Zgred: Teraz już chyba nikt nie wątpi, że na Stamford Bridge kryzys zagląda przez wszystkie okna. Kilka tygodni temu, gdy pisałem po meczu z Sunderlandem, że to początek olbrzymich problemów Ancelottiego, pojawiały się głosy, że to to tylko wypadek przy pracy - teraz już nawet na stronach kibiców The Blues co niektórzy piszą mowę pożegnalną dla włoskiego szkoleniowca :) Remis z Evertonem z trzech powodów jeszcze bardzie dołuje psychikę piłkarzy Chelsea i wg mnie jest gorszy niż porażka z Birmingam czy remis ze Srokami.
1. Kolejne stracone punkty i to na własnym stadionie
2. Obecność Jhona Terrego (część zrzucała winę za złą grę The Blues na defensywę, która - ich zdaniem - potrzebuje lidera, jakim jest Terry. Teraz, gdy Terry "objął dowodzenie" w defensywie, Niebiescy mimo to znów tracą bramkę, a co za tym idzie - kolejne punkty, argument ten zdaje się tracić na znaczeniu).
3 - I najważniejsze - Chelsea ma świadmość, że nawet cwane, żeby nie powiedzieć haniebne zachowanie Anelki, nie dało im tak upragnionego zwycięstwa. Że nawet idąc na łatwiznę i oszukując (bo tak trzeba nazwać postawę Anelki w tamtej akcji) nie są w stanie zapewnić sobie 3 punktów.
Nie wiem jak, Wy, ale ja uważam, że te fakty jeszcze bardziej pogrążają w maraźmie piłkarzy Ancelottiego. Oczywiście psycholog ze mnie żaden, ale trzeba pamiętać, że to nie Fifa czy Pro Evo - piłkarze cyborgami nie są i takie właśnie wyniki powodują kryzys w zespole, który kibice rywala starają się nazywać "zadyszką" :)
A Arsenal? Arsenal gra swoje i wygląda na to, że to Kanonierzy będą naszym najgroźniejszym rywalem w walce o prymat na Wyspach.