kacpersky: Skończmy z mitem trenera, który potrafi sprawić, że zawodnicy nagle zaczynają wykorzystywać stwarzane sytuacje. Żaden trener na świecie nie ma takiej mocy, żeby wpłynąć na ten ostatni, decydujący o golu strzał na bramkę. Żodyn. Trener jest od stwarzania sytuacji zawodnikom, od organizowania ich gry pod rywala tak, żeby te sytuacje się wydarzały częściej niż rywalom. Ale ani RVN, ani ETH, ani Guardiola czy Klopp nie są w stanie zmusić piłkarzy, żeby te piłki wpadały do bramki. Moim zdaniem nasi zawodnicy wychodzili na murawę w ostatnich meczach z jakąś psychiczną blokadą, z jakimś niewytłumaczalnym w prosty sposób mentalem, który zabierał im pewność przed bramką. Można winić trenera - oczywiście. Może nie dogadywał się, źle motywował, niewłaściwie nastawiał do meczu. Pełna zgoda, że to musi w zespole być i od tego jest manager ze sztabem. Ale kurde blade - stworzyliśmy sobie najwięcej "clear chances" w lidze - 29, a mamy trzeci najgorszy wynik bramek w stawce. To jest kryminał i fakt, że nasi piłkarze nie potrafią tego przekuć na bramki, bo "trener źle motywował", to jest dla mnie oznaka jakiegoś zepsucia i głęboki problem. Wyniki zawodników w pierwszym zespole zależą od ich kaprysów.
Na szczęście Amorim ma trzy przewagi nad poprzednikiem: perfekcyjny angielski i charyzmę oraz pełne wsparcie Ineosu (bo wybrali swojego w miejsce managera zatrudnionego przez Glazerów). To jest jakiś sposób żeby zorganizować piłkarzy wokół jakiejś wspólnej idei - mam nadzieję, że okaże się skuteczny, ale też nie oczekuję prawdę mówiąc wiele na ten moment. Był tutaj Mourinho, który też nie potrafił nic zmienić.