Prywatność na
DevilPage.pl

W serwisach DevilPage.pl korzystamy z plików cookies, aby zapewnić Wam wygodę, bezpieczeństwo i komfort użytkowania stron. Cookies wykorzystywane są m.in. do personalizacji reklam. Szczegółowe informacje na temat plików cookies znajdziesz w naszym dziale Polityka Cookies. Korzystając z serwisu akceptujesz także postanowienia naszego Regulaminu.

Akceptuję pliki Cookies i Regulamin

5. kolejka PL - relacje z innych boisk

» 22 września 2012, 15:50 - Autor: Szejp - źródło: własne
W 5. Kolejce Premier League nie zabrakło wielkich emocji. W najważniejszych spotkaniach Manchester United w kontrowersyjnych okolicznościach pokonał Liverpool, a Manchester City i Arsenal podzielili się punktami.
5. kolejka PL - relacje z innych boisk
» Piąta kolejka Premier League przyniosła wiele emocji
W pierwszym meczu 5. kolejki Everton mierzył swe siły się ze Swansea na Liberty Stadium. Obie drużyny przed tym spotkaniem miały po siedem punktów i zwycięstwo każdą z nich przybliżało w znacznym stopniu do czołówki Premier League.

Liberty Stadium, 22.09, 13:40, sędzia: Anthony Taylor, frekwencja: 20,464
Świadomi formy Swansea, która niezwykle rzadko traci punkty na własnym obiekcie, podopieczni Davida Moyesa od początku postanowili ustawić mecz pod własne dyktando. Pożądany efekt goście mogli osiągnąć już dwie minuty po pierwszym gwizdku, kiedy to strzał Victora Anichebe musiał bronić na raty Michel Vorm. 120 sekund później było jeszcze groźniej pod bramką golkipera Łabędzi, gdy z okolic jedenastki uderzał Kevin Mirallas. Ponownie jednak Vorm wyszedł z opresji obronną ręką.

Przewaga The Toffies z każdą kolejną minutą stawała się co raz większa i już w 21 minucie zaowocowało to pierwszym golem w spotkaniu. Wpierw w okolicach koła środkowego faulu na Anichebe dopuścił się były piłkarz Manchesteru United, Alan Tate, następnie egzekwujący rzut wolny Leighton Baines posłał piłkę do Marounane'a Fellainiego, a ten przedłużył ją do niepilnowanego Victora Anichebe. Bramka jednak nie powinna zostać uznana, bowiem przy zagraniu piłki Marokańczyk wydatnie pomógł sobie ręką.

W kolejnych minutach oszołomieni gospodarze zaczęli stopniowo odzyskiwać kontrolę. Swych sił postanowili spróbować Michu i Ki Sung-Yueng (odpowiednio 36' i 38' minuta), lecz w obu przypadkach ich strzały poszybowały obok bramki Tima Howarda.

Gdy wydawało się, że goście będą musieli do ostatnich sekund pierwszej połowy bronić wyniku, jedna z ich kontr przyniosła kolejnego gola. Świetnie ustawiony na skrzydle Phil Neville pognał prawą flanką, po czym posłał piłkę tuż przed pole karne Vorma. Znajdujący się już tam Kevin Mirallas w pierwszej fazie akcji został zastopowany przez holenderskiego golkipera. Piłka jednak tak niefortunnie odbiła się dla gospodarzy, że zaliczając pod drodze poprzeczkę i linię bramkową znalazła się na idealnym pułapie do dobitki dla Belga. 2-0 dla Evertonu.

Do przerwy wynik się nie zmienił, lecz co warte odnotowanie piłkarze Swansea w doliczonym czasie gry mogli doprowadzić nawet do wyrównania. Obie setki zmarnował jednak Anhel Ranchel, który najpierw nie poradził sobie ze świetnie interweniującym Timem Howardem, a następnie stając z nim oko w oko, okrutnie się pomylił i z odległości kilku metrów nie potrafił umieścić piłki w siatce.

Po zmianie stron, chcąc wynagrodzić kibicom słabą postawę w pierwszej odsłonie, gospodarze od pierwszych minut rzucili się do ataków. W 49. minucie bliski celu był Michu, lecz ponownie Howard nie dał się pokonać. W 54. minucie natomiast to Ki musiał uznać wyższość Amerykanina. W międzyczasie Everton mógł również podwyższyć wynik na 3-0, ale strzał Mirallasa wylądował na poprzeczce bramki Vorma.

Zła passa Łabędzi trwała w najlepsze. Oprócz deficytu 2 bramek i kilku niewykorzystanych okazji, gospodarze dodatkowo od 57 minuty zostali zmuszeni grać w dziesiątkę. Wszystko za sprawą Nathana Dyera, który otrzymując drugą żółtą kartkę został oddelegowany przez sędziego poza boisko.

Pewni swego The Toffies postanowili jeszcze bardziej dobić rywala. Już w 65 minucie mogło być definitywnie po meczu, lecz posyłając piłkę wysoko nad bramką Howarda Fellaini nie wykorzystał kapitalnej okazji. To co nie udało się w tej sytuacji Marokańczykowi, zaistniało kwadrans później, kiedy to przymierzany do Manchesteru United 25-latek uderzeniem głową ustalił wynik na 3-0.

Stamford Bridge, 22.09, 15:55, sędzia: Michael Oliver, frekwencja: 40,945
Przyjeżdżające na Stamford Bridge Stoke znajdowało się w bardzo dobrych humorach. Popularni The Potters byli nadal niepokonani w lidze, a tydzień temu urwali punkty samemu mistrzowi Anglii. Nieco gorsze nastroje natomiast mieli gospodarze, którzy w przeciągu tygodnia zaledwie zremisowali dwa ważne mecze.

Zgodnie z przewidywaniami, chcąca sobie odbić na Garncarzach wcześniejsze niepowodzenia Chelsea, od pierwszych minut rzuciła się na rywala. W 7. minucie dobrze akcję Niebieskich zainicjował z rogu boiska Juan Mata, ale mimo braku protekcji Fernando Torres uderzeniem głową przeniósł piłkę kilka metrów nad poprzeczką Asmira Begovica. Kilka minut później swego szczęścia spróbował Ashley Cole, lecz jego uderzenie również było mocno niecelne.

Bezbarwni dotąd goście swoją pierwszą poważną akcję stworzyli dopiero w 20. minucie. Strzał głową Jonathana Waltersa, choć bliski celu gdyż piłka wylądowała na poprzeczce bramki Cecha, ostatecznie jednak nie otworzył wyniku spotkania.

W 26. minucie gospodarze powinni prowadzić 1-0. Fantastyczne zagranie Maty, które minęło 3 obrońców Stoke, nie zostało jednak zamienione przez Torresa na gola. Hiszpan, będąc w sytuacji sam na sam z Begovicem, nie trafił w ogóle piłkę, tym samym znacznie ułatwiając zadanie bośniackiemu bramkarzowi. 11 minut później o sporym szczęściu mógł mówić z kolei golkiper Chelsea, kiedy to wstrzelonej mocno w pole karne piłki przez Geoffreya Camerona nie potrafił czysto uderzyć Michael Kightly.

Po zmianie stron o swojej obecności na boisku postanowił rywalowi przypomnieć autor dwóch goli w środowym meczu z Juventusem, Oscar. Brazylijczyk gościł regularnie pod bramką The Potters i strzałami z dystansu aż trzykrotnie pogroził palcem Begoviciowi (odpowiednio w 50., 66. i 69. minucie).

Podczas gdy ataki Chelsea nie przynosiły żądanego skutku, kontry Stoke wywoływały coraz większe zamieszanie w szeregach The Blues. Po jednej właśnie z takich akcji, w 79., bliski szczęścia był Matthew Etherington, który wykorzystał celne zgranie głową Kenwyne'a Jonesa i uderzył piłkę minimalnie obok lewego słupka Petra Cecha.

W 85. minucie Chelsea w końcu udało się znaleźć receptę na defensywę Garncarzy. Zagrywający z prawego skrzydła piłkę w pole karne Branislav Ivanovic dostrzegł w polu karnym niekrytego Juana Matę, a ten piętką przedłużył ją do Ashleya Cole'a. Anglik, który znalazł się tuż przed Begoviciem, podbił lekko piłkę na Bośniakiem i nie dając mu większych szans na dobrą interwencję zdobył gola i tym samym ustalił wynik meczu.

Niedzielne zmagania 5. kolejki rozpoczęły się meczem na Anfield Road pomiędzy Liverpoolem a Manchesterem United. Jak wiemy, po wielkich trudach Czerwone Diabły zdołały pokonać odwiecznego rywala. Nieco później doszło do kolejnego szlagieru, w którym Manchester City zmierzył się z Arsenalem Londyn.

Etihad Stadium, 23.09, 16:55, sędzia: Mike Dean, frekwencja: 47,318
Spotkanie to obie ekipy rozpoczęły dosyć żwawo, jednak żadna z nich przez pierwsze 10 minut nie mogła sobie wypracować dobrej sytuacji bramkowej. Pierwszą ciekawą akcję zgromadzeni na Etihad Stadium kibice zobaczyli dopiero w 13 minucie, kiedy to próbkę swoich możliwości zaprezentował Sergio Aguero. Argentyńczyk najpierw płynnie przemieścił się z piłką przed pole karne Vito Mannone, a następnie oddał stąd groźny strzał. Włoski bramkarz nie dał się jednak zaskoczyć.

Niezrażeni naporem gospodarzy Kanonierzy coraz śmielej przedostawali się w okolice pola karnego Joe Harta. Angielski golkiper już w 15 minucie mógł skapitulować, lecz ustawiony w okolicach 7. metra od bramki Gervinho nie potrafił dobrze odebrać podania Abu Diabiego. W 24. minucie Arsenal był jeszcze bliżej szczęścia, lecz tym razem świetną okazję zaprzepaścił Lucas Podolski. Niemiec, który otrzymał podanie ze skrzydła od Carla Jenkinsona będąc niekrytym w polu karnym City, fatalnie przestrzelił posyłając futbolówkę wysoko nad bramką rywala.

W 36. przed kolejną szansą otwarcia wyniku stanął Gervinho, lecz strzał podopiecznego Arsene'a Wengera minął nieznacznie prawy słupek Harta. W 40. minucie nieoczekiwanie to gospodarze wyszli na prowadzenie. Wszystko za sprawą błędu Mannone'a, który minął się z dośrodkowaną przez Davida Silvę piłką i mający przed sobą praktycznie pustą bramkę Joleon Lescott ze stoickim spokojem umieścił ją głową w siatce.

Przed przerwą gospodarze mogli jeszcze zwiększyć dorobek bramkowy, ale tym razem Manonne pozostał do końca czujny. Ustawiony przed linią bramką Włoch nie dał się przelobować Edinowi Dzeko i pewnie przeniósł piłkę nad poprzeczką.

Po zmianie stron gospodarze postanowili wybić rywalom myśli o jakiejkolwiek zdobyczy punktowej. W 49. minucie swych sił spróbował Aguero, lecz strzał protegowanego Diego Maradony poszybował wysoko nad bramką Gunners. W 54. minucie Argentyńczyk znalazł się w kolejnej doborowej sytuacji, ale drogę do bramki piłce zagrodził Laurent Koscielny. Co warte odnotowania, przed oddaniem strzału Aguero był faulowany przez Francuza, lecz pan Mike Dean nie wskazał na 'wapno'.

W 67. tłamszony do tej pory przez gospodarzy Arsenal nareszcie przeprowadził jakąś składną akcję. Będący w niedalekiej odległości od bramki Gervinho znów jednak nie wycelował dobrze między słupki Harta. Dokładnie 13 minut później City powinno prowadzić 2-0, lecz w sytuacji sam na sam z Manonne Yaya Toure okazał się tym gorszym.

W 82. minucie nie będący do tej pory zbyt zatrudnianym Hart udowodnił dlaczego należy do ścisłej czołówki najlepszych bramkarzy świata. Podczas gdy świetnym strzałem zza pola karnego popisał się Santi Cazorla, jeszcze lepszą interwencję zanotował Anglik, który przeniósł nad poprzeczką niechybnie zmierzającą w samo okienko jego bramki piłkę.

60 sekund później bramkarz Obywateli nie miał już jednak nic do powiedzenia. Wstrzeloną z narożnika boiska piłkę w pole karne źle wybił Lescott i gdy ta znalazła się pod nogami Koscielnego, Francuz wiedział co zrobić.

Przyjezdni niedługo mogli się cieszyć z remisu, bowiem już w 84. minucie wynik na tablicy świetlnej powinien się zmienić. Najpierw z przewrotki fantastycznie uderzał Vincent Kompany, ale piłkę z ogromnym trudem sparował na swój prawy róg Mannone. Następnie dobijać futbolówkę próbował Aguero, lecz strzał Argentyńczyka o centymetry minął lewy słupek Włocha.

Do końca wynik się nie zmienił, lecz w końcowych minutach goście mogli zgarnąć pełną pulę. Marnujący dzisiaj serynie szanse Gervinho i tym razem nie trafił w bramkę rywala. Biorąc pod uwagę fakt, iż Iworyjczyk uderzał kompletnie niekryty zza pola karnego Harta, tę sytuację śmiało należy zaliczyć do bardzo dogodnych.


Komplet wyników 5. kolejki Premier League:
Swansea City 0-3 Everton FC
Chelsea Londyn FC 1-0 Stoke City
Southampton FC 4-1 Aston Villa FC
West Bromwich FC 1-0 Albion Reading
West Ham United 1-1 Sunderland AFC
Wigan Athletic 1-2 Fulham Londyn
Liverpool FC 1 - 2 Manchester United
Newcastle United 1 - 0 Norwich City
Manchester City 1 - 1 Arsenal Londyn
Tottenham Londyn 2-1 Queens Park Rangers


TAGI


« Poprzedni news
Gerrard: Mecz z United najważniejszy
Następny news »
Rzuty karne nie martwią Fergusona

Najchętniej komentowane


Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.

Komentarze (15)


Extreme10: 13 pkt w TYPERZE ! :D
» 23 września 2012, 19:42 #15
fanarsenalu: Prawdziwa Premier League zaczyna się jutro, prawda?
» 23 września 2012, 00:07 #14
Klimaa: Szkoda mi Swansea..mam nadzieję że jak najszybciej wejdą na ścieżkę zwycięstw.
» 22 września 2012, 23:59 #13
brylaant14: najpierw City,teraz chelsea fuksem -,-
» 22 września 2012, 21:52 #12
Devil007: Co rozumiesz przez "fuks"...sam jestem z tego powodu zdenerwowany,ale fuks ? Jak klub wygrywa 1:0 to nie oznacza,że to był fart.Oglądałem ten mecz i chelsea miała swoje okazja,jak np.sam na sam Mosesa itd.W dodatku statystyki nie kłamią.
» 22 września 2012, 22:20 #11
michal98: Szkoda, że Chelsea wygrała ;/ było tak blisko remisu...
» 22 września 2012, 19:42 #10
nosiema: mecz chelsea sedziowal michael oliver, a nie andre marriner
» 22 września 2012, 18:21 #9
Szejp: dzięki, poprawione
» 22 września 2012, 18:28 #8
eXtremista: Niestety Chelsea wygrało ze Stoke :/
» 22 września 2012, 17:56 #7
pepe13: w pierwszym meczu 5. kolejki ;)
» 22 września 2012, 17:05 #6
naniLuis: Oglądałem ten mecz , tempo spotkania? świetne. Oby więcej takich spotkań z dobrym tempem.
» 22 września 2012, 16:39 #5
kckMU: oglądałem cały mecz.

Swansea straszny piach, ale nie można tutaj omijać kapitalnej i spokojnej gry Evertonu. Zagrali po mistrzowsku.

Przy pierwszej bramce kontrowersje, ale następne dwie perfekcyjne. A ta wrzutka Bainesa na trzecią - miód :)
» 22 września 2012, 16:37 #4
Murek3: ech, stawiałem na Swansea po dobrym początku...
» 22 września 2012, 16:20 #3
Rasiak: Komentarz zedytowany przez usera dnia 22.09.2012 16:11

Dzięki Szejp. :) Świetny pomysł z tymi relacjami.
» 22 września 2012, 16:11 #2
Olo: O, fajny pomysł! Dzięki za info, bo chociaż ten mecz widziałem, nie będę oglądał CFC i zamiast szukać relacji po necie, będą wszystkie na miejscu. JEszcze raz dzięki :)
» 22 września 2012, 16:00 #1
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis DevilPage.pl nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.