LTMek: Kolejny felieton z cyklu "propagujmy hurraoptymizm".
Fajnie jest dowiedzieć się, że Evans jest jednak super stoperem, Fletcher doskonałym pomocnikiem, a Scholes wnosi świeżość do zespołu.
Ten wspaniały tok rozumowania ostatnimi czasy wyznaje niejaki SAF, czego efektem jest spektakularna walka Manchesteru United na wszystkich frontach i olbrzymie zaangażowanie piłkarzy, jakiego doświadczyliśmy w meczach z Bilbao czy Bazyleą.
Nikt przesz nie ma prawa krytykować sposobu, w jakie 20 letni bramkarz jest wprowadzany do zespołu, za jakie pieniądze jest kupiony i jaka jest jego faktyczna wartość. Podobnie nikt nie ma prawa krytykować Berbatova, Parka czy Evansa, bo przecież są to piłkarza z najwyższej półki, co z tego, iż zainteresowanie nimi wyrażałyby co najwyżej średnie kluby PL. Powrót emeryta też trzeba uznać za sukces, po co komu ograny, fenomenalny rozgrywający, skoro lepiej uznać, iż tym kimś na pewno będzie niejaki Tom C. , widziany częściej w szpitalu, niż na boisku.
Lepiej przecież twierdzić, iż posiada się optymalny skład, a porażki z silniejszymi zespołami odbierać na zasadzie "to był słabszy dzień".
Nie wiem kiedy pewna grupa osób, mających się za fanów United spojrzy wreszcie prawdzie w oczy, miast wytykać trzeźwo myślącym syndrom Barcelony czy innego rodzaju bzdety.
Poziom ligi angielskiej diametralnie się obniżył, o czym świadczy liczba zespołów w europejskich pucharach i styl w jakim odpadli.
Paradoksalnie najmniejsze pretensje miałbym do City, gdyż mieli oni najcięższą grupę + był to w zasadzie ich debiut w LM. LE olali, podobnie jak rok temu. No ale tak już jest, skoro w klubie nie wyznaje się żadnych zasad prócz tych dotyczących regularnego wypłacania pensji.
Arsenal trafił na Milan, który nie tyle ma wspaniałych zawodników, co po prostu potrafi grać perfekcyjnie, jeśli chodzi o taktykę. Już w grupie Kanonierzy mieli problem, by poradzić sobie ze słabym OM i Borrusią.
Potem baty od Milanu i tak oto Seria A 1-0 Premiership. Wynik 4-0 mówi sam za siebie, porażka w Londynie nic tu w zasadzie nie zmienia, bo 2 setki Milan miał, a i tak mecz w zasadzie olał. Jakby się sprężyli, pewnie wynik dwumeczu byłby nawet dwucyfrowy.
Chelsea gra piach, znów szczęście w losowaniu dopisuje The Blues. Zwycięstwo z Napoli znów taką sensacją nie jest, bo Napoli na wyjazdach gra naprawdę przeciętnie. Z Barceloną będą baty ^^
Na koniec został nasz "fenomenalny zespół", który odpadł z najłatwiejszej grupy i dodatkowo olał jeszcze LE. Pal licho tę LE, pytanie tylko gdzie jest jakiś kapitan i trener? Za czasów Keane'a taka postawa na boisku byłaby niemożliwa a i suszarka trenera podziałałaby mobilizująco na piłkarzy. Za taką kasę jaką dostają, powinni latać po tym boisku, a nie rezygnować z LE dla "celów wyższych".
Sytuacja w lidze idzie po naszej myśli, ale znów będzie tak jak w zeszłym roku, czyli ligę wygramy bo przeciwnik był słaby, a nie United silne.
Braki w zespole są ogromne, na piedestał wynosi się przeciętnych grajków typu właśnie Evans czy Valencia, zupełnie nie zauważając, iż ci zawodnicy powyżej pewnego poziomu się nie wzniosą. Jedynym zawodnikiem w naszej drużynie mogącym w pojedynkę odwrócić losy meczu jest niejaki Wayne Rooney i to od jego dyspozycji zależy w dużej mierze gra United. Siłę zespołu ocenia się w spotkaniu z zespołami silnymi, w lidze na to miano zasługuje obecnie jedynie City. Jak nasza linia defensywna gra w meczach z The Citizens już widzieliśmy. Na ten sezon bilans bramkowy 4-8 jest najlepszym przykładem naszej "ultrasilnej linii defensywnej".
Nie jestem zwolennikiem porównywania United do Barcelony czy Realu, głównie dlatego, że tam praktycznie na każdą pozycję przypada równie dobry zmiennik co gracz 1-wszego składu i drużyna posiada co najmniej 2-3 graczy potrafiących zadecydować o wyniku meczu. Do tego poziomu nam sporo brakuje, a dystans ten przy obecnej polityce transferowej będzie rósł i rósł...
Owszem, nie ma co płakać, że do United nie przyszedł Sneijder, ale z drugiej strony nie można też gloryfikować każdego zawodnika, skoro cała drużyna w tym sezonie dała (_!_) na całej linii.