Prywatność na
DevilPage.pl

W serwisach DevilPage.pl korzystamy z plików cookies, aby zapewnić Wam wygodę, bezpieczeństwo i komfort użytkowania stron. Cookies wykorzystywane są m.in. do personalizacji reklam. Szczegółowe informacje na temat plików cookies znajdziesz w naszym dziale Polityka Cookies. Korzystając z serwisu akceptujesz także postanowienia naszego Regulaminu.

Akceptuję pliki Cookies i Regulamin

Jak Real Madryt pomógł odbudować Manchester United

» 6 lutego 2014, 19:16 - Autor: Biafra - źródło:
Któż mógłby zapomnieć słowa sir Alexa Fergusona sprzed kilku lat, kiedy Real Madryt starał się pozyskać Cristiano Ronaldo.
Jak Real Madryt pomógł odbudować Manchester United
»
- Myślicie, że wszedłbym w układ z tą mafią? - wściekał się wówczas Ferguson. - Jezu Chryste! Nie ma szans. Nie sprzedałbym im nawet wirusa.

Z jednej strony barykady socjaliści ze Stretford End, po drugiej klub wspierany przez Franco, czyż można prosić o lepszy zalążek do nienawiści? Nie sądzę, ale czy tak było zawsze?

Przykładów dobrych relacji pomiędzy klubami z Manchesteru i Madrytu można szukać w słynnej przyjaźni Santiago Bernabeu, byłego prezydenta Realu oraz sir Matta Busby'ego rozpoczętej ponad 50 lat temu.

Historia tej znajomości została zwarta w książce Johna Luddena "A Tale of Two Cities: Manchester and Madrid 1957-1968", a jak przyznaje sam autor, jest on ogromnie zaskoczony obecnymi animozjami pomiędzy drużynami.

- Kiedy przyjrzysz się przeszłości, zobaczysz, co Real Madryt zrobił dla Manchesteru United po katastrofie w Monachium - wyznaje John. - To niewiarygodne!

Przyjaźń między Bernabeu i Busbym narodziła się z wzajemnego szacunku obu drużyn i doprowadziła do niezwykłych przejawów ofiarności i miłości, w momencie, gdy United byli na samym dnie. To wywodzi się z półfinałowego dwumeczu Pucharu Europy z kwietnia 1957 roku, który Real Madryt wygrał 5:3, ale musiał sporo się namęczyć w rewanżowym spotkaniu na Old Trafford, remisując tam ostatecznie 2:2.

Bernabeu był pod tak wielkim wrażeniem ducha i jakości gry młodego zespołu United, iż zaoferował Busby'emu pracę. Szkot był jednak tak zdesperowany, żeby sięgnąć po Puchar Europy z Czerwonymi Diabłami, iż odmówił.

Dziesięć miesięcy później, ta wspaniała młoda drużyna została zdewastowana przez tragedię. Katastrofa lotnicza w Monachium, mająca miejsce dokładnie 56 lat temu, pozbawiła życia ośmiu piłkarzy United, trzech członków sztabu szkoleniowego i dziesięciu innych ludzi. A przecież dopiero co wygrali ćwierćfinał elitarnych rozgrywek. Marzenie Busby'ego o podboju Europy wydawało się zaprzepaszczone.

United przegrali półfinał Pucharu Europy z AC Milanem trzy miesiące po katastrofie, lecz ekipa z Mediolanu została pokonana w finale przez Real Madryt 3:2. Bernabeu zadedykował ten triumf swoim poległym przyjaciołom z Manchesteru i nawet zaproponował oddanie im trofeum, ale ostatecznie spotkał się z odmową.

Wprawdzie oferta ta miała znaczenie symboliczne to pojawiły się także inne, bardziej realistyczne, jak na przykład chęć wypożyczenia do United jednego z najlepszych piłkarzy świata, Alfredo di Stefano, słynną "Blond strzałę" na sezon 1958/59.

- Bernabeu poszedł spotkać się nawet z Di Stefano w tej sprawie - tłumaczy Ludden. - Argentyńczyk zgodził się na taki ruch. United miało płacić połowę jego wynagrodzenia, Madryt drugą połowę, a Alfredo miał dołączyć do drużyny z Manchesteru aż do końca sezonu. Jednak Angielska Federacja Piłkarska uniemożliwiła ten ruch, twierdząc, iż zabierze to miejsce potencjalnemu piłkarzowi z Anglii.

Nie zniechęciło to Realu, który znalazł inne sposoby na pomaganie. Wykonali pamiątkowy proporzec z nazwiskami zmarłych w monachijskiej katastrofie, nazwany "Mistrzowie honoru", który został sprzedany w Hiszpanii, aby zebrać pieniądze dla United. Pojawiły się także oferty dla kontuzjowanych graczy, aby pojechali odzyskiwać siły w luksusowych warunkach w Madrycie. Oczywiście za wszystko płacił hiszpański klub.

Rozegrano także wiele towarzyskich spotkań między obiema drużynami, mającymi na celu zebranie pieniędzy, ponieważ oprócz ludzkiego i sportowego wymiaru tragedii, katastrofa w Monachium odbiła się także na United finansowo. Real Madryt zazwyczaj inkasował 12 tysięcy funtów za tego typu mecze, lecz Bernabeu stwierdził "przeznaczcie te pieniądze na lepsze cele".

W spotkaniach tych, nie chodziło jednak tylko o zbiórkę pieniędzy. - United nie mogli nawet marzyć o Europie, bardziej istotne było stawanie na nogi w First Division - wyjaśnia Ludden. - Tak więc ideą Busby'ego było utrzymywanie snu o Europie w piłkarzach i kibicach. Zawodnicy tacy jak Ferenc Puskas czy Di Stefano mieli utrzymywać przy życiu marzenie o grze w europejskich pucharach. Dzięki nim wszyscy w United wiedzieli, że jeśli chcą wrócić, muszą znów grać tak jak oni.

W październiku 1959 roku, Real Madryt wygrał pierwszy mecz towarzyski 6:1, a rzecz działa się na oczach 63 tysięcy widzów zgromadzonych na Old Trafford. Di Stefano, Puskas oraz Francisco Gento dali popis swoich umiejętności. Madryt wygrał także rewanżowe starcie w następnym miesiącu, które po pasjonującym pojedynku zakończyło się wynikiem 6:5. Tym razem obie drużyny oklaskiwało 80 tysięcy fanów. Tego wieczoru, władze klubu zorganizowały także bankiet charytatywny dla rodzin pogrążonych w żałobie, podczas którego Bernabeu określił Busby'ego "nie tylko najodważniejszym, ale i najwybitniejszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkał w świecie futbolu".

Kiedy miało dojść do kolejnego towarzyskiego meczu w październiku 1960 roku, okazało się, że Puskas i Di Stefano są lekko kontuzjowani. Bernabeu spytał Busby'ego, czy ten chce przełożyć spotkanie, ale menadżer United nalegał na jego rozegranie, twierdząc, że Madryt "stał się dla nich rodziną". Puskas i Di Stefano byli pod takim wrażeniem i mimo wszystko zagrali, tworząc kolejny wspaniały spektakl, wygrany przez Real 3:2.

United powoli stawali na nogi i w grudniu 1961 roku pokonali Real 3:1, a we wrześniu kolejnego roku, wygrali na Bernabeu 2:0. W tym sezonie, drużyna z Manchesteru sięgnęła po Puchar Anglii, swoje pierwsze trofeum od czasu katastrofy w Monachium. W półfinałowym starciu o Pucharu Europy w 1968 roku, podopieczni Busby'ego wyeliminowali swoich przyjaciół z Madrytu, aby ostatecznie sięgnąć po wymarzony puchar sir Matta. Nagroda, której wizją Busby napędzał swoich podopiecznych przez ostatnie dziesięć lat, została zdobyta.

- Jeśli ktoś musiał nas pokonać, jestem bardziej niż szczęśliwy, że to był on - przyznał później Bernabeu. W tym zmartwychwstaniu odegrał ogromną rolę, o której warto, aby pamiętali kibice obu drużyn.

Materiały: Independent.co.uk
Pomysł: ReVo


TAGI


« Poprzedni news
Harry Redknapp o Dzieciakach Busby‘ego
Następny news »
Shinji Kagawa sfrustrowany swoją formą

Najchętniej komentowane


Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.

Komentarze (26)


Klimaa: Piękna historia. Nie miałem pojęcia o takich relacjach z Madrytem więc dzięki za artykuł!
» 10 lutego 2014, 18:31 #14
Eryw: W takich chwilach jestem dumy, że jestem kibicem Królewskich :D

I powiem wam, że choć moja sympatia do tego klubu siega czasów F.Redondo to w ostatnich latach ilosc sezonowóc jaka wykrzykuja Hala Madrid jest niestety porażająca.
» 10 lutego 2014, 16:09 #13
HubsS1: Real Madryt, Manchester United, AC Milan w tych czasach były świetnymi drużynami. Pomyślcie co by było gdyby do katastrofy w Monachium nie było. Manchester United miałby o kilka tytułów mistrzów Europy więcej nie wspominając o krajowych rozgrywkach.
» 8 lutego 2014, 14:29 #12
Krzysiek88: Super Artykuł :) I dobrze to wiedzieć :) Też nie wiedziałem o tym nawet. Będę teraz inaczej spoglądał na Bernabeu chodź zawsze wolałem ich w Hiszpani niż Barcelone.
» 8 lutego 2014, 12:49 #11
devious: Dzięki za ten artykuł, bardzo piękna a chyba mało znana historia przyjaźni na linii Real-Mu i Busby-Bernabeu... Szkoda jednie, ze di Stefano nie zagrał ostatecznie w barwach MU - miło by było mieć takiego zawodnika choć na pół sezonu, no ale z Angielską Federacją się nie wygra :/

Z całej smutnej historii fatalnego sezonu '58 poruszające jest też to, że władze Red Star Belgrad apelowały po katastrofie o przyznanie MU Pucharu Mistrzów a potem sam Real Madryt chciał ów puchar przekazać MU - a jednak Busby i spółka odmówili - piękne gesty obu klubów i honorowa postawa Manchesteru United...

To były trochę inne czasy niż obecnie choć myślę i teraz kluby byłoby stać na takie gesty - a może po prostu chcę w to wierzyć... :)
» 8 lutego 2014, 01:13 #10
tom90: To był dawny futbol, piękne tradycje.. Kluby darzyły się ogromnym szacunkiem, a kibice oklaskiwali kapitalną grę nawet największych rywali z boiska.. Dzisiejszy futbol jest inny, jest w nim więcej negatywnych emocji i nerwów.

Mimo wszystko wielki podziw za takie zachowanie klubu ze stolicy Hiszpanii!
Cóż, śmiało można napisać:

Hala Madrid!!
Glory Glory Man United!!
» 6 lutego 2014, 22:50 #9
increase: Cóż, Real Madryt nie raz potwierdzał, że jest wielkim klubem. Na dzień dzisiejszy jest za dużo sezonowców, którzy źle wpływają na ogólny obraz klubów, którym "kibicują". Mimo to darzę ów klub szacunkiem, tak samo Barcelonę, Milan, Arsenal czy Liverpool.
» 6 lutego 2014, 22:35 #8
Adamczik: Ciekawe jak wyglądałoby United, gdybyśmy zamiast Busbyego mieli Moyesa?
» 6 lutego 2014, 21:13 #7
mironas: człowieku co ty chcesz od Moyesa ... żaden trener na świecie nie był w stanie zastąpić Alexam , a za dwa lata bedziesz mówić ze moyes jest świetnym menadżerem bo wygra jeszcze wszytko co możliwe!! Nastał czas zmian , przebudowy. Żeby coś zrobić dobrze czasami trzeba czasu !! a potem będą same sukcesy :)
» 6 lutego 2014, 22:00 #6
messengerUTD: I tak ich nie trawię. Szacunek za pomoc, ale to wszystko :D
» 6 lutego 2014, 19:49 #5
JRI: Wow! W ogóle o tym nie wiedziałem! :)
» 6 lutego 2014, 19:44 #4
Yon: Wielkie dzięki za napisanie tego artykułu. Moje podejście do nich zmieniło się o 180 stopni ;)
» 6 lutego 2014, 19:38 #3
Cielii: Piekne przyznaje sie bez bicia nie wiedzialem :)
» 6 lutego 2014, 19:32 #2
Hazelos: Piękna historia ;) Zupełnie zmieniła moje nastawienie do Realu :)
» 6 lutego 2014, 19:30 #1
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis DevilPage.pl nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.