W serwisach DevilPage.pl korzystamy z plików cookies, aby zapewnić Wam wygodę, bezpieczeństwo i komfort użytkowania stron. Cookies wykorzystywane są m.in. do personalizacji reklam. Szczegółowe informacje na temat plików cookies znajdziesz w naszym dziale Polityka Cookies. Korzystając z serwisu akceptujesz także postanowienia naszego Regulaminu.
Manchester United - Liverpool, czyli bitwa stara jak świat i... wciąż bez rozstrzygnięcia. To oni wygrają, to my wygramy, to oni przegrają (chciałbym powiedzieć, że my nie ale…), to my przegramy.
» Zapraszamy na kolejną część już jutro!
Tak więc przed zbliżającym się wielkimi krokami pojedynkiem na Anfield Road, przedstawiamy niewielką część historii tej rywalizacji, która według Ryana Giggsa jest „najgorętszym spotkaniem w Anglii”.
Rywalizacja między Manchesterem United a Liverpoolem sięga zamierzchłych czasów, a swój początek bierze w epoce przemysłowej. W końcówce XIX wieku, jeszcze nie drużyny, a miasta walczyły o przemysłowy prym w północno-zachodniej Anglii. Manchester uważany był za główny ośrodek produkcyjny z powodu wielu manufaktur. Liverpool zaś stał się ważnym punktem poprzez swój port.
W 1887 roku Manchester wybudował kanał, który raz za razem utrudniał rozwój swojego sąsiada. Od tej pory statki mogły omijać port w Liverpoolu i dostarczać transportowane dobra wprost do Manchesteru. Efektem tego posunięcia był drastyczny wzrost bezrobocia w Liverpoolu. Statek w herbie Manchesteru United po dziś dzień przedstawia okręt omijający Liverpool.
Idąc dalej, na przełomie lat 70. i 80. XX wieku drużyna z Liverpoolu była na topie, doświadczając po drodze wielu sukcesów. Fani Liverpoolu mieli co świętować, mieli coś co wprowadzało fanów „Czerwonych Diabłów” w zakłopotanie, szczególnie, że był to jeden z gorszych okresów w historii klubu z Manchesteru.
Z czasem sytuacja się ustabilizowała, oba zespoły rosły w siłę, lecz rywalizacja nie ustała, co więcej zaraziła zawodników obu klubów olbrzymią niechęcią do przeciwnika.
Kapitan Liverpoolu Steven Gerrard zaprosił do swojego domu ekipę telewizyjną, prezentując olbrzymią kolekcję koszulek, wymienianych z zawodnikami drużyny przeciwnej po meczu. Niby nic wielkiego, gdzie tu rywalizacja? Otóż wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że nie było tam ani jednej koszulki Manchesteru United, a sam piłkarz dodał, że takowa nie pojawi się nigdy w jego domu.
Kapitan Manchesteru United Gary Neville publicznie deklarował swą niechęć do Liverpoolu. Fani Liverpoolu skrytykowali Anglika, za całowanie herbu Manchesteru przed trybuną zajętą przez nich, a kiedy John O’Shea w 2007 roku, zdobył w doliczonym czasie zwycięską bramkę przed „The Kop”, Neville stwierdził, że dokonał tego o czym on sam zawsze marzył.
Odkąd w 1992 roku rozgrywki zmieniły swoją nazwę na Premier League, Manchester United tryumfował w nich 11 razy. Obecnie zespół zakończył pogoń za najbardziej utytułowanym rywalem i walczy o dziewiętnasty tytuł, który pozwoli im stać się największym angielskim klubem wszech czasów.
Poniżej przedstawiamy listę dziesięciu bohaterów, którzy szczególnie wyróżnili się w derbowych pojedynkach.
10. Gary Neville
Najbardziej znany przykład Neville’owej niechęci miał miejsce 22 stycznia 2006 roku. Kiedy po zwycięskiej bramce Rio Ferdinanda w ostatniej minucie spotkania, Gary przebiegł połowę długości boiska tylko po to, by wykonać prowokacyjną celebrację przed trybuną zajętą przez fanów „The Reds”.
Neville został potem ukarany za swoje zachowanie, karą pieniężną wysokości 5 tysięcy funtów oraz ostrzeżeniem przed kolejnymi prowokacjami. Sam zawodnik nie widział jednak niczego nieprzyzwoitego w swoim zachowaniu, a całą sytuację skomentował: - Ludzie chcą oglądać słodko uśmiechających się piłkarzy? Oczekują, że będziemy śnieżnobiali? A może chcą po prostu żeby to doskonałe roboty grały w piłkę?
Fani „Czerwonych Diabłów” zawsze czuli szczególną więź z Nevillem, co wykazywali chociażby śpiewając:
Gary Neville is a Red, is a Red, is a Red! Gary Neville is a Red, He hates Scousers
- Nie znoszę Liverpoolu, nie znoszę ludzi z Liverpoolu, nie znoszę wszystkiego co z nimi związane! – komentował Gary. Człowiek, który prawdopodobnie jako dźwięk w telefonie ma „Glory, Glory Man United!” , zawsze korzystał z okazji, by odesłać liverpoolczyków tam gdzie ich miejsce.
Żaden inny piłkarz nie wykazał takiej determinacji w odwiecznej walce. Prawdziwy „Czerwony Diabeł”, którego zaangażowania w pojedynkach z Liverpoolem będzie nam brakowało.
Celebracja Gary'ego:
9. Ole Gunnar Solskjaer
Norweg od zawsze cechował się umiejętnością zdobywania arcyważnych goli, szczególnie wchodząc z ławki rezerwowych. Wydawało się, że mecz z Liverpoolem w ramach czwartej rundy FA Cup nieubłaganie zmierza ku rewanżowi, ale jak się potem okazało Solskjaer miał co do tego inne plany.
Zaledwie kilka minut przed końcem spotkania, Norweg zdecydował, że „Czerwone Diabły” nie pojadą do Liverpoolu, by powtórzyć spotkanie, lecz czy można go za to winić? Solskjaer zdobył zwycięską bramkę, Old Trafford eksplodowało, a asystent menadżera Liverpoolu Phil Thompson wbiegł na boisko, żeby dyskutować z sędzią.
Na przedstawionym fragmencie wideo, można usłyszeć słynne „sit down Pinocchio”, wykonywane przez fanów Manchesteru United.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis DevilPage.pl nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.