Bruno Fernandes nie zgadza się z decyzją sędziego Chrisa Kavanagha, który w meczu z Tottenhamem Hotspur (0:3) pokazał mu czerwoną kartkę. Portugalczyk będzie musiał teraz pauzować w Premier League przez trzy spotkania.
» Bruno Fernandes w meczu z Tottenhamem obejrzał czerwoną kartkę w pierwszej połowie | Fot. Press Focus
Fernandes został usunięty z boiska w 42. minucie spotkania po ataku na Jamesa Maddisona. Arbiter uznał, że Portugalczyk wykonując wślizg za wysoko podniósł nogę.
– Nikt nie chce być odsyłany do szatni, nie jest to fajne uczucie. Nie zaatakowałem korkami, nie był to atak na czerwoną kartkę. Nawet James Maddison, kiedy się podniósł, to powiedział, że to nie była czerwona kartka – stwierdził Fernandes w rozmowie ze Sky Sports.
– Jeśli to była czerwona kartka, to trzeba przyjrzeć się wielu innym incydentom. To faul, nie było jednak wielkiego kontaktu. Jeśli sędzia dałby mi żółtą kartkę, to bym się z nim zgodził. Nie rozumiem, czego VAR nie zawołał go do monitora.
– Chcę powiedzieć, że zostawiłem kolegów z jednym zawodnikiem mniej. Doceniam wszystko, co zrobili na boisku. Nie zaczęliśmy dobrze tego meczu z 11 zawodnikami, a później oni spisali się bardzo dobrze.
– Trudno było pokryć wszystkie przestrzenie. Jest wiele pozytywów, które możemy wynieść z tego meczu. Jestem dumny z drużyny – dodał Fernandes.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.