Wayne Rooney dał popis swoich umiejętności i pociągnął Manchester United do zwycięstwa 4:1 nad Aston Villą, co było z pewnością powodem do uśmiechu dla Davida Moyesa, który zaliczył bardzo smutny tydzień na Old Trafford.
Angielski napastnik tydzień temu ustrzelił dublet przeciwko West Ham United, a swój wyczyn powtórzył w sobotę, dorzucając dwa gole w starciu z The Villans. Chociaż w bramkach tych było czasami dużo przypadku i szczęścia to okazały się one bardzo ważne w ostatecznym rozrachunku spotkania.
Rooney ma więc na swoim koncie cztery bramki w dwóch meczach, w których wystąpił jako samotny napastnik w moyesowskim systemie 4-5-1. Paradoksalnie, kontuzja Robina van Persiego obudziła potwora w byłym graczu Evertonu, bowiem odnalazł on formę strzelecką na czym bardzo korzysta drużyna United.
Po zdobyciu ładnego gola przeciwko Villi, Wayne\'a ma na swoim koncie 15 bramek w PL w tym sezonie, wyprzedzając o dwa oczka człowieka, którego niedawno zastąpił na pozycji napastnika. Co ważniejsze, umocnił swoją pozycję w tabeli wszech czasów strzelców Premier League, gdzie ze 171 golami zajmuje czwarte miejsce, mając o jednego gola więcej niż Frank Lampard.
Sobotni dzień nie zapowiadał się na tak cudowny, kiedy po zaledwie trzynastu minutach spotkania, Ashley Westwood wyprowadził Aston Villę na prowadzenie. Na szczęście, w szeregach United był Rooney, który doprowadził do wyrównania zaledwie siedem minut później. 120 sekund przed końcem połowy, Wayne ponownie ucieszył kibiców, tym razem pewnie wykorzystując rzut karny.
Reszta pozostawała kwestią czasu. Rywali po przerwie dobił Juan Mata, swoim pierwszym golem w barwach United, a kropkę nad \"i\" postawił Javier Hernandez w ostatniej minucie spotkania.
Wszystko wskazuje na to, iż Wayne Rooney od przyszłego sezonu będzie kapitanem Manchesteru United. Wydarzenia z ostatnich tygodni pokazują, że jest to obecnie najlepszy wybór. Jeszcze nie tak dawno, można było mieć ku temu wątpliwości, ale Anglik bardzo szybko je rozwiał.
Jego pasja przechodzi na kolegów, a zaangażowanie widać gołym okiem. Można wreszcie śmiało powiedzieć, iż gra dla Manchesteru United, nie dla pieniędzy.
Po 75 minutach meczu z Villą, mógł opuszczać murawę z hattrickiem na koncie, lecz żaden z jego pozostałych trzech strzałów nie wpadł do siatki. Jednak można bardzo łatwo wytłumaczyć brak trzeciej bramki, spoglądając na to, gdzie przez całe spotkanie grał Roo.
Jego podania być może nie było zawsze celne i nie zaczynały każdej groźnej akcji, ale mówimy przecież o piłkarzu, który w tym meczu grał jako wysunięty, osamotniony napastnik. Próbował znaleźć kolegów 17 razy, z czego 12 podań zakończyło się sukcesem - daje to 71% skuteczność.
Ostatni pojedynek odbiegał też nieco od standardów Rooneya jeśli chodzi o grę w defensywie. Zaliczył tylko jedno przejęcie i zero odbiorów, co zwykle wygląda inaczej. Znów wróćmy jednak do punktu wyjścia - tym razem grał on przecież jako napastnik.
Poniższe zestawienie pokazuje, iż Roo bardzo rzadko wracał się na własną połowę, żeby pod nieobecność Robina van Persiego wypełniać jego obowiązki. Grał jako typowa \"9\", więc gdyby za często cofał się do obrony, piłkarze tacy jak Shinji Kagawa czy Juan Mata nie mieliby nic do powiedzenia w ofensywie.
W poprzednim sezonie to Holender był talizmanem United, teraz, jak widać, jest nim Anglik.
Mówiąc krótko: Wayne Rooney w ostatnich meczach zrobił różnicę, której Manchester United pod nieobecność Robina van Persiego, cholernie potrzebował. Anglik stał się swoistym talizmanem klubu i miejmy nadzieję, że podczas starcia z Bayernem Monachium, zagra on na najwyższym poziomie. Bez tego, nie mamy po co wychodzić na murawę.
Równanie jest więc proste, jeśli Rooney zagra wybitnie, cała drużyna tak zagra.
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.