Ferguson odpowiada Alanowi Pardew

Opiekun Manchesteru United po ostatnim meczu został skrytykowany przez 51-letniego Anglika za krewkie demonstracje w kierunku arbitrów spotkania, z Mikiem Deanem, jako sędzią głównym, na czele.

Pardew przyznał, że Ferguson powinien poczuć konsekwencje swojego zachowania, a Pan Mike Dean może żałować, że nie zgłosił sprawy do Football Association.

– Być może byłem wylewny, ale miałem ku temu powody - mówił sir Alex.

– Prasa miała tego dnia bardzo dużo pracy. Barack Obama był jedyną osobą, która nie zabrała głosu w tej sprawie, ponieważ akurat był zajęty - dodał w swoim stylu Szkot.

– Pech chciał, że jestem menedżerem najbardziej rozpoznawalnego klubu świata. Nie Newcastle, małego klubu z północnego wschodu Anglii.

– Byłem wylewny. Zawsze taki jestem. Każdy o tym wie. Jestem człowiekiem ulegającym emocjom. Nie byłem jednak w swoim zachowaniu niewłaściwy.

– Zawołałem Mike'a, podeszliśmy do siebie. Byłem w boisku tylko jakieś 3 lub 4 metry. To zostało wyolbrzymione. Moim problemem jest wizerunek tego klubu, jego ogrom.

– Alan Pardew wyszedł i skrytykował mnie. Jest najgorszy w sprawach sędziowania. Najpierw ich popycha, a później robi z tego żarty. Jak on może mnie krytykować? To niewiarygodne. A tak przy okazji, zapomniał on chyba o pomocy jaką ode mnie otrzymał - zakończył popularny Fergie.

Przypomnijmy, że Alan Pardew we wcześniejszej fazie bieżącego sezonu został ukarany dwu-meczowym zawieszeniem i grzywną w wysokości 20 tysięcy funtów za popchnięcie asystenta sędziego, jakiego dopuścił się 18 sierpnia, podczas meczu z Tottenhamem Hotspur.