Śledząc coraz to ciekawsze pomysły osób odpowiadających za zarządzanie światem piłki nożnej w Europie, ze szczególnym naciskiem na angielski football, nie sposób nie zadręczać się jakże istotnym pytaniem, pojawiającym się coraz częściej w naszej głowie, a mianowicie… DOKĄD TO WSZYSTKO ZMIERZA?!
Gdy w siedemnastym dniu czerwca 1888 roku, przedstawiciele dwunastu profesjonalnych drużyn piłkarskich spotkali się w Manchesterze, ustalając po burzliwych rozmowach formę i ostateczny wygląd pierwszej na świecie zawodowej ligi, zaprezentowanej ludziom pod nazwą The Football League, z pewnością nie przypuszczali do jakich rozmiarów urośnie ich autorski projekt. Na czele tego pionierskiego przedsięwzięcia stanął prezes Aston Villi, pan William McGregor, a zaledwie w kilka miesięcy po posiedzeniu w mieście na rzeką Irwell, ruszyły rozgrywki.
Pomysł największych fanatyków piłki kopanej w Anglii niezwykle szybko przypadł do gustu mieszkańcom tego kraju, którzy nie tylko chcieli oglądać zmagania piłkarzy, ale również sami zaczęli odczuwać ochotę sprawdzenia swoich sił w tym sporcie. Na efekty nie trzeba było czekać zbyt długo. Pojawienie się osób chętnych do grania w football pociągnęło za sobą daleko idące zmiany, bowiem najpierw utworzono nowe kluby piłkarskie (lub też przekształcono istniejące do tej pory amatorskie zespoły, na w pełni profesjonalne drużyny), a następnie w roku 1891 stworzono Division Two, a zmagania o mistrzostwo kraju przemianowano na rozgrywki Division One.
Kolejne zmiany nastąpiły już po pierwszej wojnie światowej, kiedy to do istniejących dwóch lig dodano kolejne. Tym razem były to, utworzona w 1920 Division Three South oraz rok później Division Three North, zrzeszające profesjonalne kluby z południa i północy kraju. Po blisko prawie 40 latach, ze względu na wciąż rosnące ogromne zainteresowanie piłką nożną w Anglii (wówczas było już około 120 zespołów) zdecydowano się połączyć dywizję północną z południową, a także dodać kolejny szczebel rozgrywek – Division Four. W takiej formie rozgrywki uchowały się aż do roku 1992, bowiem wtedy nastał czas największych rewolucji, dotyczących, co ciekawe, nie formuły ligi, ale jej nomenklatury i spraw z tym związanych. Stało się tak za sprawą pieniędzy, płynących do skarbca zarządu z praw do transmisji spotkań ligowych, których rzekomo właściciele klubów otrzymywali za mało. Czy rzeczywiście odsetek całościowej sumy wypłacanej drużynom był tak niewielki? Tego nie wiadomo, jednak faktem skłaniającym do przemyśleń na ten temat jest to, iż o więcej upomniały się tylko i wyłącznie najlepsze i największe zespoły – prezesi tych mniejszych, tworzących zaplecze mistrzowskiego kolektywu zgodnie milczeli, nie domagając się żadnych zmian.
W ten sposób powstała FA Premier League, do której przeniosły się wszystkie drużyny z Division One, a gdzie kwestia praw transmisyjnych została rozstrzygnięta bardzo szybko i łatwo. Otóż, zostały one nadane tylko jednej stacji telewizyjnej – Sky Television, co przyniosło obopólne korzyści. Drużyny otrzymywały większe pieniądze, a stacja miała najlepszą piłkarską ligę na świecie na wyłączność. Jeśli chodzi o niższe ligi, to one również zostały wcielone do ‘nowych’ rozgrywek, z tą małą różnicą, iż teraz drugą ligą była Division One, Division Two stała się trzecią ligą itd.
Tyle tytułem, dość obszernego, wstępu. Zapewne dziwi was taki zabieg, jednak był on konieczny, gdyż nie tylko nakreślił historię najwspanialszych rozgrywek piłkarskich na świecie, ale również, czy też przede wszystkim poruszył kilka ważnych spraw, odnoszących się do obecnej sytuacji w angielskim footballu, które chciałbym poruszyć oraz poddać waszej ocenie i analizie.
Zacznijmy od tematu sprzed paru dni, bowiem wywołał on dość sporo kontrowersji wśród czytelników tego portalu. Chodzi o pomysł, przedłożony Angielskiej Federacji Piłkarskiej przez przedstawicieli kilku najbardziej wpływowych klubów w Premier League. Jak zapewne się domyślacie, mowa o wprowadzeniu braku relegacji drużyn z najwyższej klasy rozgrywkowej do niższych lig, a co za tym idzie wstrzymanie promocji ekipom, które wywalczyłyby mistrzostwo Division One. Oczywiście natychmiast w tej sprawie głos zabrał sir Alex Ferguson, określając powyższą propozycję mianem szaleństwa, czy też delikatnie mówiąc głupoty. Jego zdaniem byłoby to wbrew tradycji, wspaniałej historii, co więcej raz na zawsze zatrzymałoby to rozwój angielskiej piłki nożnej, gdyż wiele ze święcących niegdyś triumfy klubów pozostałoby na zapleczu prawdziwego footballu na wieki wieków.
Trudno nie zgodzić się ze Szkotem, o czym wielu z was raczyło poinformować resztę czytelników w komentarzach pod newsem, w mniej lub bardziej wyrafinowany sposób. Słowa guru z Manchesteru, bowiem tak, ogromna ilość osób traktuje charyzmatycznego menadżera, zwykle są przyjmowane z aplauzem, aprobatą, chociaż pozwolę sobie wysunąć wniosek, iż dzieje się tak za sprawą przyzwyczajenia. Jakim cudem (!!!), osoba prowadząca najwspanialszy klub na świecie, w dodatku mój ukochany, mogłaby nie mieć racji? Czy Ferguson może się mylić? Szykujcie stosy, odpalajcie już pochodnie, bowiem coraz częściej mam nieodparte wrażenie, iż Staruszek brnie do przodu po omacku. Zanim jednak zapędzę się za daleko w swoich wywodach, a wy zaspamujecie skrzynkę admina z żądaniem zbanowania mnie za głoszone herezje, spieszę z wyjaśnieniem, dlaczego tak.
Pomysł, który chcą przeforsować niektóre kluby, mający na celu zamrożenie obecnego składu Premier League nie jest pionierskim wymysłem. Co by nie szukać za daleko, wystarczy zerknąć na nasze krajowe podwórko, lecz nie piłkarskie, a siatkarskie. Od rozpoczętego niedawno sezonu PlusLigi, wprowadzono identyczną zasadę, o której tak nieprzychylnie wyrażał się sir Alex, czyli mówiąc krótko – nikt po zakończeniu rozgrywek nie wędruje do niższej ligi, a żaden z zespołów grających na zapleczu nie otrzymuje awansu. Powiecie gra o pietruszkę? Możliwe, bowiem jak tutaj grać, kiedy nie ma żadnej ‘kary’ za porażkę oprócz niej samej? Przypuszczalnie ciężko, ale względy kierujące zarządem naszej siatkarskiej ligi miały o dziwo na uwadze dobro drużyn, a nie własne zyski. Otóż gra w najwyższej klasie rozgrywkowej to oczywiście niebywały prestiż i wyróżnienie, ale przede wszystkim ogromne koszty, które dany zespół musi ponieść, by mieć prawo, po wywalczeniu awansu, rozegrać pełny sezon w pierwszej lidze. Chodzi tutaj o licencję, odpowiednie przygotowanie hali, zapewnienie przyjezdnym godnych warunków pobytu, czy też o transport własnych graczy na mecze wyjazdowe. Być może dla takich potentatów jak SKRA, ZAKSA, czy też RESOVIA sumy pieniędzy potrzebne na spokojne załatwienie tych wszystkich spraw są niewielkie i nie robią na nich większej różnicy, gdyż bardzo szybko odzyskają oni (z nawiązką) włożone pieniążki za sprawą sprzedanych biletów, praw do transmisji, czy też występów w europejskich pucharach. Jednak, co jeśli chodzi o drużyny, które nie mogą liczyć na zapełnienie hali do ostatniego miejsca w każdym meczu. Taki obraz to w większości przypadków nierealne marzenie, gdyż mecze miejscowych oglądać raczy jedynie fanatyczna garstka sympatyków. Bardzo często awans do pierwszej ligi jest dla nich przekleństwem, które jest pierwszym krokiem do upadku klubu. W ostatnich latach nierzadko zdarzały się przypadki odsprzedawania miejsca w rozgrywkach, bowiem zespół np. nie był w stanie wykupić licencji.
Jak to się ma do angielskiej piłki nożnej? Otóż wystarczy przenieść powyższe rzeczy w realia footballu, bowiem jeśli dokonać niewielkich, korekt znaczeniowych to sytuacja w PlusLidze, a Premier League jest niemal taka sama. Oczywiście nie mówię tutaj o prestiżu, czy innych tego typu detalach, ale o aspektach wymagania finansowych, z którymi musi zmierzyć się zarówno beniaminek polskiej ligi siatkówki, jak i ekipa awansująca do najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii. Ponadto dzięki zamrożeniu składu pierwszej ligi, te mniejsze ekipy mogą odetchnąć z ulgą. Nie grozi im widmo spadku, a więc zarząd nie rozpoczyna dnia z obawą, iż zainwestowane w klub pieniądze przepadną wraz z zajęciem miejsca zapewniającego relegację. W ten sposób, mogą wkładać w zespół coraz to większe sumy, modernizując przy tym swoje obiekty sportowe. Skąd jednak będą mieli na to fundusze? Oczywiście od kibiców, którzy posiadając swój ukochany klub w pierwszej lidze z radością częściej będą oglądali poczynania ich ulubieńców, a świadomość, iż jest to ta niegdyś mała ekipa z miasta X, mierząca się obecnie sezon w sezon z najlepszymi, z pewnością przyciągnie nowe rzesze fanów. Również sponsorzy mając dość ograniczone pole manewru oraz pewność, że reklama ich marki przez długi czas będzie widniała w telewizyjnych przekazach z chęcią wesprą drużyną, przyczyniając się tym samym do jej rozwoju. Zniknie obawa, że za sezon należy zacząć negocjacje z kolejnym beniaminkiem. Idąc dalej - mecze podczas których mistrz mierzy się z ostatnią drużyną tabeli na ich obiekcie, nie będą rozgrywane przy garstce kibiców jak ma to miejsce dziś, lecz przy aplauzie coraz to większej liczby publiczności, która przekona się do wydarzeń, o których mówi cały kraj, a nie tylko lokalna rozgłośnia radiowa…
Pewnie wciąż nie macie pełnego obrazu pt. ‘Jak to się ma do footballu?’. Temat piłkarski, a tutaj tyle o siatkówce. Przejdźmy więc dalej, poszukajmy kolejnych odnośników, nieco bliżej angielskiej piłki nożnej. Dajmy na to rewelacja ubiegłego sezonu polskiej ekstraklasy, drużyna Śląska Wrocław. Jakież były obawy działaczy tego klubu przed losowaniem europejskich pucharów, jednak co ciekawe, nie były one związane ze strachem przed silnym, zbyt potężnym rywalem, a przeciwnikiem egzotycznym. Chodzi bowiem o sytuację, w której WKS trafiłby na drużynę np. z Kazachstanu, z czym wiązałyby się niesłychanie duże wydatki na przetransportowanie podopiecznych Oresta Lenczyka do Azji, ich zakwaterowanie itp. Najbiedniejszym Kopciuszkiem Śląsk wprawdzie nie jest, ale taki obrót spraw mógłby zaważyć na przyszłości ekipy z Wrocławia, a co gorsza być gwoździem do trumny, gdyż naprawdę sumy potrzebne na taką wyprawę sprawiłyby kłopoty nie jednemu z bogatszych klubów polskiej ligi. Należy również pamiętać, iż pozostałe wydatki nie zniknęłyby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, tak więc o potknięcie nietrudno. Podobnie może być w angielskim footballu i właśnie chyba przed tym chcą uchronić słabsze kluby przedstawiciele niektórych ekip swoim pomysłem.
Warto również rozważyć sytuację, w której nie ma spadku do niższej ligi. Grające fenomenalnie w minionej edycji Premier League Blackpool pożegnało się po rocznej przygodzie z najwyższą klasą rozgrywkową, tracąc przy tym swojego najlepszego zawodnika Charliego Adama. Można tylko gdybać, co byłoby gdyby pomimo zajętej pozycji ekipa Mandarynek pozostała w lidze. Czy lider pomimo wszystko opuściłby zespół, czy też może pozostał i próbował zwojować coś więcej ze swoimi kolegami?
Kwestia, o której wspominał sir Alex, czyli brak możliwości awansu dla drużyn będących kiedyś ikonami angielskiej piłki nożnej. Pamiętacie może tekst odnośnie Oldham? W ich przypadku zadecydowała jedna bramka, jedna minuta, przez którą zaczęły się ich problemy i nie odzyskali dawnego blasku. Obecnie grają kilka lig niżej niż niegdyś, raz za razem ocierając się o widmo bankructwa. Nie sądzę, aby kiedykolwiek mieli wrócić na szczyt, niestety. Nie pora na sentymenty, owszem kilka drużyn będzie pokrzywdzonych takim obrotem spraw, bowiem ich marzenia o grze w Premier League zostaną zniszczone, a nie wolno przecież obierać za pewnik, iż nie poradziliby sobie w walce z najlepszymi. Jednak takich drużyn, prawdziwych wojowników, gotowych na starcie z gigantami angielskiej piłki nożnej (dysponującymi olbrzymim budżetem transferowym) na zapleczu PL jest naprawdę niewiele, dosłownie kilka. W tym przypadku bardziej więc opłaca się (czy też lepiej brzmi – jest rozsądniej) mieć na uwadze dobro kilkudziesięciu drużyn, poświęcając przy tym marzenia tej garstki. Dyskryminujące, lecz… coraz bardziej realne.
Pomysł ten wydaje się szalony, niemniej jednak należy spojrzeć na niego obiektywnym, chłodnym okiem, co też starałem się zrobić. Wiadomo, iż zarządy lig zawsze będą starały się dążyć do polepszenia sytuacji, zwiększenia zysków – ich marzeniem jest pościg za czymś czego nigdy nie osiągną, za Utopią, gdzie wszyscy będą zadowoleni. Metody wykorzystywane w tej gonitwie są różne, czasami niedorzeczne, innym razem bardzo adekwatne, jednak to wszystko do czegoś prowadzi, nie wiadomo tylko do czego. Zamrożenie składu Premier League i granie tylko dla zwycięstwa, bez poważnych, prawdziwych konsekwencji? Może to głupie, może faktycznie Ferguson znów ma rację? Znacie obie strony medalu i taki właśnie był cel tej notki. To nie jest jedyna z kwestii dotyczących angielskiej piłki nożnej, w której nie zgadzam się ze Szkotem, czy też Angielską Federacją Piłkarską tak więc spodziewajcie się kolejnych wpisów, może nawet systematycznych (o takim samym tytule, bez nudnego wstępu), a tymczasem… jeśli tylko nie zamierzacie używać niebezpiecznych narzędzi do wzmocnienia siły swoich argumentów to zapraszam do dyskusji na powyższy temat.
Ku chwale footballu, obywatele kibice!
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.