Amarylis: No to już Ci powiem w skrócie i na szybko, że po spłaceniu długów Realowi na rękę zostało coś z 40 baniek, a Barcelona na minusie lub coś koło tego.
W Anglii jest równy podział praw telewizyjnych, z tego co pamiętam od dosyć dawna, w Hiszpanii Real i Barcelona zgarniają ponad 100 mln, a reszta po 5 do 10 mln. Tam jest tak źle, że Villareal czy Valencia muszą wyprzedawać swoich najlepszych zawodników, bo nie stać ich na utrzymanie. Atletico sprzedało Forlana, bo nie płaciło mu pensji od kilku miesięcy i spłaciło go dopiero z pieniędzy za jego własny transfer. Przy okazji jakiegoś meczu dowiedziałem się, że pensje zawodników, trenerów, całego sztabu bodajże Betisu wynosiły tyle ile pensja Kaki za sezon, czyli ponad 10 mln euro. Któryś prezes mówił, że muszą sami wychowywać piłkarzy, bo nie stać ich na transfery. Akurat szejkowie w Hiszpanii by się przydali, rozruszali by tą ligę.
Z dwójki hegemonów to jednak Barcelona ma większe problemy finansowe, ale to już jest temat o poprzednim ich prezesie, jego słynnej karcie kredytowej i w ogóle opowieść bardzo długa. W każdym razie Blaugrana wypłaca najwyższe pensje zawodnikom w Hiszpanii, za to nie ma kasy na zakup np. Neymara. Real też nie oszczędza, ale generalnie może sprowadzić każdego - nie wiem na czym to polega, być może Perez ma łeb na karku i lepiej zarządza finansami.