, w jaki się ubieram, nie ma nic wspólnego z wizerunkiem ‘party boya’. Jestem to prostu piłkarzem.
Czy podoba ci się twoje nowe życie w Anglii?
Jest inne, bardziej spokojne. Dobrze się z tym czuję. Wybrałem lokalizację poza centrum miasta, blisko ośrodka treningowego. Głównie trenuję, gram i odpoczywam. Do miasta pojadę, żeby kupić prezent, ale nawet wtedy paparazzi na mnie czekają. Muszę przyznać, że trzeba się było do tego przyzwyczaić. Ci goście ograniczają twoją wolność.
W twoim zachowaniu istnieje jednak pewna sprzeczność. Chcesz być w centrum uwagi jako piłkarz i ikona mody, lecz jednocześnie twoje relacje z prasą nie są najlepsze, także w Holandii.
Naprawdę mogę znieść krytykę. Jeżeli uważasz, że zagrałem słaby mecz albo że powinienem się poprawić jako zawodnik, to jest to w porządku. Jednak o mnie wypisuje się sporo kłamstw. Media publikują te rzeczy, nie konfrontując ich z rzeczywistością. Kiedy tak się dzieje, to nie jest mój problem. W wywiadach chodzi mi o efekt, jaki wywołają.
W rezultacie pojawia się twój jednowymiarowy obraz. Ludzie widzą cię tylko w tabloidach, lecz nie mają okazji przekonać się, jak ty doświadczasz różnych rzeczy.
Teraz już mają, prawda? Jasne, chcę mówić ludziom, jak to jest grać w Manchesterze United czy o tym, jak staram się poprawić.
Przeprowadzanie wywiadu w Memphisem jest jak mecz bokserski. Nie jest on milutki, jak jego były kolega z zespołu, Georginio Wijnaldum, ale nie ma też w sobie takiej agresji, jak Edgar Davids. Kiedy się uspokoił, Memphis zaczął dużo spokojniej odpowiadać na pytania.
Kiedy holenderski reporter, Bert Maalderink, zapytał o ten przeklęty kapelusz, Memphis odpowiedział: ‘A czy ty śpisz z piżamie? Cóż, to twoja sprawa, ja śpię bez’.
W PSV nigdy nie uważano Memphisa za grzecznego dzieciaka. Podziwiano jednak jego pasję. Był całkowicie skoncentrowany na dotarciu na szczyt. Jego agent, psycholog sportowy Joost Leenders, dietetyk oraz doradca finansowy się nim zajmowali. To zwiększyło jego szansę na wielką karierę.
Teraz nie zmieniło się zbyt wiele. Nadal regularnie z nimi rozmawiam. Jeśli zachodzi taka potrzeba, możemy wymienić uwagi na Skype – wyjaśnił Memphis.
W jaki sposób klub zajmuje się takimi rzeczami?
Moje przybycie było fantastyczne, ludzie tutaj zawsze są chętni do pomocy. Jednocześnie jest to naprawdę topowy klub. Nie jestem już młodzieżowcem, którego trzeba cały czas prowadzić za rączkę. W końcu musisz robić wszystko sam.
Wyglądasz na bardziej muskularnego. I cięższego.
Luc van Agt, fizjoterapeuta w PSV i reprezentacji Holandii, powiedział mi ostatnio, że od mundialu w Brazylii nabrałem pięć kilogramów, a poziom mojej tkanki tłuszczowej jest wyjątkowo niski. To czyste mięśnie. To nie dlatego, że pompuję się na siłowni, nigdy tego nie robię. Różnica nie tkwi w klatce piersiowej czy bicepsach, ale w nogach i pośladkach. Moje ciało reaguje bardzo szybko na wysiłek. Właśnie to powtarzają mi ludzie w United, tylko różnica w poziomie oporu sprawi, że mięśnie będą silniejsze.
Czy to nie wpływa na twoją dynamikę?
Sprinterzy jest bardzo umięśnieni. Nie stanowi to więc problemu. Myślę, że chodzi o przyzwyczajenie się do wysiłku fizycznego. Podczas kilku pierwszych miesięcy czułem, że jestem nieco wolniejszy. Teraz jednak dużo pracuję nad startem do piłki i wiem, że się poprawiam. Jestem coraz lepszy.
Obserwując twoją grę można zauważyć, że inicjujesz sporo ruchów ze stacjonarnej pozycji. W Eredivisie to nie było problemem, ale w Premier League jest trudniej.
Masz rację. Nawet w Hiszpanii zawodnicy z powodzeniem wykonują swoje akcje z nieruchomej pozycji. W Anglii to niemożliwe. Sposób, w jaki tutaj gra się w piłkę jest nieporównywalny. To jeden z aspektów, nad którymi ciężko pracuję. Chodzi o nieco inny początek akcji, wybór pozycji i poruszanie się bez piłki przy nodze. Zanotowałem spory progres w tej kwestii. Właściwie dotyczy to wszystkich elementów. Znacząco się poprawiłem w stosunku do tego, co prezentowałem trzy czy cztery miesiące temu. Teraz muszę to tylko pokazać na boisku strzelając gole i asystując kolegom.
W jaki sposób zanotowałeś postępy?
Moje poruszanie się teraz wymaga ode mnie mniejszych nakładów myślenia. Wszystko jest bardziej naturalne. Widać to choćby po moich bramkach w meczach z Watfordem czy Clubem Brugge. Wiem, że przede mną jeszcze wiele trafień. Zapamiętajcie te słowa i się nie obawiajcie.
Czy bez problemu przyjmujesz porady trenerów i kolegów?
To zależy. Jeśli będę widział, że są szczere, to będę je brał pod uwagę. Słucham ludzi, którzy chcą mi pomóc. Jestem ufny, dopóki nie spotkam się z dwulicowością. Mam szósty zmysł w wykrywaniu nieszczerości. To coś, czego nauczyłem się w dzieciństwie.
Którego z kolegów słuchasz najczęściej?
Arjena Robbena. Mam wiele szacunku do sposobu, w jaki on podchodzi do sportu. To piłkarz całkowicie zespołowy. Dużo się od niego nauczyłem. Zarówno podczas mistrzostw świata, jak i teraz. Potrafi być bardzo bezpośredni i wyznaczać sobie wysokie cele. Ja mam tak samo. On także okazuje spory szacunek innym ludziom.
Twój podziw dla Robbena zdecydowanie pomaga. Ludzie wiedzą, że lepiej nauczy cię czegoś topowy gracz, niż ktoś przeciętny.
Tak, myślę, że to prawda. Robben to dobry człowiek, który stanowi dla mnie inspirację. Chcę osiągnąć jego poziom.
Podczas gry dla PSV twoja wolność nie była ograniczona. To ty byłeś główną postacią. W Manchesterze hierarchia jest inna. Czy musiałeś odnaleźć swoje miejsce?
Tak, musiałem się do tego przyzwyczaić. Jestem silny, kiedy mam kontrolę. W United to była nowość. Byłem jednym z wielu. Odnalazłem jednak swoje miejsce. Tacy gracze, jak David de Gea, Bastian Schweinsteiger czy Wayne Rooney są bardzo wyluzowani.
Jaki był dla ciebie najtrudniejszy moment w 2015 roku?
Występ w reprezentacji Holandii przeciwko Czechom. Zagrałem naprawdę słabo. Najtrudniejszym momentem była jednak zmiana w przerwie meczu z PSV Eindhoven na Old Trafford. To naprawdę mnie zabolało. Chciałem pokazać się z dobrej strony w konfrontacji ze swoim byłym klubem. Po tej zmianie się we mnie zagotowało. Byłem wściekły. Tak złość mnie jednak nie blokuje. Jest pomocna. Wiem, że w końcu stanę się jeszcze lepszy.
Jakie uczucia ci towarzyszą, kiedy patrzysz na 2015 rok? Radość czy wspomnienie trudnych chwil?
Kiedy patrzę na moją karierę, postrzegam ją jako drabinę. Zdobycie mistrzostwa Holandii z PSV było kolejnym krokiem naprzód. To samo z transferem do United. Czasem spędzasz w jednym miejscu nieco więcej czasu, jednak ja zawsze w końcu wspinam się wyżej. Obserwujcie mnie.
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.