Prywatność na
DevilPage.pl

W serwisach DevilPage.pl korzystamy z plików cookies, aby zapewnić Wam wygodę, bezpieczeństwo i komfort użytkowania stron. Cookies wykorzystywane są m.in. do personalizacji reklam. Szczegółowe informacje na temat plików cookies znajdziesz w naszym dziale Polityka Cookies. Korzystając z serwisu akceptujesz także postanowienia naszego Regulaminu.

Akceptuję pliki Cookies i Regulamin

Wielki Duńczyk bez tajemnic. Autobiografia Petera Schmeichela

» 25 listopada 2021, 09:03 - Autor: matheo - źródło: informacja prasowa
24 listopada 2021 roku na rynku wydawniczym ukazała się w ramach serii SQN Sport biografia słynnego duńskiego bramkarza pt. "Peter Schmeichel. Numer jeden". Były golkiper wspomina w niej turniej Euro 1992, czasy świetności na Old Trafford w Manchesterze, opowiada o trudnych relacjach z ojcem i tłumaczy, co znaczą dla niego boiskowe sukcesy syna Kaspera. Według Erica Cantony Peter Schmeichel to urodzony lider i jeśli mówi to "Król", to znaczy, że koniecznie trzeba sięgnąć po książkę o legendzie duńskiej bramki.
Wielki Duńczyk bez tajemnic. Autobiografia Petera Schmeichela
» Autobiografia Petera Schmeichela jest już na rynku
Książka jest dostępna w promocyjnej cenie lub atrakcyjnych pakietach na: https://idz.do/devilpage-schmeichel

Fragment książki
Gdy wejdzie się w tryb ryzyk-fizyk, nie ma już odwrotu. Zostaje się w nim, aż zadanie zostanie wykonane. Można było przyrównać nas do myśliwych – gdy poczuliśmy krew, parliśmy naprzód, cały czas naprzód, aż upolowaliśmy ofiarę. Nikomu nie przeszło nawet przez myśl, żeby czekać na dogrywkę. Ole wywalczył kolejny rzut rożny i wbiegł w ich pole karne. David znów znakomicie podał, a chaos, jaki wytworzyliśmy przy okazji pierwszej bramki, ciągle jeszcze miał wpływ na piłkarzy Bayernu. Nie wiedzieli, gdzie mają się podziać, co ze sobą zrobić. Tarnat stał przy słupku, tylko że tak naprawdę to się o niego opierał, jak gdyby czekał na przystanku na autobus – o co w tym chodziło? Przeciwnicy pozwolili Teddy’emu czysto uderzyć głową, a potem złota noga Ole zwieńczyła dzieło. Kahn nawet nie zareagował, gdy piłka wpadała do bramki. Wyglądał, jakby nadal był w szoku po wyrównującym golu.

W pierwszym odruchu chciałem pobiec przed siebie i dołączyć do świętujących kolegów, ale się opanowałem. Gdybym pobiegł tam, gdzie byli wszyscy moi partnerzy, musiałbym potem pędzić z powrotem, a przecież – zupełnie niespodziewanie – od triumfu w Lidze Mistrzów dzieliły nas dosłownie sekundy. Manchester United nie potrzebował bramkarza, któremu serce wali w tempie 180 uderzeń na minutę, gdyby trzeba było wybronić ostatni atak rywali. Dlatego, podążając za jakimś impulsem, wykonałem salto, które zostało nawet pokazane w telewizji, bo realizator miał akurat przypływ trzeźwości umysłu. Gdy tylko skończyłem się cieszyć, poczułem olbrzymie nerwy i napięcie.

Odkąd wróciłem w moje pole karne po wyrównującym golu Teddy’ego, byłem podenerwowany jak jeszcze nigdy dotąd. Myślałem wtedy: Będzie dogrywka, złota bramka, teraz nie mogę popełnić błędu i czegoś wpuścić. Gdy Ole strzelał drugiego gola, ja robiłem głębokie wdechy i usiłowałem nad sobą zapanować. Zwykle podczas meczów się nie denerwuję, ale tym razem byłem po prostu przerażony. Wyszliśmy jednak na prowadzenie 2:1, pozostawało jeszcze kilka sekund tej zabawy, a Bayern wznawiał grę. W głowie miałem tylko jedno: Nie strzelajcie, proszę, tylko nie strzelajcie, w tym stanie niczego nie obronię. Te kilka sekund ciągnęło się niczym godziny. Wtem jednak rozległ się gwizdek Pierluigiego Colliny. Jasna cholera! Co się właśnie stało?

Potem nadeszło to drugie uczucie. No tak… ale czego wszyscy się spodziewali? Jesteśmy Manchesterem United, odrabiamy straty nawet w beznadziejnych sytuacjach, to nasz znak rozpoznawczy, nasza specjalność.

Do Barcelony przyjechaliśmy, nie przegrawszy meczu od grudnia. Podejmowaliśmy kolejnych rywali i dawaliśmy im radę, mieliśmy mecz średnio co 4,6 dnia. Graliśmy w ten sposób od 1993 roku, od starcia z Sheffield Wednesday.

„Oni się nie poddają, nigdy. Właśnie tak to wygraliśmy” – powiedział menedżer w krótkim wywiadzie, zaraz po tym, jak rzucił nieśmiertelnie słowa: „Futbol, cholera jasna!”

Zareagował również na słowa reportera ITV Gary’ego Newborna, gdy ten pochwalił naszego szkoleniowca za wysłanie mnie pod bramkę rywala przy okazji rzutu rożnego, po którym wyrównaliśmy. „Nigdzie go nie wysyłałem, sam tam pobiegł, ale co to za różnica…”, odparł Fergie.

To, co wydarzyło się tamtego wieczoru na Camp Nou, wymyka się wszelkim próbom opisu.

Opis okładkowy książki
Syn polskiego muzyka i duńskiej pielęgniarki. Wielki piłkarski talent. Gwiazda futbolu lat 90. Przez wielu wymieniany obok Gordona Banksa i Lwa Jaszyna w gronie najlepszych bramkarzy w historii. Niektórzy uważają nawet, że to właśnie Peter Schmeichel jest numerem jeden klasyfikacji wszech czasów na tej pozycji.

Gdy w 1991 roku Manchester United zapłacił za niego 505 tysięcy funtów, sir Alex Ferguson nazwał ten transfer „okazją stulecia”. Po kilku latach Schmeichel był już idolem fanów z Old Trafford, przyczyniając się do wielu sukcesów Czerwonych Diabłów. Znaczącą rolę odegrał też w reprezentacji, która w 1992 roku sensacyjnie sięgnęła po mistrzostwo Europy.

Z kim świętował w duńskiej szatni po wygraniu Euro? Jak wspomina ostatnie minuty pamiętnego finału Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium? Dlaczego próbował kupić Manchester United? Jak ocenia Érica Cantonę? Czy czuje się Polakiem?

Schmeichel po raz pierwszy tak szczerze opisuje historię swojego życia. Opowiada o rodzinie i futbolu. O synu, który postanowił pójść w jego ślady, polskich korzeniach i ojcu – podwójnym szpiegu i alkoholiku. A także o wchodzeniu na bramkarski szczyt, relacjach z kolegami z boiska i radzeniu sobie po zakończeniu kariery.

Tytuł: Peter Schmeichel. Numer jeden
Autorzy: Peter Schmeichel, Jonathan Northcroft
Data wydania: 24 listopada 2021
Cena okładkowa: 44,99 zł
Liczba stron: 472


TAGI


« Poprzedni news
„Manchester United już wcześniej zabiegał o Pochettino”
Następny news »
Sergej Milinković-Savić znów przymierzany do Manchesteru United

Najchętniej komentowane


Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.

Komentarze (5)


Klimaa: Kolejna obowiązkowa pozycja.
» 26 listopada 2021, 21:00 #5
RoyRoy: To były czasy,łezka się w oku kręci
» 25 listopada 2021, 12:15 #4
Kamham7: Od czasów Petera z którym widziałem tylko kilka meczy w pełnym wymiarze czasowym do tej pory tylko dwóch bramkarzy było godnych Manchesteru United, Edwin van der Sar i Dawid de Gea...najlepsza trójka.
» 25 listopada 2021, 09:36 #3
UnitedWeStand: Patrząc na to jakie ofiary stały na bramce w międzyczasie, to warto wspomnieć Kuszczaka, bo się wybijał i chociaż był oczywiście słabszy od Edwina i Davida, to jak dla mnie jest w top 3 ery po Schmeichelowej.
» 25 listopada 2021, 16:47 #2
Klimaa: Kuszczak - zawodnik z potencjałem bycia numerem jeden dla wielu klubów Premier League. Wybrał oczywiście w trakcie kariery bycie u nas zmiennikiem ale gdy bronił można było być spokojnym. Z tego co pamiętam dwukrotnie u nas miał interwencje sezonu PL
» 26 listopada 2021, 21:01 #1
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis DevilPage.pl nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.