Do ostatecznego rozstrzygnięcia zostało coraz mniej czasu. Zarówno w obozie Manchesteru United, jak i Realu Madryt inne sprawy zeszły na dalszy plan, a cierpiący na słowotok menadżerowie obu klubów nie przestają komplementować przeciwnej drużyny. Żmudne treningi zamieniają się w końcowe przygotowania, tysiące różnych taktyk poddawane są selekcji, tak by wybrać tę najlepszą. Ranga tego spektaklu z każdą kolejną minutą wydaje się wzrastać. Nic w tym dziwnego, bowiem już w najbliższy wtorek cały świat pozna zwycięzcę najbardziej elektryzującego pojedynku tegorocznej Champions League.
» Starcie z Realem już 5 marca
Starcie dwóch hegemonów piłkarskich, drużyn wypełnionych aż po ławki trenerskie prawdziwymi wirtuozami, na Santiago Bernabeu zakończyło się wynikiem 1-1. Rezultat, na pozór korzystny dla Manchesteru United, w praktyce nie wyjaśnił zbyt wiele. Szanse obu klubów w dalszym ciągu rozkładają się mniej więcej po połowie, a świadomi zagrożenia płynącego z przeciwnej strony i jedni, i drudzy od kilku tygodni toczą korespondencyjny pojedynek.
Swoista demonstracja sił nie pomija nikogo – w sidła Czerwonych Diabłów wpadły ostatnio dwie wyjątkowo nieprzyjemne dla czołówki angielskiej drużyny – Everton i QPR. Co ważniejsze, ekipa z Old Trafford przed kilkunastoma godzinami pozostawiła w pokonanym polu również Norwich, tym samym osiągając spektakularny efekt w postaci 23 zwycięstw w 28 meczach ligowych.
Nie pozostając dłużny swojemu rywalowi Real Madryt, dokonał rzeczy jeszcze bardziej nieprawdopodobnej i kontynuując serię zwycięstw na Półwyspie Iberyjskim, Królewscy niemal upokorzyli wielką Barcelonę, wygrywając z nią w ciągu kilku dni aż dwukrotnie.
Krajowe sukcesy, choćby najbardziej okazałe, mimo wszystko schodzą na dalszy plan. Liga Mistrzów bowiem rządzi się własnymi prawami, gdzie drobne niuanse mogą zaważyć o końcowym triumfie. Wielkie znaczenie ma więc odpowiednie zaszachowanie rywala niekonwencjonalną taktyką i składem.
Tutaj pole position wciąż dzierży sir Alex Ferguson, który dwa tygodnie temu swoimi wyborami kompletnie zaskoczył wszystkich, włącznie z kibicami United. Kto mógł przypuszczać, że zrezygnowanie z klasycznych skrzydeł oraz wystawienie do pierwszej jedenastki nieobytego w meczach takiej rangi i wybitnie nieskutecznego do tej pory Danny'ego Welbecka zda egzamin?
Zdezorientowany Jose Mourinho w pewnym momencie musiał się wręcz ratować przemodelowaniem strategii na defensywną, dobrze wiedząc, iż to Manchester jest bliżej zwycięstwa. Portugalczyk jednak wielokrotnie udowadniał, iż zawsze posiada kilka asów w rękawie. Trenując Inter Mourinho potrafił nadać nowe znaczenie pozycji Samuela Eto'o w kluczowym momencie, w Chelsea natomiast nie wahał się momentami zagrać wbrew swoim zasadom i zrezygnować niemal w ogóle z trzeciej linii (jak chociażby w pamiętnym meczu z Tottenhamem z 2007 roku).
Jest jeszcze jeden atut, który wydaje się być z każdym kolejnym meczem coraz większą bronią portugalskiego szkoleniowca – Cristiano Ronaldo. Napastnik Królewskich w ostatnim czasie przekracza wszelkie bariery, asystuje, zagrywa, a jak strzela, to zwykle decydujące bramki. Co więcej, 28-latek przestał narzekać, winić cały świat za swoje problemy i zaczął cieszyć się grą – i to w najlepszym wydaniu. Jedyny chaos, jaki wywołuje teraz Portugalczyk, następuje w umysłach defensorów w teorii mających go wyłączyć z gry. Swoista kolekcja śmiałków, którym nieszczęsny los przydzielił zadanie pilnowania Ronaldo, ciągle się powiększa. W pierwszej części dwumeczu piłkarz dołączył do niej Rafaela, wielokrotnie ogrywając go na swojej stronie, oraz Patrice'a Evrę, którego z kolei ośmieszył jako potencjalnego rywala w pojedynkach powietrznych.
Oczywiście w Realu gwiazdozbiór nie zaczyna się i nie kończy na jednym wirtuozie i w ostatnim czasie coraz więcej graczy hiszpańskiego klubu zaczyna odzyskiwać wielką formę. Prezentujący do tej pory fatalną dyspozycję Angelo Di Maria, od kilku tygodni raz po raz udowadnia krytykom, jak bardzo się mylili na jego temat. Powracający po dłuższej absencji Mesut Oezil znów wyrasta na jednego z najlepszych playmakerów świata. Brakuje jedynie, aby celowniki pierwszej linii stołecznej ekipy na powrót się nastroiły.
Tuż po ostatnich dwóch Klasykach zacząłem uważnie studiować opinie ekspertów na temat szans Manchesteru United z Realem. Wielu z nich stwierdziło, iż pokonując Dumę Katalonii madrycki klub zyskał przewagę psychologiczną nad rywalem z Anglii. Dużo ciekawsze były natomiast prognostyki, iż w rewanżu to United będzie Realem a Real Barceloną. Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało, to właśnie taki zapowiada się scenariusz na Old Trafford. Pamiętajmy bowiem, że to Czerwone Diabły posiadają, iluzoryczną co prawda, lecz przewagę bramkową i to podopieczni Fergusona od początku spotkania zmuszą Galaktycznych do gry, jaka wyjątkowo im nie leży – czyli ataku pozycyjnego. W takim układzie wystarcza jedna strata pod bramką Davida de Gei, by akcja za sprawą mobilnej pomocy drużyny sir Alexa Fergusona błyskawicznie przeniosła się na przeciwległe pole karne, gdzie specjalistów od zrzucenia bomby atomowej na głowy zuchwałych Hiszpanów nie brakuje.
Skutecznie gości może osłabić również presja – dla nich walka o prymat na ligowym podwórku się dawno skończyła, ale nawet gdyby była jeszcze w jakimś minimalnym stopniu możliwa, to bez La Decima mistrzostwo urosłoby tylko do nagrody pocieszenia. Na Santiago Bernabeu bowiem od lat kluczowym turniejem jest Champions League, każdy rok niepowodzeń z kolei tylko potęguje poczucie wstydu i pogłębia jeszcze bardziej obsesję. Każda kolejna minuta, nieudana akcja, strata (o golu nie wspominając) oddali ich od uratowania sezonu.
Zupełnie inne nastroje panują w obozie United – przed odzyskaniem tytułu najlepszej ekipy Premier League Czerwone Diabły może powstrzymać tylko jakiś niewyobrażalny zbieg nieszczęśliwych wypadków. Dla podopiecznych sir Alexa Fergusona (jak i też samego Szkota) walka na arenie międzynarodowej wiąże się więc tylko z szansą na zwiększenie rozmiarów glorii, gdyż nawet bez mistrzostwa Europy nikt na Old Trafford nie stwierdzi, iż Manchester United zawiódł.
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.