Prywatność na
DevilPage.pl

W serwisach DevilPage.pl korzystamy z plików cookies, aby zapewnić Wam wygodę, bezpieczeństwo i komfort użytkowania stron. Cookies wykorzystywane są m.in. do personalizacji reklam. Szczegółowe informacje na temat plików cookies znajdziesz w naszym dziale Polityka Cookies. Korzystając z serwisu akceptujesz także postanowienia naszego Regulaminu.

Akceptuję pliki Cookies i Regulamin

Jak Czerwone Diabły uciszają Anfield Road...

» 2 marca 2007, 19:22 - Autor: gosc - źródło: wlasne
Liverpool celebruje w bieżącym sezonie stulecie swej najsłynniejszej trybuny na Anfield Road. Mowa tu oczywiście o the Kop, która znawcą historii angielskiej piłki i zagorzałym sympatykom The Reds kojarzy się przede wszystkim z tragedią na Hillsborough. Oficjalna strona Manchesteru United postanowiła sięgnąć pamięcią do historycznych potyczek i bliżej przyjrzeć się tym, w którym Czerwone Diabły uciszyły publiczność zgromadzoną na the Kop…
Jak Czerwone Diabły uciszają Anfield Road...
» Manchester United

Wayne Rooney Liverpool 0 Manchester United 1, 15 styczeń 2005

Wayne Rooney po raz pierwszy zagościł na Anfield w diabelskim trykocie, ponieważ niebieska koszulka Evertonu stała się nieaktualna z momentem podpisania kontraktu wiążącego piłkarza z Manchesterem United. Reputacja Anglika w dzielnicy L4 nie należała do najlepszych, lecz tego dnia zanotowała ona kolejną tendencję spadkową. W 21. minucie na sektorze gości zapanowała euforia, Anglik z 25. jardów pokonał Jerzego Dudka, któremu futbolówka wymknęła się z rąk. Dzięki tej wygranej, United pozostawało niepokonane od dziesięciu spotkań. Sir Alex Ferguson nie szczędził pochwał swojej drużynie, która po raz siódmy z rzędu zachowała czyste konto – „Oglądałem grę Arsenalu i Chelsea na tym terenie i sądzę, że zaprezentowaliśmy się najlepiej.” W 65. minucie spotkania Wes Brown został wyrzucony z boiska, lecz nie przeszkodziło to Czerwonym Diabłom, by zgarnąć cenne trzy punkty. Kilkadziesiąt sekund przez końcem, David Bellion zastąpił bohatera spotkania, Wayne’a Rooneya, i kibicie zgromadzeni na the Kop musieli pogodzić się z porażką The Reds.


Jamie Carragher Liverpool 2 Manchester United 3, 11 wrzesień 1999

Nazwisko Carragher dwukrotnie zawitało na liście strzelców przed przerwą i z pewnością była to gratka dla sympatyków Liverpoolu. Gratka, lecz tylko na pierwszy rzut oka, bo drugi powodował zgoła odmienne odczucia. Okazało się, że obrońca dwukrotnie trafiał do siatki Sandera Westervelda, a nie tej należącej do debiutującego golkipera United – Massimo Taibiego. Manchester United dzielił i rządził w Premiership, lecz oczekiwano, że wycieczka na Anfield będzie dlań najtrudniejszym sprawdzianem sezonu. Jednak skłonność The Reds do samodestrukcji szybko zmusiła kibiców zgromadzonych na the Kop do kiwania głową z niedowierzania. Zaledwie 240 sekund po pierwszym gwizdku, Carragher po raz pierwszy skierował futbolówkę do własnej bramki po dośrodkowaniu Giggsa. Andy Cole dołożył kolejną bramkę w 18. minucie, lecz bramka kontaktowa Hyppi nie pozwalała gościom na chwilę rozluĽnienia. Wówczas znów swoimi umiejętnościami się Carragher, który minutę przed przerwą po raz kolejny zdobył bramkę samobójczą. Rzut wolny wykonany przez Davida Beckhama napotkał na swej drodze Henninga Berga, Rigoberta Songa i Carraghera, który przyczynił się do odnowienia dwubramkowej przewagi Diabłów. „Nie można pozwolić Manchesterowi United na taki początek i oczekiwać jeszcze, że cokolwiek wywalczymy w tym spotkaniu” – powiedział trener Liverpoolu po zakończeniu spotkania. The Kop na dobre pogrążyło się w rozpaczy.


Diego Forlan Liverpool 1 Manchester United 2, 1 grudzień 2002

„Właśnie stałeś się legendą i spokojnie możesz już zaprzestać gry w piłkę” – tak Gary Neville przywitał Diego Forlana w szatni po tym, jak w przeciągu trzech minut zdobył dwie bramki, które zaważyły o losach spotkania. Pierwsze trafienie wyprowadziło goście na prowadzenie i był to bolesny cios dla graczy The Reds. Gospodarze nie zdołali się jeszcze na dobre podnieść, a Forlan znów znalazł drogę siatki rywala. Po raz kolejny zawinił Jerzy Dudek, który najwyraĽniej postanowił utrudnić sobie zadanie. Nasz rodak wprawdzie miał kontakt z piłką, lecz to nie zmieniło faktu, że mógł tylko spoglądać, jak ląduje ona w jego bramce. The Kop zamarło, gdy byli świadkami déjà vu w wykonaniu Forlana. Wprawdzie Samii Hyppia sześć minut przed końcem gry tchnął w kibicach iskierkę nadziei, zdobywając kontaktową bramkę. Lecz do ostatniego gwizdka Alana Wileya wynik zmianie nie uległ. Piłkarze w mieszanych nastrojach schodzili z murawy. Największy kontrast uwidocznił się miedzy podłamanym i czekającym na ścięcie Dudkiem i promieniującym ze szczęścia Forlanem.


Denis Irwin Liverpool 3 Manchester United 3, 4 styczeń 1994

Był to ostatni mecz z serii Liverpool-United na Anfield przed gruntowną przebudową trybuny, która kilka miesięcy póĽniej całkowicie została zapełniona numerowanymi krzesełkami. Ostatnie dni oblicza the Kop zostały nagrodzone mrożącym krew w żyłach spektaklem. Główka Steve Bruce już w 9. minucie wyprowadził gości na prowadzenie, a chwilę póĽniej Ryan Giggs wspaniałym strzałem z 20. jardów zapewnił Czerwonym Diabłom dość komfortowe prowadzenie. Fani zgromadzeni na sektorze gości zapewne sądzili, że lepiej być już nie może. Nic bardziej mylnego, Roy Keane został sfaulowany przez Neila Ruddocka i pojawiła się świetna okazja, by zdeklasować rywala. Do futbolówki podszedł Denis Irwin, który wspaniałym strzałem umieścił ją w prawym oknie bramki Bruce’a Grobbelaara. Po 24. minutach goście, którzy w tabeli figurowali na samym szczycie z trzynastoma punktami przewagi nad pościgiem (o ile można tutaj w ogóle mówić o gonitwie), prowadzili już 3-0 podczas konfrontacji na terenie wroga. Na trybunach gospodarzy rozległo się głośne „there’s only one Graeme Souness” i niestety, na efekty nie trzeba było długo czekać. Niger Clough jeszcze przed przerwą zdobył dwa trafienia, dzięki którym gospodarze wrócili do gry. Piłkarze Liverpoolu wraz z rozpoczęciem drugiej odsłony gry zwiększyli obroty i w 79. minucie spotkania „Razor” doprowadził do wyrównania. Była to jedna z najbardziej pasjonujących batalii pomiędzy odwiecznymi rywalami.


Pat Crerand Liverpool 0 Manchester United 2, 31 paĽdziernik 1964

Ekipa United wraz ze swoją niesamowitą trójcą – Denis Law, George Best, Bobby Charlton – nie miała sobie równych w Premiership i taki stan rzeczy nie uległ zmianie po spotkaniu z odwiecznym rywalem na Anfield. Mimo wspaniałego dopingu publiczności zgromadzonej na the Kop to goście zdobywali bramki. Nie był to jednak spacerek dla Czerwonych Diabłów. W 35. minucie do siatki Liverpoolu trafił David Herd po dośrodkowaniu Charltona. Jednak gracze Liverpoolu robili wszystko, by doprowadzić do wyrównania, lecz ich zapędy szybko zostały zniwelowane przez Pata Creranda. Zawodnik, który prezentował fantastyczną formę, pozwolił odetchnąć swym kolegom z drużyny. Piłkarz otrzymał piłkę od Lawa i znakomicie przelobował golkpiera gospodarzy, Tommy’ego Lawrencea. „Ogłuszający doping kibiców nie był w stanie osłabić Manchesteru, a także odrodzić ekipę Liverpoolu” – napisało The Times. Jak trafne okazało się to stwierdzenie obrazuje najlepiej końcowa tabela. Manchester United zapewnił sobie szósty tytuł ligowy, natomiast Liverpool zakończył na hańbiącej siódmej lokacie.


Norman Whiteside Liverpool 0 Manchester United 1, 26 grudzień 1986

Liverpool nie był w stanie pokonać Manchesteru United na Anfield od siedmiu lat, lecz tego dnia szanse były znacznie większe niż dotychczas. Sir Alex Ferguson debiutował w roli trenera, Paul McGrath zmagał się z kontuzją, a Bryan Robson był zmuszony grać na niecodziennej dla siebie pozycji, środku obrony – te aspekty dawały nadzieję gospodarzom na przełamanie tej karygodnej serii. Szkoleniowiec Liverpoolu – Keny Dalglish – zaskoczył wszystkich, gdy wystawił Jana Molby’ego jako piątego obrońcę. Lecz jego decyzja przyniosła wręcz przeciwny skutek w porównaniu do jego zamiarów, pomoc gości, pod batutą Jespera Olsena, wywierała ogromną presję przez całe spotkanie. The Merseysiders bronili się przez długi okres czasu, lecz 12 minut przed końcem spotkania byli zmuszeni skapitulować. Norma Whiteside zdobył bramkę na wagę zwycięstwa po podaniu wcześniej wspomnianego Olsena. „W pierwszej odsłonie byliśmy zdezorganizowani i to moja wina. To było rozczarowujące” – powiedział Dalglish w wywiadzie. Dla Fergusona był to wymarzony start kariery na stanowisku trenera Manchesteru United.


Brian McClair Liverpool 1 Manchester United 2, 6 marzec 1993

Gracze United nie byli w stanie zdobyć Anfield od sześciu sezonów, lecz bardziej niepokojącym faktem była data zdobycia ostatniego Mistrzostwa Anglii, co stało się… 26 lat wcześniej! Do końca rozgrywek pozostało 11 spotkań, a Aston Villa deptała liderowi po piętach. Dlatego batalię na Anfield Road określano jako najtrudniejszą przeszkodę, która dzieliła Manchester United od wyczekiwanego od lat tytułu. Do przerwy utrzymywał się bezbramkowy remis, co wywołało niepokój wśród przyjezdnych fanów. Lecz to tylko jeszcze bardziej pobudziło sektor gości, gdy Mark Hughes wykorzystał dośrodkowanie Giggsa i zapewnił prowadzenie drużynie z Manchesteru. Jednak ich radość nie trwała zbyt długo, bo Ian Rush chwilę póĽniej doprowadził do wyrównania. Czy aspiracje United do tytułu znów zostały zrównane z ziemią? Nie ma mowy. W 56. minucie Brian McClair wykorzystał rzut rożny, którego autorem był Lee Sharpe i przyjezdni mogli się cieszyć trzema punktami. „Teraz dopiero panuje wokół nas nastrój. Nie jestem w stanie ukryć mej radości z tego rezultatu” – powiedział popularny Fergie po końcowym gwizdku. Piłkarze i sympatycy United powoli zaczynali wierzyć, że zespół z Old Trafford znów stanie się najlepszą drużyną w Anglii.


Andy Cole Liverpool 1 Manchester United 3, 19 kwiecień 1997

Ta batalia miała zaważyć o mistrzostwie i niestety dla fanów Liverpoolu, tak rzeczywiście się stało. Zwycięstwo United, które zostało przypieczętowane przez istne kamikaze obrony gospodarzy, spowodowało, że podopieczni sir Alexa Fergusona potrzebowali zaledwie pięciu punktów w kolejnych czterech spotkaniach, by wywalczyć puchar. Bramki Gary’ego Pallistera i Johna Barnesa szybko doprowadziły do bramkowego remisu, lecz goście nie chcieli zadowolić się jednym punktem… Po tym, jak Pallister znów ukarał beznadziejnie spisującą się obronę gospodarzy, o wyniku spotkania przesądził Andy Cole. Gary Neville minął Stiga Bjornebye’ego i dośrodkował w pole karne. Bramkarz Liverpoolu, David James, minął się z piłką, co dało Cole’owi wolną drogę do bramki. „Nawet frajer nie postawiłby teraz przeciwko United – a było kilku takich, którzy grali w barwach Liverpoolu wczoraj. Kiedy uciszasz the Kop uświadamiasz sobie, że pogrążyłeś cały Liverpool” – krzyczało dzień po meczu the People. Kiedy zabrzmiał końcowy gwizdek, Pallister i Cole oddali się tańcu zwycięstwa, natomiast chłopcy z Liverpoolu spuszczali głowy ze wstydu.


Sandy Turnbull Liverpool 0 Manchester United 1, 1 kwiecień 1907

Włodarze ówczesnego Mistrza Anglii, Liverpoolu, postanowili wybudować ogromną trybunę żwirowo ceglaną trybunę przy Waton Breck Road ku chwale wiernych sympatyków klubu. Biorąc pod uwagę powalający rekord United na tym terenie, porażka gospodarzy 1-0 był łagodnym wymiarem kary. Szkot Sandy Turnbull stał się tym, który przesądził o losach spotkania. Była to typowa potyczka o prestiż, ponieważ obie drużyny okupowały środek tabeli. Lecz zwycięstwo i bramka Turnbulla stały się wyznacznikiem w kolejnych latach.


Bobby Charlton Liverpool 1 Manchester United 4, 14 grudzień 1969

Ówczesny tryumfator Pucharu Europy, Manchester United, rozpoczął kolejne podboje mające na celu wywalczenie mistrzostwa. Lecz porażka na Old Trafford 1-4 z Southampton i utrata kolejnych czterech trafień w derbach Manchesteru pokrzyżowały te plany. Potyczka z Anfield okazała się jednak wydarzeniem, które podniosło morale w zespole. Samobójcza bramka Rona Yeatsa pozwoliła gościom objąć prowadzenie, lecz nie na długo. Pomocnik Liverpoolu, Ian Callaghan, z 30. jardów próbował zaskoczyć Stepneya, który wybił piłkę wprost pod nogi Emlyna Hughesa, a ten nie miał problemów z umieszczeniem łaciatej w siatce. Kolejne trafienia dla United zdobywali Ian Ure i Willie Morgan, co pozwoliło im kontrolować przebieg wydarzeń na boisku. Chwilę póĽniej Charlton przesądził o losach spotkania i zapewnił swej drużynie trzy punkty. „To on miał walny udział przy pierwszych dwóch bramkach, to on wykreował sytuację do strzału, który pozwolił zdobyć trzecie trafienie i w końcu sam, niczym piorun, pokonał bramkarza rywala.”


Miejmy nadzieję, że jutro bieg historii po raz kolejny zatoczy koło i Czerwone Diabły pokonają odwiecznego wroga na jego własnym terytorium. Jedno jest pewne, czeka nas spektakl pełen emocji, morderczej walki do ostatnich sekund i gorącej atmosfery na trybunach. Czy trybuna the Kop znów zamilknie z rozpaczy? Przekonamy się już jutro…


TAGI


« Poprzedni news
Bez Fletchera i Solskjaera na Liverpool
Następny news »
Grip: Larsson musi zostać

Najchętniej komentowane


Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.

Komentarze (0)


Nikt jeszcze nie skomentował tego newsa.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis DevilPage.pl nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.