Słowa 'Take Me Home, United Road' towarzyszyły mi już od dobrych kilku dni, a nasiliły się poprzedniego wieczora, gdy, z powodu zbyt dużych emocji, nieskutecznie próbowałem oglądać multi Ligę Mistrzów w nSport. Tego dnia wstałem bardzo niewyspany, ponieważ z łóżka wstałem już po godzinie 7, czyli kilka godzin wcześniej niż zwykle, a poza tym emocje długo nie pozwalały mi zasnąć. Zjadłem szybkie śniadanie, po raz 5 sprawdziłem, czy mam spakowane wszystkie rzeczy i udałem się na autobus do Wrocławia, który odjechał o godzinie 8.30. W stolicy Dolnego Śląska byłem kilka minut po godzinie 11, gdzie na przystanku PKS czekał już na mnie wieffi. Udałem się z nim szybko do mojego wynajmowanego mieszkania, gdzie zostawiłem swój bagaż. Po chwili musieliśmy już wracać w okolice dworców we Wrocławiu, bo ok 12.30 miał przyjechać Keziu. Ku naszemu zaskoczeniu PKP tym razem nikogo nie zawiodło, bo pociąg spóźnił się zaledwie o kilka minut. Już we trójkę postanowiliśmy pozostać na PKP chwilkę dłużej, bo parę minut po godzinie 13 miał dojechać do nas JoJo. W międzyczasie dołączył do nas lasq, który studiuje we Wrocławiu i postanowił na potowarzyszyć w tym dniu. Pociąg JoJo, podobnie, jak Kezia, dotarł niemal na czas i już mogliśmy spokojnie udać się do miasta. Z chłopakami szybko złapaliśmy tramwaj i udaliśmy się kolejno do mieszkania mojego i wieffiego, aby zostawić tam bagaże JoJo oraz Kezia. Już u wieffiego dołączył do nas Jay. Wówczas doszliśmy do wniosku, że nasze żołądki już się porządnie na nas obraziły, więc postanowiliśmy udać się na pizzę, którą polecił lasq. W trakcie jedzenia wieffi powiedział nam, że chciałby obejrzeć w pubie mecz Lecha Poznań z Juventusem Turyn. Do meczu pozostawały jednak ponad trzy godziny, więc postanowiliśmy udać się na browar na Wyspę Słodową, gdzie spotkaliśmy się z majkelem. Po wypiciu piwka udaliśmy się do Pubu Warka, gdzie nasza (czyt. wrocławska) ekipa zwykła oglądać ligowe mecze United. Na miejscu spotkaliśmy już kibiców Starej Damy. 'Włoscy' kibice wyglądali na bardzo nieogarniętych, więc postanowiliśmy zaśpiewać kilka chantów United, a po chwili, może i nieco prowokacyjnie, zapodać 'Juve give us song, Juve, Juve give us song'. Spotkało się do z wielkim oburzeniem tych chłopaków, bo stwiedzili oni, że w końcu nie jesteśmy na stadionie, tylko w pubie, a w pubie się nie śpiewa. No, a poza tym jesteśmy kibicami United, a nie Juve, ani Lecha, więc powinniśmy być cicho. Po chwilowej wymianie zdań sobie odpuściliśmy, bo rozmowa z nimi nie miała sensu. Po udany, dla Kolejorza meczu, w grupie ja, wieffi, JoJo, Keziu oraz lasq postanowiliśmy udać się na imprezę do klubu. W zasadzie jedną laskę wyrwał tylko JoJo, a pozostała ekipa bawiła się we własnym gronie. No, ale to były przygotowania do zabawy na jednej z ulic w Manchesterze. Gdy zrobiło się już stosunkowo późno uznaliśmy, iż już czas spadać do mieszkań, bo na drugi dzień trzeba było odebrać kilka osób, ale przede wszystkim mieliśmy już być w Manchesterze. JoJo przenocował u mnie, Kezia wieffi wziął do siebie, zaś z lasq musieliśmy się już pożegnać, bo szedł on do własnego mieszkania.
Jeżeli chcesz przeczytać całą relację miszy z pobytu MUSC Poland na Old Trafford, kliknij tutaj!