Konferencja prasowa przed meczem z WBA

W wywiadzie udzielonym przed przerwą na spotkania reprezentacji powiedział pan, że w zespole są piłkarze, których pan by nie kupił. W tym tygodniu Bastian Schweinsteiger odszedł. Zakładam, że jest on w kategorii piłkarzy, którzy pan by nie sprowadził.

On jest w kategorii piłkarzy, co do których jest mi przykro, ze względu na to, co mu zrobiłem. Nie chcę o nim rozmawiać jako o piłkarzu, którego bym kupił lub nie. Wolę mówić o profesjonaliście i człowieku. To była ostatnia rzecz, jaką mu przekazałem przed jego odejściem. Raz nie byłem z wami szczery w tej sytuacji, więc muszę powiedzieć prawdę teraz. Kiedy Bastian poprosił mnie o możliwość odejścia, musiałem się zgodzić. Szkoda mi pierwszej części naszej współpracy. Jestem zadowolony, ponieważ on o tym wie. Będę tęsknił za profesjonalistą i za jego dobrym wpływem podczas treningów. Bardzo dobrym wpływem. Musiałem pozwolić mu odejść, chociaż do końca sezonu mamy bardzo dużo meczów i prawdopodobnie byśmy go potrzebowali w kilku momentach. Teraz życzę jemu i jego żonie szczęśliwego życia w Chicago.

Żałuje pan sposobu, w jaki go pan potraktował po objęciu posady?

Tak.

Co zrobiłby pan inaczej?

Pozwoliłbym mu być w kadrze. Wiedziałem, że na tamten moment mieliśmy zbyt wielu piłkarzy. W składzie byli Morgan Schneiderlin, Memphis Depay, Andreas Pereira, James Wilson czy Tyler Blackett. Na początku mieliśmy ogromny skład. Później poznałem Bastiana jako profesjonalistę, który szanował moje decyzje. Żałuję i nie mam problemu z przyznaniem tego.

Czy teraz spotyka się pan z większą liczbą tego typu decyzji do podjęcia?

Zawsze powtarzam, że drugi sezon jest momentem, w którym menadżer wie wszystko o swoich piłkarzach. Co do Bastiana, to wiedziałem o jego sezonie pełnym kontuzji, gdy nawet nie był leczony w klubie, tylko poza nim. Sądziłem, że jego mentalność nie jest odpowiednia i nie chciałem mieć go w składzie. W drugim sezonie wiem wszystko. Jestem na tym stanowisku od dziesięciu miesięcy. To długo, ale drugi sezon jest łatwiejszy.