To było do przewidzenia. Doszło do bezpośredniej rywalizacji pomiędzy Andersem Lindegaardem a Davidem de Geą, co spowodowało, że kibice Manchesteru United znów się podzielili. Doświadczaliśmy to wcześniej m.in. z Cristiano Ronaldo, z Fosterem i Kuszczakiem oraz z Berbatovem i Tevezem. Niektórzy uważają, że na dzień dzisiejszy na grę w pierwszym składzie zasługuje Lindegaard, reszta stawia na 21-letniego Davida de Geę. Kibicowanie jest jednak proste – krytyka przychodzi łatwo, pochwała trochę trudniej. I w tym jest problem. Bo Sir Alex Ferguson nie patrzy na najbliższy mecz, ale wybiega w przyszłość. I prawdopodobnie tak samo będzie tym razem, ze sprawą podstawowego bramkarza w Manchesterze United.
Anders Lindegaard sprawia wrażenie fajnego faceta: uśmiechnięty, wyluzowany i zabawny (o czym można się przekonać na Twitterze). Na pewno w aklimatyzacji na Wyspach pomaga mu fakt, że bardzo dobrze zna język angielski. David de Gea wydaje się lekko wystraszonym bramkarzem, ale możliwe, że odnosimy takie wrażenie, ponieważ wiemy o jego nieznajomości języka angielskiego, co z pewnością ma wpływ na jego pewność siebie na boisku. Duńczyk i Hiszpan mocno się od siebie różnią, ale według Lindegaarda rozumieją się bardzo dobrze i na pewno nie ma między nimi rywalizacji podobnej do tej, jaka była kiedyś w Arsenalu, pomiędzy Lehmannem a Almunią.
De Gea ma ten problem, że – w odróżnieniu do swojego rywala – kosztował 18 milionów funtów. W dzisiejszych czasach dość często widzi się cenę zawodnika, a zapomina się o całej reszcie, która tak naprawdę ma większy wpływ na formę. Kto dzisiaj wspomina o tym, że ma on 21 lat? Że trafił do Manchesteru United z ligi hiszpańskiej, która ogromnie różni się od angielskiej? Że dopiero uczy się angielskiego? Że wszyscy spodziewają się po nim natychmiastowego zastąpienia Edwina van der Sara, jednego z najlepszych bramkarzy w historii piłki nożnej? Tylko niektórzy. Początkowe niepewne występy de Gei spowodowały, że ludzie je zapamiętali i bez przerwy powtarzają te same formułki. Dochodzi nawet do tego, że przypisuje mu się także błędy innych – jak dzisiaj błędy obrońców w kryciu czy błąd Patrice’a Evry przy drugim golu. Przed każdym meczem dziennikarze wypowiadają się o de Gei tak samo, a mecze, w których grał naprawdę bardzo dobrze zapominają. Mówią o występach w lidze przeciwko Arsenalowi, Boltonowi, Chelsea, Stoke czy Liverpoolowi? Nie, bo krytykować jest łatwiej.
Rywalizacja między de Geą a Lindegaardem jest niesprawiedliwa. Każdy błąd Hiszpana robi go od razu gorszym, a Duńczyka lepszym bramkarzem, podczas gdy o błędach Lindegaarda się zapomina. Nikt nie pamięta o tym, przeciwko komu grał Lindegaard, jak często musiał interweniować i jak wyglądała gra zawodników z pola. Wszyscy pamiętali tylko jego – samozwańczą – „calmfidence” i liczyli czyste konta. Do stracenia przez niego pierwszej bramki w lidze wszyscy porównywali bilans straconych bramek obu zawodników, a gdy stracił trzy bramki w meczu z Newcastle, o błędach – choć te popełnił – się już nie mówiło. W meczu z Manchesterem City popełnił duży błąd przy drugim golu, który końcówkę meczu uczynił bardzo nerwową i gospodarze byli naprawdę blisko powtórki na Old Trafford. A pamiętamy słowa Petera Schmeichela po jego transferze: „Nie wierzę w tę wiadomość. To nie jest bramkarz dla Manchesteru United”.
W mediach angielskich jest duża nagonka na Hiszpana, ponieważ dosyć chłodno przyjmuje się tam młodych, obiecujących zawodników, na których trzeba było wydać pokaźną sumę. W Polsce dość głośno dyskutuje się o bramkarzach Manchesteru United, ponieważ to przez nich na dalszy (odległy) plan zepchnięty został Tomasz Kuszczak – bramkarz, którego sytuację tylko w Polsce uznaje się za niesprawiedliwą. Porównywałem to do sytuacji Mame Birama Dioufa. Kibice w Senegalu także mogą narzekać, że ich rodak nigdy nie dostał od Sir Aleksa Fergusona poważnej szansy do zaprezentowania swoich umiejętności, ale prawda jest jasna – są od niego lepsi. Kuszczak nie jest bramkarzem dla Manchesteru United. Jedyne czym może się pochwalić to refleks i gra na linii – a w czołowych klubach europejskich nie są to jedyne cechy, których się wymaga od bramkarza. O wiele bardziej patrzy się na spokój w grze, umiejętność gry nogami, celność wykopów i przegląd sytuacji na boisku. Mecz z Blackburn z maja poprzedniego roku udowodnił wszystkim, czego Kuszczakowi brakuje do regularnej gry w bramce czołowego klubu w Europie.
Porównujemy de Geę do jego poprzednika, ale czy kiedykolwiek Edwin van der Sar musiał bronić w meczu tyle strzałów ile regularnie ma do obrony Hiszpan? Warto zwrócić uwagę na liczbę różnych zestawień jakie w tym sezonie na środku obrony wybierał Ferguson. Bramkarze Manchesteru United nie mieli tego komfortu stałego składu, na środku grał Ferdinand, Vidić, Smalling, Evans, Jones, Carrick, Fryers, i nawet Berbatov! I to brak Nemanji Vidicia, oprócz stałej pary środkowych obrońców, ma ogromny wpływ na formę prezentowaną przez bramkarzy Manchesteru United. A jeszcze jeden – największy – błąd Sir Alex Ferguson popełnia od kilku miesięcy.
Mowa o rotacji. W tym sezonie, na 34 spotkania, doświadczyliśmy aż 19 zmian bramkarza względem poprzedniego meczu. Wyglądało to następująco:
De Gea 5 meczów –> Lindegaard 1 –> de Gea 1 –> Amos 1 –> de Gea 2 –> Lindegaard 1 –> de Gea 1 –> Lindegaard 1 –> de Gea 1 –> Amos 1 –> de Gea 2 –> Lindegaard 1 –> de Gea 3 –> Amos 1 –> Lindegaard 1 –> de Gea 3 –> Lindegaard 2 –> de Gea 1 –> Lindegaard 4 –> de Gea 1.
Może swoje pierwsze błędy David de Gea popełniał w pierwszych meczach w nowym klubie, ale nie miały one wpływu na końcowy rezultat. Nie powodowały także zmiany w jego zachowaniu i nie czyniły go mniej pewnym siebie. Pierwsze regularne problemy 21-latka zaczęły się po pierwszym meczu Andersa Lindegaarda. Później występowali na boisku praktycznie na zmianę, co spowodowało u de Gei obniżkę formy – dobre mecze przeplatał gorszymi. Rezultat tej rotacji był taki, że de Gea został rezerwowym bramkarzem. Jednak rotacja trwa dalej. I o to de Gea, który choć był najlepszym graczem United w ligowym meczu z Liverpoolem, po czterech tygodniach bycia tym drugim, zostaje wstawiony do bramki na Anfield. Rotacja bramkarzy nie może wyglądać tak jak rotacja zawodników z pola, bo ta pozycja jest inna od wszystkich.
Będąc świadkiem wydarzeń w klubie, chce się to skomentować krótko: „Wróć, Anders. Zacznij bronić, popełniaj błędy – nikt Ci ich nie będzie wypominał. Jesteś przecież zabawny. I nie kosztowałeś 18 milionów funtów.” Bolesne, choć po części tak to właśnie wygląda.
Na szczęście, o czym już się wielokrotnie przekonaliśmy, to Sir Alex Ferguson, a nie ludzie krytykujący w Internecie jego decyzje, odpowiada za Manchester United. I kiedy kibic myśli o klubie – patrzy na tabelę, najgroźniejszego rywala i najbliższy mecz, to Szkot patrzy na tabelę, najgroźniejszego rywala, najbliższe spotkania i… kilka następnych lat. Wydaje się, że Anders Lindegaard przez jakiś czas będzie teraz podstawowym bramkarzem Manchesteru United, ale to nie oznacza, że de Geę wszyscy kibice muszą spisać na straty – a dość często oczekuje się wczesnych i pozbawionych sensu decyzji typu: albo jest super, albo jest słaby. Jest to 21-letni golkiper z ogromnym talentem i umiejętnościami, którymi już jako 19-latek zachwycał w Hiszpanii. To on, a nie Anders Lindegaard jest materiałem na przyszłego, wieloletniego bramkarza Manchesteru United. Czasem trzeba się jednak pogodzić z pewnymi decyzjami, wziąć za poważny trening i udowodnić swoją wartość. Takie coś także będzie dla Hiszpana dobrą lekcją. Ma czas – nie było go na świecie, kiedy jego poprzednik zagrał swój pierwszy mecz w Ajaksie Amsterdam!
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.