Prywatność na
DevilPage.pl

W serwisach DevilPage.pl korzystamy z plików cookies, aby zapewnić Wam wygodę, bezpieczeństwo i komfort użytkowania stron. Cookies wykorzystywane są m.in. do personalizacji reklam. Szczegółowe informacje na temat plików cookies znajdziesz w naszym dziale Polityka Cookies. Korzystając z serwisu akceptujesz także postanowienia naszego Regulaminu.

Akceptuję pliki Cookies i Regulamin

Giggs razy 1000: Bardzo obszerny wywiad

» 10 marca 2013, 16:27 - Autor: bubi - źródło: Daily Mail
Mecz Manchesteru United z Realem Madryt był występem numer 1000 w piłkarskiej karierze Ryana Giggsa. Walijczyk spotkał się z Garym Neville'em dwa dni po jubileuszowym spotkaniu i udzielił mu obszernego wywiadu.
Giggs razy 1000: Bardzo obszerny wywiad
» Ryan Giggs opowiada o przeszłości, omeczu z Realem i o planach na przyszłość
Jak mówi Neville, on i Ryan są przyjaciółmi od lat. Spotkanie między piłkarzami odbyło się dwa dni po hicie 1/8 finału Ligi Mistrzów. Giggs nadal był rozczarowany eliminacją United z rozgrywek.

Neville: Jak się czujesz po meczu z Realem? Wciąż odczuwasz tamto spotkanie?

Giggs: Tak, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Przygotowujesz się do wielkiego spotkania. Nie śpisz przed nim, nie jesz prawidłowo. Możliwe, że właśnie to zmienia się w organizmie piłkarza po 30. roku życia, regeneracja trwa dłużej.

Jak długiego odpoczynku potrzebujesz, by całkowicie zregenerować siły? Gdy miałeś 17 lat, zajmowało to około 2 dni. Jak to wygląda teraz?

Po tak wielkim wydarzeniu w Lidze Mistrzów powiedziałbym, że około 4-5 dni. Pierwsze dwie doby nie robię praktycznie nic. Następnie jeżdżę na stacjonarnym rowerze, nieco się rozciągam, ćwiczę jogę, później wskakuje do wanny z lodem. Kolejnego dnia znów rower i trochę biegania, by doprowadzić z powrotem krew do nóg.

Kiedy zmieniłeś sposób dbania o siebie – chodzi o prawidłową regenerację, sypianie popołudniami, tego typu sprawy?

Myślę, że było to po 30. urodzinach. Mecze europejskie lub te grane wieczorami wyciągają z ciebie dużo więcej energii, bo później nie śpisz. Im starszy jesteś, tym jest to cięższe.

Przed meczem z Realem czułeś, że zbliża się wielkie wydarzenie. Co ci przychodziło na myśl w porównaniu z tym, co siedziało ci w głowie 10 lat temu? Jesteś bardziej spokojny o przebieg meczu? Czy może masz chwile zwątpienia, nie wiesz co się wydarzy, czy pójdzie dobrze?

W mojej karierze tak naprawdę były trzy etapy. Pierwszy, kiedy dołączasz do drużyny, nie czujesz napięcia, po prostu wchodzisz na boisko i grasz. Później po 20. urodzinach zaczynasz więcej myśleć o meczach i o ich stawce. Zdobywasz więcej doświadczenia, następnie cieszysz się z każdej minuty na murawie i czujesz się jeszcze bardziej pewny siebie. Przychodzi to uczucie, takie jak po remisie 1-1 w pierwszym meczu, gdy zadajesz sobie pytanie” Co się zdarzy?” Właśnie tego potrzebujesz. To nie jest przejaw nerwowości, a myślenie o tym, co może się przytrafić.

Kiedy się dowiedziałeś, że zagrasz w Lidze Mistrzów z Realem Madryt? Menedżer rozmawiał z tobą na ten temat, dawał ci do zrozumienia, że ma do ciebie zaufanie?

Kilka dni przed ligowym meczem z Norwich, menedżer stwierdził, że nie umieści mnie w kadrze na ten mecz. Pomyślałem sobie: „Dobra, na pewno będę w składzie na Real”. Nie wiem, czy w ten sam sposób myślał, czy wiedział to z góry, czy dopiero układał sobie taktykę. Ale kiedy usłyszałem: „Nie grasz w meczu z Norwich”, pierwsza moja myśl brzmiała: „Gram z Realem, muszę się do tego przygotować”.


Zmieniasz swoją dietę, czas odpoczynku, plan treningowy dlatego, że mecz jest we wtorek?

Tak. Gdy tylko dostaję taką wiadomość, od razu idę do Mike’a Phelana i Tony’ego Strudwicka. Mówię im, co jest dla mnie najlepsze, konsultuję z nimi wszystko. Ostatnio trenowałem z drużyną w piątek, w sobotę miałem zajęcia indywidualne z Tony’m, biegałem przez około 45 minut, godzinę. W niedzielę rozgrzewałem się z zespołem, który grał dzień wcześniej, m.in. jeździłem na rowerze i rozciągałem się.

Po porażce z Madrytem, atmosfera była gęsta, pewnie tak samo wyglądało to w szatni. Jaką pełniłeś rolę? Robiłeś coś innego, rozmawiałeś z piłkarzami próbując podnieść ich na duchu?

Jako doświadczony piłkarz musisz umieć sobie z tym poradzić. Tez przez to przechodziłeś. Dużo młodszych piłkarzy może tego nie ma, ale w ciągu tych pięciu dni przerwy od następnego meczu musisz znów być gotowym na kolejny wielki mecz, tak jak ten z Cheslea. Naszym zadaniem jest wspierać kolegów. Na pierwszej sesji treningowej nie wypowiedziałem ani jednego słowa. Trzeba dać sobie trochę czasu. Pochwaliłem tylko tych, którzy zasługiwali na to po meczu.

Odnosi się też to do młodszej części składu? Wiem, że masz na nich wielki wpływ, pomagasz im zapomnieć o nieprzyjemnych chwilach na boisku?

Tak, właśnie to staram się robić. Jestem starszym piłkarzem, ból po porażce jest taki sam, ale szybciej przechodzi. Patrzę na kolejne ważne wydarzenie, na Chelsea, z którą gramy w niedzielę. Dla młodych chłopaków niejasnym jest, czy zagraliśmy przeciwko Realowi dobrze, czy źle. Dla mnie nie było piłkarza, który zawinił. To był dobry występ. Wszystko było po naszej myśli, dopiero kartka dla Naniego zmieniła obraz gry. Możemy być jednak z siebie dumni.

W ciągu twojej 20-letniej kariery w klubie, Manchester United cztery razy docierał do finału Ligi Mistrzów. Czy po tegorocznej eliminacji czułeś się inaczej niż zwykle? Pytam, bo w przeszłości zdarzały się naprawdę katastrofalne wpadki, kiedy myślało się o tym przez długie tygodnie. Teraz uczucia są inne, bo zagraliście dobry mecz.

Tak, to dziwne. Może dlatego, że przez dość długi czas nie czułem rozczarowania. Są również myśli pozytywne. Nasza gra była dobra, momentami Real wyglądał przeciętnie. To było właściwe spotkanie europejskie. Kontrolowaliśmy jego przebieg. Menedżer zawsze nam powtarza przed tego typu spotkaniami, żebyśmy uważali, bo sufit nad nami może się zawalić. No i tak się stało, ale nie przez piłkarzy, nie przez taktykę. To było takie dziwne. Było cicho, byliśmy w szoku. Ale znalazło się też parę pozytywów po tym meczu.

Kiedy ostatni raz czułeś się tak rozczarowany?

Po meczu z Sunderlandem w zeszłym sezonie. (38. kolejka Premier League sezonu 2011/12 – przyp. red.)

Ciągnęło się to za tobą przez całe lato?

To była ciężka sprawa. Chcesz mieć to za sobą, ale na wakacjach często marzysz i myślisz co mogłeś zrobić inaczej. Starasz się o tym zapomnieć. A miesiąc później na SkySports widzisz powtórkę gola Sergio Aguero i znowu wwierca ci się to w głowę. Było mi niedobrze, jak na to patrzyłem.

Tuż po czerwonej kartce dla Naniego w meczu z Realem, pobudzałeś trybuny. Oczywiście jesteś bardzo emocjonalnie związany z United, ale bardzo rzadko pokazujesz te emocje. Co cię do tego skłoniło?

Nigdy wcześniej tego nie robiłem! Myślę, że przemówiła złość i chciałem się podnieść z kolan. Byłem wpieniony. Tłum był fenomenalny, chciałem ich bardziej zmotywować, posłuchać ich dopingu. Nie planowałem tego. Poczułem wtedy zastrzyk adrenaliny. To była właśnie jedna s tych nocy na Old Trafford, kiedy robisz rzeczy, o których wcześniej nawet nie myślałeś. To po prostu się dzieje.

A kiedy sędzia podniósł czerwony kartonik…

Od razu podbiegłem do niego i powiedziałem, że Nani patrzył na piłkę. Wróciłem na moją pozycję, bo wykonywali rzut wolny. Właściwie ciągle patrzyłem na sędziego, kiedy ten pokazał kartkę. Nigdy jeszcze nie doświadczyłem takiego szoku na boisku, bo po prostu się tego nie spodziewałem. Nie widziałem też takiego zaszokowania wśród publiczności.

Sam bywałem na Old Trafford od piątego roku życia i nigdy nie widziałem takiego poruszenia na trybunach. To nie była złość. To było zaskoczenie. 10-minutowy okres, w którym niemal każdy był w szoku.

Tak było, ale jedyną rzeczą o jakiej myślałem, było: „Spróbujmy zachować się normalnie. Wyjdźmy z tej sytuacji”. Myślałem, że tak właśnie się stało. O bramce dla Realu nie można zbyt wiele powiedzieć – wspaniałe uderzenie Luki Modrića. Nie można było zrobić zbyt wiele grając w 10. Carrick miał wcześniej zadanie go pilnować, zablokować uderzenie. Jeśli gralibyśmy 11 na 11, pewnie pojawiłby się tam.

Wszedłeś do szatni po spotkaniu, usiadłeś w swoim rogu – potrafię to sobie wyobrazić. Ile czasu minęło, zanim coś powiedziałeś? Siedzieliście tam chyba pół godziny.

Było cicho. Dwa, czy trzy razy chciałem powiedzieć coś w stylu: „Upewnijmy się, że wygramy FA Cup i ligę”, ale nie powiedziałem tego. Siedziałem przez 10 minut. To nie był odpowiedni czas na rozmowę. Kiedy przegrywasz w finale Ligi Mistrzów, albo ostatni mecz ligowy, tak jak z Sunderlandem, jest jeszcze gorzej, bo nie ma tego następnego meczu. W tym przypadku rozczarowanie mija po rozegraniu kolejnego spotkania.

W ostatnich pięciu, sześciu tygodniach sporo mówi się o skupieniu i koncentracji. Drużyna myśli o tym, co się zdarzyło w końcówce poprzedniego sezonu i mówi: „To się więcej nie powtórzy”? Przegraliście ligę z powodu bramki Aguero w doliczonym czasie gry.

Na pewno to był jeden z czynników. W moim pełnym pierwszym sezonie przegraliśmy z Leeds. Nie chcesz o tym myśleć. Nie chcesz siedzieć w szatni, myśleć tak, jak zdarzyło się w maju zeszłego roku. Jesteś zdeterminowany, by to się nie wydarzyło. A jeśli chodzi o pozytywne aspekty, to można powiedzieć, że nasi piłkarze są w dobrej formie, mamy pełny skład do dyspozycji menedżera. Treningi są równie ciężkie jak mecze. W piątki rano gramy 10 na 10, obydwie drużyny są mocne.

Masz takie dni, kiedy będąc w swoim wieku mówisz: „To się dzieje za szybko”?

Jeśli gram na lewej stronie i mam przed sobą Rafaela…

Ukrywasz się przed nim?!

Tak! Cleverley i Carrick wołają w środku pola: „Co ty tutaj robisz?!” Więc się ich trzymam!

Bywają momenty, gdy sam musisz dozować sobie treningi?

Tak, czasem trzeba. Gramy na 100 procent. Gram na lewym skrzydle przeciwko Valencii i Rafaelowi. Gdzie w Premier League spotkasz drugi taki duet? Z jakością i chęcią do gry tej dwójki? Po prostu podwyższasz sobie poprzeczkę. Wiesz jaki jestem, gdy ktoś zabiera mi piłkę mówię: „Nie wolno ci tego robić!”

Twój wzrok niszczy!

Tak! Właśnie to cię pobudza. Dążysz do kolejnego starcia i dzięki temu podnosisz umiejętności. Naturalna kolej rzeczy.

Pamiętam doskonale moment, w którym wiedziałem, że odchodzę. To był mecz z West Bromem 1 stycznia w 2011 roku, Myślałem, że byłem ciężarem dla klubu w wieku 35 lat. Kiedy nadejdzie „twój West Brom”? Co cię zatrzyma?

Kiedy już nie będę miał żadnego wpływu na grę, kiedy skończę przyczyniać się do odnoszenia sukcesów. Muszę być bardzo uważny. Mówisz o swoim przypadku z West Bromem, a ja już kilkakrotnie miewałem takie momenty…

Naprawdę?

W tym roku: mecz z Cluj, mecz z Tottenhamem u siebie. Wyszedłem na drugą połowę z Tottenhamem. Drużyna zagrała fatalnie, ja zagrałem fatalnie. Z Cluj też tak było. Dopiero za jakiś czas nabrałem rytmu, jak zwykle przed Bożym Narodzeniem. Zrobiło się chłodniej, zagęścił się terminarz. W tym okresie wielu piłkarzom forma spada, ja miałem na odwrót. Menedżer wie, kiedy na mnie postawić.

We wszystkich tych momentach, w których to wszystko cię przerasta, mówisz sobie: „To by było na tyle”? Miewasz takie chwile?

Tak, ale to nie trwa zbyt długo. Byłem przytłoczony po tych dwóch pojedynkach.

Jak sobie z tym radzisz? Słuchasz mediów, ludzi mówiących „O, powinien już odejść”?

Nie. Nie ma to na mnie żadnego wpływu. Może kiedyś, gdy byłem młody.

W którym momencie to się zmieniło?

Punktem zwrotnym jeśli chodzi o tego typu rzeczy był chyba rok 2002. Przez kilka meczów sądziłem, że przesadzam. Miałem może wtedy 28, 29 lat. To miało na mnie wpływ, później byłem zaskoczony jak szybko przez to przebrnąłem. Pomyślałem sobie: „Nieźle, co nie? Z resztą, nieważne.”

Więc mówisz, że w obecnie trwającym sezonie miałeś takie chwile zwątpienia. Co sobie myślałeś?

Pytałem się siebie „Co zamierzasz z tym zrobić?”

I co?

Takie głupie rzeczy, jak na przykład: „Nie posmaruję sobie tostu masłem. Pójdę spać godzinę wcześniej. Po każdym treningu pojadę prosto do domu, by moje nogi odpoczęły. Nie będę biegał więcej, niż powinienem”. Oczywiście nie piję alkoholu. Nie mam problemów z utrzymaniem wagi, ale nigdy nie jem tuż przed snem. To po prostu sposób na to, by uświadomić sobie, że fizycznie jest w porządku, bo mentalnie jest naprawdę OK.

Tysięczny występ coś dla ciebie znaczył?

Nie chcę być lekceważący, ale nie, to nie było nic szczególnego. Kiedy odejdę na emeryturę, spojrzę wstecz i z tego tytułu będę dumny, ale o 1000. występie zacząłem myśleć dopiero po spotkaniu z Norwich i chciałem mieć to za sobą. Takie coś naprawdę nie ma wielkiego znaczenia.

Odbyłeś kursy trenerskie, teraz ubiegasz się o profesjonalną licencję. Gdzie widzisz siebie za trzy lata? Trener?

Tak myślę. Dlatego staram się o te dokumenty, by przygotować się najlepiej jak mogę. Jako piłkarz nie wybiegam daleko w przyszłość. Gdy skończę karierę piłkarza, wtedy wszystko jeszcze raz przemyślę. Zadam sobie pytanie: „Gdzie chcesz się znaleźć w ciągu dwóch lat?” Masz swoje idealne scenariusze, jak na przykład praca w Manchesterze United, nauka tego, jak funkcjonuje piłka nożna od drugiej strony i zajęcie fotela menedżera.

Praca w Manchesterze United to spełnienie marzeń. Nie chcę, by później czepiano się ciebie o to, ale czy może być jakieś inne stanowisko dla Ryana Giggsa niż menedżer klubu?

Tak, myślę, że może. Rozmawialiśmy o tym na kursie, że chcę tego doświadczyć, przez 2-3 lata trenować, zarządzać. Taka nauka rzemiosła. Może wcale tak się nie zdarzyć. A może jakiś klub przyśle mi przyzwoitą ofertę?

Podjąłbyś się tego?

Cóż, nie odpowiem, dopóki nie zobaczę propozycji. Najlepiej, bym najpierw podpatrzył pracę takiej osoby, tak, jak w karierze piłkarza, zanim trafisz do pierwszego zespołu.

Czy młodzi piłkarze zmienili się w ciągu 20 lat?

Tak, mają więcej energii.

To dobrze, czy źle?

Bywają tacy, którzy mimo tego, że są nieźli, chcą się rozwijać. Jeśli chcą podpisać najlepsza umowę w tak młodym wieku, w tym środowisku i tak to uczynią, właśnie dlatego, że mają tę moc.

Czy myślisz sobie: „Muszę sprowadzić ich na ziemię”?

O, tak. Ale raczej żartobliwie. Nie jest tak, że ściągam ich na bok i mówię: „Co ty robisz? Podpisuj kontrakt!” Bardziej: „Jak myślisz, który klub cię kupi? Co zamierzasz robić po pobycie tutaj?” Zachowując twarz pokerzysty, oczywiście. Młody wtedy zatrzymuje się, myśli sobie: „On tak na poważnie, czy tylko żartuje?” Później uśmiecham się i odchodzę. Właśnie zaszczepiłem u niego pewną myśl. W innym przypadku pomyślałby sobie: „Nic więcej ze mnie nie wyrośnie”.

Szczerze mówiąc, kiedy dorastaliśmy – ty, ja, Scholsey, Becks, mój brat (Phil) i Nicky Butt – wszyscy się kumplowaliśmy. Ale kiedy w klubie została tylko trójka z nas (Giggs, Scholes i Gary Neville), nasze więzi jeszcze bardziej się zacieśniły. Prawdopodobnie teraz bliżej ci do Scholesa niż kilkanaście lat temu…

Tak, w młodości bardziej trzymałem się Nicky’ego, ty natomiast łaziłeś z Becksem, Philem i Scholesem. Jeśli mieliby nas łączyć w tego typu duety, właśnie tak by to wyglądało. Tak jak wspomniałeś, przez lata to się zmieniało i nasze relacje z wiekiem się pogłębiały.

Oboje wprowadziliśmy się do tego samego apartamentu w Manchesterze w 2004 roku, kiedy miałem 28 lat. Później jeździliśmy jednym samochodem na mecze i to wtedy zaczęliśmy spędzać ze sobą więcej czasu poza klubem.

I wtedy się trochę rozluźniłeś! Lubiłeś strzelić sobie piwko. Jeszcze wcześniej zaczęliśmy razem jadać w knajpach. Byłeś bardzo spokojny.

Kiedy dołączyłeś do składu, właściwie po każdym meczu tradycyjnie szło się na odrobinkę alkoholu.

Chodziliśmy po każdym meczu. Odbywały się w sobotę i w soboty wieczorem wychodziliśmy.

A teraz jak często byś wychodził? Porównując do tego, co działo się 20 lat temu?

Nigdzie w pobliżu! I to raz na dwa miesiące.

Czyli cztery razy w ciągu sezonu?

Tak. Poszedłem w środę na 3 lampki wina, to wszystko. Ostatnim razem piłem alkohol na imprezie bożonarodzeniowej, a więc 20 grudnia.

Więc ostatnio poszedłeś w środę. Potrzebowałeś tego, chciałeś od wszystkiego odpocząć?

Tak, to nie było planowane. Poszedłem na obiad z paroma znajomymi. Zamówiłem lampkę wina i później zdecydowałem się na kolejne. Z domu wyszedłem w pół do czwartej, wróciłem w pół do ósmej. Czasem tylko tego potrzeba.

Jak sądzisz, dlaczego większość piłkarzy w późniejszym wieku nie robi tego, co ty?

Nie wiem. Wiele czynników mi pomogło. Czy gdybym nie grał w jednym klubie, wciąż byłbym aktywnym piłkarzem? Naprawdę nie wiem. Mam świetne warunki, świetnie jest być codziennie w Carrington, trenować tam. Nie przeprowadzałem się, pracuję z jednym menedżerem. Jestem w Manchesterze United, mam wokół siebie dobrych piłkarzy. Nie gram co tydzień. Gra co 10 dni tylko wychodzi mi na dobre.

Osiągnąłeś właściwie wszystko. W ciągu kolejnych 30, 40 lat, co będzie dla ciebie osiągnięciem? Co da ci satysfakcję?

Nie wiem, czy coś takiego przyjdzie. Nigdy nie czułem się w pełni spełniony w mojej piłkarskiej karierze, bo zawsze pragnę tego kolejnego trofeum. Słuchasz ludzi, którzy ukończyli swoje kariery, mówią, że nic im nie zastąpi grania. Mam znajomych, którzy sparzyli się po meczu z Realem, to są fanatycy Manchesteru United. Też tak mam, wpływa to na moje życie, na mój nastrój. Nie zamierzam od tego uciekać. Znajomy przychodzi do mnie do domu codziennie i pyta się, czy pograłbym z nim w piłkę. Czasem muszę powiedzieć: „Nie, nie mogę. Muszę odpocząć”. Jeśli chodzi o aspekt zawodowy, to sądzę, że przyszłe zajęcie będzie związane z piłką nożną, będzie to coś, co mnie uszczęśliwi. Ale co to będzie? Naprawdę nie wiem.


TAGI


« Poprzedni news
"Myślicie, że posadzenie Chicharito na ławce jest proste?"
Następny news »
Składy: Manchester United - Chelsea

Najchętniej komentowane


Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.

Komentarze (6)


Fabio: Wywiad rzeka, najlepiej się go czyta w całkowitej ciszy i pełnym skupieniu.
» 11 marca 2013, 11:08 #6
vip14: Genialny wywiad. Długi i bardzo dobrze. Mam nadzieję, że więcej znajdzie się na DevilPage.pl =)
» 10 marca 2013, 22:19 #5
naniLuis: Przeczytałem cały wywiad i jedno słowo nasuwa mi się na usta - PROFESJONALISTA.
» 10 marca 2013, 16:41 #4
Diabel16: 100% popieram
» 10 marca 2013, 17:57 #3
devil897: mam nadzieje że przed końcem kariery Giggs wygra jeszcze LM po raz trzeci :)
» 10 marca 2013, 16:37 #2
RudyDiabel: Nareszcie jakiś dłuższy wywiad :D
» 10 marca 2013, 16:34 #1
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis DevilPage.pl nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.