Prywatność na
DevilPage.pl

W serwisach DevilPage.pl korzystamy z plików cookies, aby zapewnić Wam wygodę, bezpieczeństwo i komfort użytkowania stron. Cookies wykorzystywane są m.in. do personalizacji reklam. Szczegółowe informacje na temat plików cookies znajdziesz w naszym dziale Polityka Cookies. Korzystając z serwisu akceptujesz także postanowienia naszego Regulaminu.

Akceptuję pliki Cookies i Regulamin

Evra: Pozwólcie, że wam opowiem, dlaczego kocham tę grę

» 8 sierpnia 2019, 14:55 - Autor: Rio5fan - źródło: theplayerstribune.com
W artykule opublikowanym na łamach portalu The Players' Tribune Patrice Evra cofnął się wspomnieniami do początków swojej przygody z futbolem.
Evra: Pozwólcie, że wam opowiem, dlaczego kocham tę grę
» Patrice Evra w swojej karierze rozegrał 379 spotkań w barwach Manchesteru United
Francuz trafił do Manchesteru United w 2006 roku i na Old Trafford sięgnął po pięć mistrzostw Anglii, Ligę Mistrzów, Klubowe Mistrzostwo Świata, trzy Puchary Ligi oraz pięć Tarcz Wspólnoty.

Jakimi sposobami Evra radził sobie z trudną sytuacją domową? Jaki wpływ na jego transfer do włoskiej Marsali miały zakonnice? W jaki sposób mięso kurczaka pozwoliło mu zabłysnąć w barwach AS Monaco? Zapraszamy do lektury!

--------------------------------------------------------------------

Nie miałem nic. Nie mieliśmy nic.

Żyłem jednak tak, jakbym miał wszystko.

Jeśli mógłbym wam zdradzić jeden sekret dotyczący mojego życia, to byłoby to właśnie to. Każdy może być szczęśliwy – każdy może kochać tę grę. Bez tego nastawienia, przyjacielu, nie siedziałbym tutaj jako emerytowany piłkarz, który grał dla Francji, Juventusu i Manchesteru United.

Pewnie siedziałbym teraz przed jakimś sklepem w Paryżu i żebrał o pieniądze na kanapkę.

Nie żartuję. Kiedy dorastałem w Les Ulis na przedmieściach Paryża, żyłem z rodzicami i niektórymi siostrami i braćmi. Miałem ich 24. (To również nie jest żart!). W tym samym domu przebywało więc około tuzina ludzi. Mój ojciec zapewniał większą część naszych dochodów dzięki pracy ambasadora. Właśnie dlatego wyjechaliśmy z Senegalu, gdzie się urodziłem. Przeprowadziliśmy się do Brukseli, a potem do Les Ulis. Kiedy miałem dziesięć lat, ojciec rozwiódł się z moją mamą. Zabrał sofę, telewizor, a nawet krzesła.

Nadal kocham go na zabój, ale zostawił nas w trudnej sytuacji. Dzieliłem materac z dwoma braćmi. Jeden z nas musiał leżeć naprzeciwko, żeby każdy miał dużo miejsca. Kiedy jedzenie było przygotowane, musiałeś biec, żeby upewnić się, że dostaniesz swoją porcję. Starsi zdobyli pracę, żeby trochę pomóc, ale później odeszli, żeby żyć ze swoimi partnerami. Ostatecznie zostałem z mamą i młodszą siostrą.

Właśnie wtedy musiałem wyjść na ulicę.

Nie znoszę, kiedy ludzie używają słowa "gangster". Kiedy dorastasz w okolicy, gdzie występują strzelaniny i morderstwa, nie dbam o to, kim jesteś. Musisz przetrwać. Dużo walczyłem. Kradłem jedzenie, ubrania i gry wideo. Przesiadywałem przez sklepami i błagałem o pieniądze.

Pytałem "Proszę pana, ma pan może kilka franków?"

Ludzie odpowiadali "Odejdź. Myślisz, że pieniądze spadają z nieba?"

To było moje dzieciństwo. To było Les Ulis. Słuchajcie, byłem szczęśliwy.

Zawsze byłem szczęśliwy.

Wiem, że część z was widziała moje nagrania na Instagramie, na których robię te wszystkie szalone rzeczy i mówię "Kocham tę grę!". Dla mnie to znaczy właściwie "Kocham to życie". Nagrania są moim sposobem na podzielenie się szczęściem z innymi. Nie jest tak, że zdecydowałem się je nagrywać, kiedy byłem już bogaty i sławny. Gdybyście odwiedzili nasz dom w Les Ulis, to moglibyście zobaczyć, że tam robiłem to samo. Tańczyłem, śpiewałem, przebierałem się w różne kostiumy i żartowałem z moimi siostrami. Uwielbiam je rozśmieszać. Kiedy oglądają moje nagrania, po prostu mówią "Mój Boże, pamiętam, że robiłeś to samo, kiedy miałeś pięć lat...".

Jak mogłem być tak szczęśliwy, kiedy byłem mały? Z powodu mojej mamy. Widziałem, jak ciężko pracowała, żeby nam wszystko zapewnić. Zrozumiałem, że nie mam prawa na nic narzekać. Poza tym, jaki ma to sens? Dlaczego nie być pozytywnym? Jeśli wierzysz, że spotka cię coś dobrego, to tak będzie.

Pozwólcie, że podam wam przykład. Pierwszego dnia w szkole musieliśmy pokazać reszcie klasy, kim chcemy zostać w przyszłości. Wielu moich kolegów napisało "prawnikiem" czy "lekarzem". Ja napisałem "piłkarzem". Nauczyciel zapytał mnie przed całą klasą "Patrice, czy naprawdę myślisz, że spośród 300 dzieciaków uda ci się zostać piłkarzem?".

Powiedziałem "Tak".

Wszyscy się śmiali.

Przez wiele lat wyglądało na to, że nauczyciel miał rację. Grałem na niezłym poziomie, ale nie dostawałem żadnych ofert. W 1998 roku, kiedy miałem 17 lat, grałem w turnieju z przyjaciółmi i jakiś mężczyzna zapytał, czy chciałbym wziąć udział w testach w Torino. Wiedziałem o nim tylko tyle, że miał restaurację w Paryżu. Zastanawiałem się, czy powinienem mu zaufać. Zdecydowałem się zgodzić. Powiedział, że zadzwoni do mnie następnego dnia.

Wróciłem do domu myśląc, że nigdy nie zadzwoni.

Zadzwonił następnego dnia. Pojechałem z nim do Turynu. Ostatecznie klub nie zaproponował mi kontraktu, ale jedna z osób, którą tam poznałem, była dyrektorem w Marsali, sycylijskim klubie grającym w trzeciej lidze. Zapytał, czy chciałbym dołączyć do drużyny. Zgodziłem się.

Wróciłem do Paryża myśląc, że ten mały włoski klub to moje schody do nieba.

Najpierw musiałem przez to przejść. Powiedziano mi, że poznam nowych kolegów w górskiej wiosce na północy Włoch, gdzie odbywały się treningi. Nigdy nie podróżowałem za granicę sam. Nie mówiłem po włosku. Wyjechałem z domu mając ze sobą jedynie skrawek papieru z zapisanym numerem telefonu do domu. Wsiadłem w pociąg do Mediolanu, gdzie miałem przesiąść się na inny pociąg. W Mediolanie zobaczyłem jeden z tych wielkich ekranów, na którym ciągle zmieniały się litery. Wiecie, jak w starym kinie. Spojrzałem na niego. Spojrzałem na mój bilet. Gdzie był mój pociąg?

Podszedł do mnie nieznajomy. Mogłem o nim powiedzieć tylko tyle, że pochodził z Senegalu oraz że był niewidomy na jedno oko. Zapytał "Jak się masz, bracie? Wyglądasz na zagubionego."

Odparłem "Tak, nie wiem, dokąd iść."

Pokazałem mu mój bilet. Powiedział "Twój pociąg odjechał godzinę temu."

Wow...

Pokazałem mu mój numer telefonu. Zadzwonił na niego. Odebrała moja mama. Dowiedziała się, że przegapiłem swój pociąg i byłem na stacji z nieznajomym. Była przerażona. Kazała mu wsadzić mnie w pociąg powrotny do Paryża.

Nieznajomy był jednak jak anioł. "Proszę się nie martwić. Jutro wsadzę go do odpowiedniego pociągu."

Zabrał mnie do swojego domu za rogiem. Dał mi jedzenie i pozwolił przespać się na podłodze z ośmioma innymi nieznajomymi. O szóstej rano obudził mnie i odprowadził na stację, gdzie znalazł właściwy peron. Do dzisiaj nie mam pojęcia, kto to był, ale trudno mi wyrazić moją wdzięczność. Wreszcie byłem we właściwym pociągu.

Nie miałem jednak pojęcia, gdzie mam wysiąść.

Znałem tylko nazwę stacji, ponieważ anioł zapisał mi ją na kartce. Na każdym przystanku pytałem ludzi, czy to ten.

Ostatecznie jedynymi ludźmi na pokładzie, poza mną, były trzy zakonnice. Pytałem ich "To tutaj? Tutaj?"

"Nie, nie, signore, nie."

Za trzecim czy czwartym razem zaczęły się na mnie denerwować. Ostatecznie wysiadłem we właściwym miejscu. Wyszedłem z pociągu i się rozejrzałem. Co widziałem?

Nic. Nie było nawet plaży. Tylko wiatr. Shhhhh.

Pomyślałem, że kompletnie się zgubiłem. Nie mam telefonu. Nie ma anioła. Nie ma zakonnic.

Jak się wydostanę z tej sytuacji?

Zdecydowałem, że poczekam na pomoc. Minęło pięć minut. Dziesięć minut. Pół godziny. Godzina. Dwie godziny. Nikt nie przyszedł. Zaczynało się ściemniać.

Minęło sześć godzin.

W końcu zobaczyłem światła nadjeżdżającego samochodu. To był dyrektor klubu. "Bardzo przepraszam. Myśleliśmy, że przegapiłeś pociąg. Bla-bla-bla." Zabrał mnie do hotelu w wiosce, gdzie dostałem dres i buty. Przejrzałem się w lustrze i byłem najszczęśliwszym chłopakiem na świecie. Potem zadzwoniłem do mamy. "Mamo, uwierzysz w tych ludzi? Podają nam jedzenie! Siedzimy tu i jemy trzema kompletami sztućców!".

Zaczęła płakać.

Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego dnia na Sycylii. Dopiero przyjechałem, kiedy dzieciak i jego ojciec się na mnie gapili, a potem zapytali, czy mogą zrobić sobie ze mną zdjęcie. Zastanawiałem się, skąd ci ludzie mnie znają, skoro nie rozegrałem jeszcze nawet jednego meczu.

Zapytałem, dlaczego chcą sobie zrobić ze mną zdjęcie. Dzieciak odpowiedział "Ponieważ nigdy wcześniej nie widziałem czarnej osoby."

Wow...

Witajcie na Sycylii.

Moi koledzy z drużyny również byli zaskoczeni. Byłem jedynym czarnym piłkarzem w zespole. Było tak wiele rzeczy, których tamci ludzie nie rozumieli na temat czarnych. Była to jednak bardziej ignorancja, a nie rasizm. Szczerze mówiąc, Sycylijczycy byli bardzo mili. Mogłem przechadzać się ulicami, a oni zapraszali mnie do domów na obiad. Mówili, że jestem jednym z nich.

Złe rzeczy zaczęły się dziać, kiedy grałem na ulicy. Ludzie naśladowali małpy i jedli banany. Było naprawdę ciężko. Jestem jednak z Les Ulis, jestem twardy. To mnie zahartowało.

Po roku dołączyłem do Monzy w Serie B, a w kolejnym sezonie odszedłem do grającego na drugim poziomie rozgrywkowym we Francji Nice. Wtedy byłem napastnikiem, ale kiedy nasz lewy obrońca doznał kontuzji, trener Sandro Salvoni wystawił mnie w obronie. Byłem wściekły. Powiedziałem, że nie powinien tak robić, ponieważ jestem napastnikiem! Mój problem polegał na tym, że grałem dobrze. Pewnego dnia Salvoni powiedział "Pat, czy wiesz, dlaczego jesteś taki dobry na tej pozycji? Ponieważ nie znosisz tam grać."

Miał rację. Atakowałem jak szalony, bo chciałem pokazać wszystkim, że jestem napastnikiem. Przenosiłem swój gniew na grę. W drugim roku trafiłem do Jedenastki Sezonu i wywalczyliśmy awans. Zostałem kupiony przez Monaco, jeden z największych klubów we Francji. Otrzymałem pierwszą wielką wypłatę.

Kupiłem mojej mamie dom.

Nadal musiałem zmierzyć się z wieloma wyzwaniami. Ludzie mówią o naszym dojściu do finału Ligi Mistrzów w 2004 roku, ale najbardziej szalony moment w Monaco wydarzył się, kiedy grałem spotkanie dla młodzieżowej reprezentacji Francji. Przeciwnik stanął mi na stopę i ją uszkodził. W szpitalu powiedziałem trenerowi Monaco, Didierowi Deschampsowi "Boli za bardzo. Nie mogę grać. Nie mogę nawet chodzić!"

Drużyna mnie potrzebowała, więc lekarze próbowali wszystkiego, żeby powstrzymać ból. Nic nie pomagało. Później ktoś ze sztabu zapytał "Czemu nie spróbujesz starej szkoły?"

Wszyscy zapytali "O co ci chodzi?"

Odparł "Po prostu włóżcie kurczaka do jego buta."

To brzmiało na szalony pomysł, ale wierzcie mi, mam otwarty umysł. Poszliśmy do lokalnego rzeźnika. Zapytał, czego potrzebujemy.

"Kawałek kurczaka, naprawdę małego."

"Małego? Jak to?"

"Włożę go do buta."

Po prostu się zaśmiał. Pojechałem do domu z kurczakiem. Zamówiłem nowe buty: jedne z rozmiarze 42.5, a drugie w rozmiarze 44. Kopnąłem piłkę. Wydawało się w porządku. Bolało, ale było w porządku. Grałem z kurczakiem w bucie przez najbliższe cztery miesiące. Nie trenowałem z nim – mama nigdy by mi nie wybaczyła takiego marnowania jedzenia – ale przed każdym meczem odwiedzałem lokalnego rzeźnika.

"Dzień dobry, Patrice. To co zwykle, tak?"

Kurczak pozwolił mi grać tak dobrze, że w styczniu 2006 roku zostałem kupiony przez Manchester United. Być może pamiętacie mój debiut przeciwko Manchesterowi City. Wielkie derby. Mecz rozpoczynał się o 12:45, co nie jest normą dla Francuza. Nie jestem fanem tradycyjnych śniadań, więc nie wiedziałem, o której zjeść, żeby dobrze się przygotować. Wybrałem makaron i fasolę. Rozchorowałem się. Wymiotowałem. Poszedłem do pokoju zastanawiając się, co mam zrobić.

Powinienem powiedzieć Fergusonowi, że nie mogę zagrać?

Nie, Patrice, nie możesz. Wyglądasz na miękkiego i przestraszonego. Musisz zagrać.

W autobusie miałem zawroty głowy. Było słonecznie i gorąco. W Manchesterze! Wyskoczyłem do główki z Trevorem Sinclairem. BOOM! Łokieć w twarz, wszędzie krew. Nie dawałem rady. Kojarzycie bajki, w których nad głową postaci wyświetla się dymek z jej przemyśleniami? Mój dymek mówił "Mój Boże, ci goście są tacy szybcy i silni. W Monte Carlo było tak ładnie..."

Do przerwy przegrywaliśmy 0:2. Ferguson się wściekał. "Patrice, wystarczy ci! Usiądź i oglądaj, ponieważ musisz się nauczyć angielskiego futbolu". Zdjąłem buty i wytarłem krew. Przegraliśmy 1:3. Byłem naprawdę zdołowany.

Kilka miesięcy później Francja opublikowała skład na Mistrzostwa Świata w 2006 roku. Moi koledzy Louis Saha i Mikaël Silvestre się w nim znaleźli, ale dla mnie zabrakło miejsca. Tym razem nie byłem zdołowany, byłem wkurzony. Spędziłem cało lato na siłowni, oglądając kolegów grających w reprezentacji... aż do finału. Finał! Wyobraźcie sobie! Wiedziałem, że powinienem tam być. Mówię szczerze, chciałem wszystko zniszczyć. Trenowałem jak szalony. Większe ciężary, więcej powtórzeń. Więcej bólu. Nie pojechałem nawet na wakacje.

Nie zrozumiałem, z czym wiąże się gra dla Manchesteru United. Pojawiłem się tam myśląc, że jestem wielkim piłkarzem, ale United są więksi niż wszystko. Możesz grać mecz pucharowy przeciwko drużynie z piątej ligi, a na trybunach pojawi się 76 tysięcy ludzi. W Monaco graliśmy przed 6 tysiącami. Było tak cicho, że było słychać dzwoniące na trybunach telefony. Nie żartuję.

Kiedy wróciłem na okres przygotowawczy z United, byłem silniejszy i szybszy niż kiedykolwiek wcześniej. Później... byłem nie do zatrzymania. Właśnie dlatego powiedziałem, że spotkanie z City było jednym z kluczowych momentów. Potrzebowałem tego doświadczenia. Potrzebowałem poczuć, że jestem nikim.

To mi uświadomiło, że muszę ciężko pracować.

Czuję, że w United odnalazłem swoją osobowość. Pozwólcie mi wyjaśnić. Gdybyście weszli do naszej szatni przed meczem, powiedzielibyście, że to niemożliwe. Tańczyliśmy i śpiewaliśmy. Był DJ, który puszczał rock, rap czy R&B. Jeśli przyszedł Ferguson, pytał "Co to do cholery za muzyka?" Ja odtwarzałem Sinatrę. Całe miejsce było wielką imprezą. Kiedy przychodziła pora spotkania i boss odchrząkiwał, to było jak przełącznik. Muzyka się zatrzymywała. Rozmowy milkły. Stawaliśmy się wojownikami gotowymi wzajemnie za siebie umrzeć. Ta transformacja była niesamowita.

Taki charakter i profesjonalizm mieliśmy w United. Bawiliśmy się, ale kiedy przychodził czas pracy, pracowaliśmy. To było moje DNA, w 100%. Dlatego miałem taką dobrą więź z klubem. W pewnym momencie poświęcałem United tyle czasu, że zaczęło to wpływać na moją rodzinę. Pomyślałem, że być może poszedłem za daleko.

Znacie ten baner kibiców?

United, dzieci, żona.
W tej kolejności.


Jest całkiem zabawny. Mówiąc poważnie, tego wymaga osiągnięcie sukcesu w United. Granie w tym klubie wiąże się z wielką odpowiedzialnością. Dla przykładu, jedną z pierwszych rzeczy, jakie zrobiłem po transferze, było kupienie wielu płyt DVD z historią klubu. Kiedy gdzieś się przenosisz, musisz znać historię tego miejsca. To by będziesz jej świadectwem.

Opuszczenie Manchesteru United w 2014 roku było najtrudniejszą decyzją, jaką musiałem podjąć. Powiem na ten temat więcej przy innej okazji, ale mogę wam powiedzieć, że chciałem zakończyć karierę w United.

Kiedy zdecydowałem się odejść, byłem szczęśliwy dołączając do Juventusu. 18 miesięcy w Juve sprawiły, że granie dla United było jak wakacje. Tyle biegaliśmy. Jeśli udało nam się zachować czyste konto, zwracano nam uwagę, że rywale mieli zbyt dużo rzutów rożnych. Kiedyś prowadziliśmy w lidze z przewagą 15 punktów, ale przegraliśmy z Torino. Atmosfera w ośrodku treningowym była taka, jakby ktoś umarł. Na jednej sesji treningowej Claudio Marchisio zwymiotował i musiał przestać biegać. Gdy schodził z boiska, jeden z trenerów powiedział "Nie, nie, musisz dokończyć." Facet był chory, ale dokończył trening.

To był Juventus.

Ale United, mówię wam. United byli inni. United to ja.

Po tym, jak odszedłem z Juve, brakowało mi bycia częścią zwycięskiej kultury. Teraz mam 38 lat i czuję, że czas na emeryturę.

Moim jedynym celem jest bycie jak najlepszym człowiekiem.

Być może nie powinienem tego mówić, ale otworzyłem dwa schroniska w Senegalu, które pozwoliły ponad 400 dzieciakom zjeść i chodzić do szkoły. To największe osiągnięcie w mojej karierze. Będę nadal nagrywał swoje "Kocham tę grę", ponieważ chcę się dzielić z wami moim szczęściem. Nie mogę wyrazić swojej wdzięczności, gdy ludzie mówią "Patrice, straciłem tatę, ale oglądanie twoich nagrań daje mi uśmiech."

To doprowadza mnie do pandy. W niektórych nagraniach spędzam czas z pandą lub jestem za nią przebrany. Tańczę i śpiewam mówiąc "Bądźcie jak panda. Jestem czarny, biały, jestem Azjatą i jestem grubiutki. Powiedzcie "nie" rasizmowi!"

To mocna wiadomość. Mam nadzieję, że panda uświadomi ludziom, że wszyscy jesteśmy tacy sami. Powinniśmy spróbować uczynić świat lepszym miejscem. Nie oceniajmy ludzi po ich wadze, kolorze skóry, włosach czy oczach. Wszyscy jesteśmy ludźmi, braćmi i siostrami. Jesteśmy jedną wielką rodziną.

Panda przypomina mi o przemowie Fergusona przed finałem Ligi Mistrzów przeciwko Chelsea w Moskwie w 2008 roku. Byliśmy w szatni, kiedy wszedł boss. Jak zwykle, muzyka się zatrzymała. Można było usłyszeć spadającą szpilkę. Ferguson powiedział "Już to wygraliśmy."

Spojrzeliśmy po sobie.

Stwierdził "Już wygraliśmy. Nie musimy nawet rozgrywać tego meczu."

Zastanawialiśmy się, o czym on mówi. Przecież mecz się jeszcze nie zaczął.

Ferguson zwrócił się do mnie. "Popatrzcie na Patrice'a. Ma 24 sióstr i braci. Wyobraźcie sobie, co musiała zrobić jego matka, by zapewnić dzieciom jedzenie..."

Później zwrócił się do Wayne'a Rooneya.

"Spójrzcie na Wayne'a. Dorastał w jednej z najtrudniejszych dzielnic Liverpoolu..."

Następnie popatrzył na Park Ji-sunga.

"Popatrzcie na Ji, który przyjechał tutaj aż z Korei..."

Kiedy boss opowiadał po kolei nasze historie, zaczęliśmy zdawać sobie sprawę z tego, co tak naprawdę chce nam przekazać. Nie byliśmy tylko drużyną piłkarską. Byliśmy ludźmi z różnych zakątków świata, różnych kultur, ras i religii. Siedzieliśmy razem w szatni w Moskwie, walcząc o wspólną sprawę. Dzięki futbolowi staliśmy się braćmi.

"TO jest moje zwycięstwo" powiedział Ferguson.

Wszyscy mieliśmy gęsią skórkę. Później wyszliśmy na boisko i wygraliśmy Ligę Mistrzów.

To jest Manchester United.

Właśnie dlatego kocham tę grę.


TAGI


« Poprzedni news
Bruno Fernandes nie trafi latem do Premier League
Następny news »
Manchester United rezygnuje z transferu Mandzukicia

Najchętniej komentowane


Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.

Komentarze (12)


rzesa2004: Extra artykuły
» 9 sierpnia 2019, 21:03 #12
Wave: super artykul
» 9 sierpnia 2019, 01:00 #11
ruffnecky: więcej takich artykułów!
» 8 sierpnia 2019, 19:48 #10
Matijas: Rzadko się udzielam ale nie mogę przejść obok bez komentarza. Mówię, przeczytam kawałek zobaczę o co chodzi z "i love this game" a później nie mogłem się oderwać od czytania. Cholernie ciężką drogę przeszedł w życiu ale to go ukształtowało na świetnego człowieka. Może być inspiracją dla wielu osób. Jaka była kiedyś mentalność piłkarzy: "Stawaliśmy się wojownikami gotowymi wzajemnie za siebie umrzeć.", a teraz ? To byli prawdziwi piłkarze... United!
» 8 sierpnia 2019, 18:05 #9
Czarny82r: Dawać go na dyrektora sportowego.
» 8 sierpnia 2019, 16:01 #8
Xchrisx7: Najlepszy! Ulubiony gracz na zawsze.
» 8 sierpnia 2019, 15:51 #7
arczibald: Kocham gościa
» 8 sierpnia 2019, 15:42 #6
Pezet: I love this guy
» 8 sierpnia 2019, 15:32 #5
nani3210: "Kiedy boss opowiadał po kolei nasze historie, zaczęliśmy zdawać sobie sprawę z tego, co tak naprawdę chce nam przekazać. Nie byliśmy tylko drużyną piłkarską. Byliśmy ludźmi z różnych zakątków świata, różnych kultur, ras i religii. Siedzieliśmy razem w szatni w Moskwie, walcząc o wspólną sprawę. Dzięki futbolowi staliśmy się braćmi." jak to przeczytałem to aż łezka w oku się zakręciła
» 8 sierpnia 2019, 15:28 #4
MourinhoJose: Ja się poryczałem.
» 8 sierpnia 2019, 19:48 #3
miocinho2: kapitalne to jest,świetną filozofie zycia ma Pat.
» 8 sierpnia 2019, 15:19 #2
RoniBarca: pamiętam jak Evra w barwach MU bronił bramki przed Cristiano za czasów gdy ten grał w realu który gdy podskoczył to miał kolana na wysokości głowy Evry...co wypomniał mu później sam SAF! wspaniały walczak i facet od czarnej roboty!! tak to widze
» 8 sierpnia 2019, 15:09 #1
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis DevilPage.pl nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.