Ekwador żegna się z mundialem już po fazie grupowej. Niestety jego kapitan nie zrobił wiele by utrzymać drużynę w turnieju.
» Ekwadorczyk nie może być zadowolony ze swojej gry
Antonio Valencia pożegnał się z mistrzostwami jeszcze wcześniej niż jego koledzy z kadry – został bowiem ukarany czerwonym kartonikiem na początku drugiej połowy meczu z Francją. I choć decyzja sędziego o wyrzuceniu piłkarza United z boiska jest dyskusyjna, to stanowi swego rodzaju podsumowanie gry Valencii w Brazylii.
Ekwadorski skrzydłowy szuka formy już od dłuższego czasu. Nie grał dobrze w klubie, nie pokazał innego oblicza w kadrze. Osobiście uważam, że jego najsłabszym meczem na mundialu wcale nie był ten ostatni z Francją, ale ten z Hondurasem, bo nawet wtedy kiedy Valencia grał przeciwko teoretycznie słabszym obrońcom, nie potrafił stworzyć zagrożenia pod bramką rywali.
Słaba postawa Valencii jest przykra także z tego powodu, że w swojej reprezentacji powinien on pełnić rolę absolutnie wiodącą. Gra w najlepszym klubie, jest najbardziej rozpoznawalny, do tego nosi opaskę kapitańską. Powinien dla Ekwadoru być, zachowując wszelkie proporcje, tym kim dla Bośni i Hercegowiny jest Dzeko, czyli niekwestionowanym liderem zespołu. A jednak na tle swoich kolegów Valencia wcale nie prezentował się korzystnie. Ba, powiedziałbym nawet, że był jednym z najsłabszych piłkarzy swojej reprezentacji.
Największym problemem Valencii jest jego przewidywalność. Całą swoją grę opiera na szybkości, ale technicznie jest bardzo surowy. Średniej klasy obrońca rozgryza go w kilka minut, po pierwszym rajdzie w meczu. I jeżeli nie odstaje szybkościowo albo jest znacznie silniejszy i do tego w miarę zwrotny to piłkarz United nie wskóra już niczego. Miał Valencia wyjątkowego pecha, że trafiał na niewygodnych dla siebie obrońców. Ricardo Rodriguez w meczu ze Szwajcarią dosłownie nakrył go czapką, a po faulu na Digne wyleciał z boiska w spotkaniu z Francją.
Ale pech to nie wszystko, bo jak głosi stare porzekadło „szczęście sprzyja lepszym”. Valencia w obecnej formie do tych „lepszych” się nie zalicza. I jeżeli nie uda mu się wkrótce do nich dołączyć, to niewykluczone, że kolejny sezon będzie jego ostatnim na Old Trafford. Wszak Louis van Gaal nie jest znany z anielskiej cierpliwości do piłkarzy.
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.