ravvvv: Ja się z tym w pełnie zgadzam, że problemy finansowe są i to spore. Wydaje mi się jednak, że są też mocno rozdmuchane. I już mówię, czym się w tej opinii kieruje: po pierwsze, jak mówiłem opinie pracowników. Specjalnie zaznaczyłem, że Ferguson mówi o Glazerach nie tylko w sytuacjach, gdy jest o nich bezpośrednio pytany. Często sam dotyka tego tematu (mówię to na pdst 8, czy 9 wywiadów/wypowiedzi wideo, jakie widziałem) . I tu mi się nasuwa przykład Leeds - tamtejsi pracownicy klubu o sytuacji finansowej mówili zdawkowo, niechętnie. Jeżeli klub Fergusona, Gilla, innych działaczy, piłkarzy się łamie to jaki oni mają cel w przesadnym manifestowaniu zaufania do władz? Nawet jeśli wejdą Glazerom do du*y, a klub się łamie to niewiele im to da. Nie mam racji? Wszyscy ci pracownicy mają umowy z klubem, dla nich ewentualna sprzedaż ośrodka treningowego, stadionu to spadek wartości sportowej klubu i pogłębiająca się finansowa dziura, czyli problem naprawdę poważny, powiedziałbym, że dla nich życiowy - a dla nas, kwestia klubu, któremu kibicujemy. Dlatego im ufam. To raz, a 2 - są jeszcze media, Times czy Forbes (je lubię i szanuję szczególnie). Analizy tego drugiego i ostatnie 2 'felietony' poniekąd dotykające sytuacji finansowej klubów piłkarskich (1 z początku tego roku, a drugi bodaj z czerwca) każą wierzyć, że naprawdę - końca świata nie ma. Do tego dochodzą też opinie poszczególnych ekonomistów, przytaczają je też zwykli polscy felietoniści: Rafał Stec i Dariusz Wołowski (choć u nich to jest jakiś dziwaczny populizm, bo o finansach w sporcie wiedzą chyba niewiele, albo takie chcą sprawiać wrażenie). O tym, że wzięli kredyt pod zastaw klubu, wiem, o obligacjach również - ale podsumuje to tak: to jest wielki biznes. Wielu np. nie rozumie, że we współczesnej makroekonomii zjawisko takie jak kredyt inwestycyjny jest rzeczą na tyle normalną, że najbogatsze instytucje finansowe świata, jak Allianz, czy AIG takowe biorą. Nie dlatego, że muszą, ale dlatego, że to się opłaca. Ważne by dobrze wyważyć spłacanie takich kredytów. I to właśnie między innymi złe wyważenie takich kredytów wzmocniło problemy finansowe United. A to jest kwestia złych rozwiązań finansowych, ale przy odpowiednich rozwiązaniach i zaciśnięciu pasa - wyjdzie się z tego. A to zaciśnięcie nie musi nawet dotykać finansowego aspektu klubu, z resztą - na transfery np. Ferguson nie zwykł wydawać niebotycznych kwot (niezależnie od władz) i nie można powiedzieć, by wychodził na tym źle. Co się tyczy RK - prześwietliłem tych działaczy na tyle na ile pozwolił mi internet. Ale kieruje się wrodzonym brakiem zaufania do świata biznesu. Żyjemy w czasach, gdy piłkarze na dzień przed transferem obwieszczają światu odwieczne przywiązanie do nowego klubu. Działacze robią to tym chętniej. A my tu mówiły o spółce wartej niespełna 1,5 mld dolarów - nie umiem wierzyć tu w sentymenty i dobrą wolę. Nie brali by się za to, jeżeli nie widzieliby tu okazji do zarobku. Bo nie mają po 100 bilionów na koncie i kupę wolnego czasu. To są biznesmeni i mają lepsze rzeczy do roboty niż zbawiać świat. Oczywiście mogę się mylić, faktem jednak jest, że prawdziwych intencji tych ludzi nie zna nikt, więc zostaje niepewność. A działania fanów? Ja nie wierzę, by miały jakiś wpływ na tak wielką spółkę, która dawno przestała żyć wyłącznie z kilkudziesięciu tysięcy, które przychodzą na stadion. United mają 333 miliony zdeklarowanych fanów na całym świecie, są wszędzie, krążą wokół nich ogromne pieniądze. To nie ten kaliber, by paru fanów, którzy przed kamerami pokażą się w innych szalikach - mogło coś zmienić. Ludzie zbyt często przystawiają do takich klubów miarkę polskiej ligi. Protest musiałby ogarnąć wszystkich fanów, cały klub, albo przynajmniej sporą jego część, a to (gdyby dług był rzeczywiście zagrożeniem) mogłoby się stać dopiero wtedy, gdy byłoby za późno. Poza tym - gdzie trafi klub? RK - nie wiemy, co z klubem zrobią, a doświadczenia innych europejskich ekip każą mi wierzyć, że to nic dobrego. Inny inwestor - jaki, skąd? Klub w rękach fanów? Na jakiej podstawie prawnej? Co z długami? chcemy regularnych plebiscytów na prezesa z serii 'kto obieca więcej'? To są jednak tylko takie wolne rozważania, bo tak jak mówiłem - zrobiłem, co w mojej mocy, by poznać tę sprawę, jak najlepiej i z mojego aktualnego poziomu wiedzy wynika, że sprawa jest rozdmuchana. Choć swoją powagę ma. Ale przejdziemy przez chwilowe kłopoty suchą nogą, jeżeli tylko nie damy się błędnie zwieść nikomu za nos. Ani zbawcom świata, ani mediom. That's my opinion. Pozdrawiam