Lynryx: Nie będę na samym początku postu się uskarżał. Nie możemy dać się zwariować i nie docenić tego, co zaprezentowała nasza drużyna. To, co widziałem w pierwszej połowie i, może troszkę mniej, na początku drugiej, musiało zachwycić kibica United. Potem-wiadomo.
Wślizgi i ogólne zagrania defensywne Giggsa- niewiarygodne, nieprawdopodobne- Ręce same składały się do oklasków.
Opanowanie Ferdinanda- nie ma sobie równych
Krycie defensywy- tu genialnie Vidic, Cleverley(w pierwszej połowie rewelacja, jego bloki i wyprowadzenia... brawa) i oczywiście Carrick. Swoje dołożyli, szarżujący dodatkowo po bokach Rafael i Evra. Nie tylko zresztą oni.
Danny Welbeck- niezłomny, szybki, waleczny- idealny na ciężkie mecze, on nie ma w sobie krzty strachu, szkoda, że czasami brak precyzyjności. Van Persie nie był w stanie pokazać wszystkiego, za co go kochamy, ale nie sposób nie docenić oddania drużyny, tego jak znakomicie zaadaptował się do nowych warunków. Teraz w United musi solidnie pracować. Dzisiaj robił to doskonale.
Ze zmienników największą różnicę zrobił Young, ale i Rooney, gdyby miał tylko trochę szczęścia...
taktycznie sir Alex Ferguson zgniótł "wielki" Real. Pierwsza połowa to przykład majstersztyku organizacyjnego w grze. Real wyglądał tak bezsilnie, tak bawiły mnie te ciągłe podania w te i we wte, znikąd pomysłu, znikąd konceptu, strzelali na oślep, w doskonale ustawionych piłkarzy, lub po prostu tracili piłkę, a wtedy natychmiast przejmowaliśmy inicjatywę, którą zdolni byliśmy utrzymać zdumiewająco długi czas-zdumiewająco, w stosunku do tego, czego każdy mógł się spodziewać.
Po przerwie Mourinho, zorientowany w tym co się dzieje poustawiał piłkarzy lepiej, a jednak i tak byli wyraźnie gorsi,i co najważniejsze stracili bramkę, bo co się odwlecze to nie uciecze.... choć ta zasada okazała się tak naprawdę sprawdzić w zupełnie innym wypadku, o którym dobrze wiemy.
Musimy sobie zdać z czegoś sprawę. Hiszpania jest w takim kryzysie, w jakim była chyba tylko przed Franco. Bałbym się tam żyć. Od lat mafia zwana UEFA działa na rzecz złagodzenia nastrojów w Hiszpanii i to widać doskonale, z tym, że jeszcze do niedawna wybranką serca była Barcelona, ale obecnie, jak widać, sukcesu potrzebuje bardziej Real. Po prostu, to widać w ostatnich meczach, Real niegdyś krzywdzony, nagle dostaje specjalne security. Zdezorientowani piłkarze Barcelony grają tym gorzej, że wiedzą, że karta się odwróciła. Dlatego tak spuścili z tonu, no może nie tylko, spadek formy oczywiście też jest.
To co dzisiaj widzieliśmy to spektakl jednego z najbardziej czytelnych oszustw w piłce- przynajmniej w ostatnich 10 latach. Pierwsze miejsce otrzymuje mecz Chelsea-Barcelona, drugie miejsce wędruje niestety na Old Trafford, na stadion, w którym upokorzono nasz klub, wspierany przez nas całym sercem, klub, który potrafimy skrytykować, ale zawsze z nim jesteśmy, na dobre i na złe. Upokorzono nas. W Teatrze Marzeń. Kibice zapłacili słono, za smak słonych łez, za smak gorzkiego poczucia zhańbienia. Takie rzeczy w profesjonalnym futbolu po prostu nie mogą się dziać. Nie może być tak, że gdy widać, jak na dłoni następujący obrazek- drużyna nie ma miejsca na rozegranie akcji, na boisku jest dla niej zbyt gęsto i zupełnie sobie nie radzi, to usuwa się z boiska pierwszego z brzegu piłkarza, który zagrał ostro. Pamiętam zagranie Verona, gdy ten powalił Makelele. To była gra. To byli piłkarze. To było prawdziwe widowisko. A teraz? Wystarczy, że piłkarze nadziewają się na siebie, a to już względem poczciwych sędziów, których pan Collina każe nam szanować, jest pretekstem do wypaczenia meczu. Nie ma innej opcji. Nie wierzę, po prostu nie wierzę, że ktoś w nieustawionym meczu dałby tu czerwoną kartkę. Nani w ogóle nie był zwrócony w stronę Arbeloi i było jasne, że przy piłce będzie pierwszy. Nie ma o czym dyskutować. Ale Klamka zapadła. karnych też nie dostaliśmy, mogły być dwa, a jeden to już na pewno- ręka Ramosa to oczywista jedenastka. Ale nie tego mi żal. Żal mi futbolu, czystego, wolnego od przekrętów. Chciałbym wspominać mecze obecnych czasów. Niestety, prawdziwi kibice mogą obecnie jedynie żyć przeszłością, wracać wspomnieniami do minionych chwil kiedy bohaterzy byli bohaterami, mazgaje mazgajami, zaś oszuści- osadzonymi w odpowiednich dla nich miejscu osobnikami w pasiakach.
Czas mierzyć w dwa cele, które na szczęście są osiągalne- nie gramy z Hiszpanami. Glory, Glory Man United!