Zawsze uśmiechnięty, łagodnie usposobiony i przesympatyczny Ole Gunnar Solskjaer tylko raz w swojej karierze otrzymał czerwoną kartkę, a miało to miejsce w meczu z Newcastle United, kiedy to sfaulował Roberta Lee.
Gdy zmierzał w kierunku tunelu na Old Trafford, podbiegł do niego David Beckham, chcąc dodać mu otuchy. W momencie, kiedy Becks klepał Norwega po plecach, ten wzruszył ramionami i stwierdził: \"Musiałem to zrobić\".
Do momentu tego spotkania, Manchester United był liderem Premier League przez sześć miesięcy, ale teraz, pod koniec kwietnia mistrzostwo kraju wymykało się z rąk. Po tym meczu, do końca sezonu pozostawały trzy pojedynki, które Czerwone Diabły musiały wygrać.
O czym więc do cholery myślał Solskjaer?
Po zaledwie jedenastu minutach od pierwszego gwizdka, United przegrywali 0:1. Dopiero tuż przed samą przerwą, uderzeniem głową wyrównał David Beckham. Jednak remis 1:1 nie urządzał podopiecznych sir Alexa Fergusona, jeśli zamierzali oni odeprzeć ataki Arsenalu na tytuł mistrza. Newcastle przegrało z Kanonierami zaledwie tydzień wcześniej i teraz, Manchester United potrzebował zrobić to samo.
Solskjaer, jak to zwykło wówczas bywać, został wpuszczony na murawę na ostatnie dziesięć minut, żeby przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę.
Gdy na zegarze pozostało kilka minut do końca spotkania, Manchester United był bardzo zdeterminowany żeby strzelić decydującą bramkę, posyłając wszystkich swoich zawodników pod bramkę rywala. Beckham dograł piłkę w pole karne, lecz została ona wybita szybciej, niż przewidywano.
Robert Lee popędził z futbolówką na naszą bramkę, gdzie czekał na niego tylko Raimond van der Gouw. Wszystko wskazywało na to, iż zdobędzie on gola i pogrzebie marzenia o mistrzowskim tytule dla ludzi Fergusona.
W pogoń za graczem Newcastle, puścił się jednak Solskjaer dopadając go tuż przed polem karnym. Norweg wiedział, iż nie ma szans na to, żeby czysto odebrać piłkę rywalowi, zdecydował się więc na faul. Decyzja mogła być tylko jedna - czerwona kartka.
Ole poświęcił się dla dobra drużyny, która zawsze w jego życiu była na pierwszym miejscu. Zdarzenie z kwietnia 1998 roku idealnie podsumowuje charakter Norwega.
Schodzącego z boiska Solskjaera żegnała owacja na stojąco...zresztą nie pierwszy raz. A Manchester? Mecz ten zakończył remisem 1:1, wygrywając trzy pozostałe spotkania, lecz ostatecznie przegrał tytuł jednym punktem z Arsenalem...
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.