Edwin van der Sar na łamach oficjalnej strony Manchesteru United wspomina słynny finał Ligi Mistrzów, w którym Czerwone Diabły pokonały Chelsea po serii rzutów karnych. Dziś mija 10 lat od finału w Moskwie.
» Edwin van der Sar dokładnie 10 lat temu sięgnął z Manchesterem United po Puchar Europy
– Rzucasz się w swoją prawą stronę. Widzisz piłkę, która leci w twoim kierunku. Piłka dotyka twoich rąk i odbija się. Masz 2, 3, 4 sekundy dla siebie. Później widzisz piłkarzy, którzy biegną w twoim kierunku. Minęło 10 lat od Moskwy, ale to magiczne chwile – pisze Edwin van der Sar.
– Miałem długą karierę i ludzie zawsze rozmawiają ze mną na temat Moskwy. Nie irytuję mnie to w żaden sposób. To był magiczny moment dla mnie, dla Manchesteru United, dla Holandii, dla moich rodziców, dla mojej rodziny, mojej żony i dzieci. Nie męczy mnie to więc w ogóle.
– Kiedy tak sobie o tym myślę, to wolałbym zagrać w europejskich rozgrywkach przeciwko europejskiemu zespołowi, bardziej niż rozegrać angielski finał Ligi Mistrzów. Oczywiście znaliśmy Chelsea. Zawsze walczyliśmy o tytuł w Premier League, FA Cup i Pucharze Ligi. Pod tym względem znaliśmy się bardzo dobrze.
– Być może to dlatego spotkanie było bardziej taktyczne i skończyło się remisem 1:1 po dogrywce. Teraz sobie myślę, że Anglicy nigdy nie byli dobrzy w rzutach karnych i historycznie z Manchesterem United było tak samo. Niemcy mieli zawsze 97-98% szans na zwycięstwo w karnych.
– Do piłki podchodzi pierwszy Michael Ballack… Strzela.
– Myślę, że Chelsea analizowała mnie. Zazwyczaj przyglądam się wykonawcom rzutów karnych, ale Chelsea znała moje przyzwyczajenia, moje wzorce i zrobili to bardzo dobrze.
– Juliano Belletti. Wszedł na boisko jako zmiennik, aby tylko wykonać rzut karny. Musiał być pewny siebie. Strzela.
– Frank Lampard. Mierzyłem się z Frankiem w rzutach karnych kilkukrotnie. Chelsea zawsze dostawała z nami jedenastki, szczególnie na Stamford Bridge. Obroniłem jednego karnego, którego strzelał w meczu o Tarczę Wspólnoty, który odbywał się na początku sezonu. W lidze zazwyczaj mnie pokonywał. Niestety, tym razem także.
– Ashley Cole. Tym karnym byłem rozczarowany. To powinien być mój rzut karny. On jest obrońcą, powinienem obronić.
– John Terry. Strzela i wygrywają. To było śliskie boisko. Poślizgnąłem się przy bramce dla Chelsea w trakcie meczu. Kiedy rzuciłem się w prawo, to widziałem piłkę lecącą w lewo. W mgnieniu oka widzisz, że odbija się od słupka i wychodzi. Co za uczucie!
– Dobra, teraz nie pójdzie po ich myśli. To jest nasz mecz, nasze trofeum. W tamtym momencie czułem się właśnie tak. Muszę przy okazji coś wyjaśnić. Widziałem zdjęcia, na których stoję nad Terrym po jego pudle. Zazwyczaj jestem miłym gościem, a tamto zdjęcie, stojący obok niego, to nie jestem ja.
– Do rzeczy… Salomon Kalou. Strzela w moją lewą stronę. Znów.
– To była ich strategia, strzelać w lewą stronę. Myślę, że przeanalizowali moje rzuty karne i prawdopodobnie w 60-70% przypadków rzucałem się w prawo. Rzadziej w lewo, a czasami zostawałem na środku. Przeanalizowali mnie, ale to był też punkt zwrotny. Zacząłem zdawać sobie sprawę, że każda piłka idzie w moją lewą stronę.
– Dlaczego tak się dzieje? Uknułem więc mały plan na siódmy rzut karny. Nicolas Anelka. To napastnik, który strzelił już 150-200 goli w karierze. Wie, jak być spokojnym, jak strzelić. Jego tętno nie wzrasta. Nie sądzę jednak, aby był pewny siebie, kiedy podchodził do piłki.
– Na szczęściem mogłem zrobić kilka ruchów. Zareagowałem na to, co się działo. Wskazałem na lewą stronę. „Znam twój plan. Wiem, gdzie strzelisz karnego i, że będzie to lewa strona”. Na szczęście połknął przynętę. Rzuciłem się w prawo, piłka również leciała w tym kierunku. Ten strzał nie był w róg, łatwo było go obronić. Piłka dotyka twojej ręki i nie wpada do bramki.
– Jestem spokojny, ale stoję tam, kiedy koledzy biegną w moim kierunku. Mam 3-4 sekundy dla siebie, widzisz, że biegną i…. BUM. Później wszystko się wydarzyło.
– Myślę, że Ronny upadł na boisku. Wazza dotknął kilku chłopaków i przeskoczył przez bandy. Reszta chłopaków rzuciła się na mnie. Wciąż mam wspaniałe zdjęcia z Fletcherem, Carrickiem i Andersonem.
– Oczywiście, że jako bramkarz notujesz interwencje, rozgrywasz piłkę od tyłu, łapiesz piłkę przy rzucie rożnym. Ale aby być jak napastnik, strzelić gola w ostatniej minucie, lub wygrać go, to dużo trudniejsze. Dla mnie zwycięstwo w Lidze Mistrzów z Manchesterem United w Moskwie, po dogrywce, po rzutach karnych, było fantastyczne.
– Nie oglądam tamtego finału co tydzień, ale za każdym razem, kiedy go widzę, szczerze mówiąc nie za często, te uczucia powracają. Tak, to najlepszy moment w moim życiu – dodaje Van der Sar.
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.