» Wayne Rooney w 2010 roku zagroził odejściem z Manchesteru United
Dziesięć lat temu angielski napastnik zagroził odejściem z klubu po tym jak Manchester United sprzedał Cristiano Ronaldo i nie dogadał się z Carlosem Tevezem. Zachowanie Anglika nadszarpnęło też jego relacje z sir Alexem Fergusonem.
– Relacje z sir Alexem trochę ucierpiały, bo starałem się myśleć o tym w szerszej perspektywie. Powiedział mi, że to nie jest mój interes – mówi Rooney.
– Relacja z kibicami myślę, że jest teraz dobra. W 2010 roku również ucierpiała, kiedy poprosiłem klub o transfer, co jest zrozumiałe. Rozumiem frustrację kibiców w tym temacie. Były natomiast różne rzeczy w klubie, które mnie również frustrowały.
– Sprzedaliśmy Carlosa Teveza, sprzedaliśmy Cristiano Ronaldo, a wtedy Manchester United zaproponował mi pięcioletni kontrakt. Wiedziałem, że to będzie moja ostatnia duża umowa. Zbliżałem się do szczytu mojej kariery.
– Chciałem zapewnień, bo sprzedaliśmy tych zawodników, a kogo kupimy? Czy będziemy budować zespół przez następne trzy lata? Potrzebowaliśmy graczy, którzy są sprawdzeni.
– Tak o tym myślałem, ale menadżer, chyba słusznie, powiedział mi, że to nie jest mój biznes. Powiedziałem, że szanuję jego decyzję. To on był menadżerem, ale odparłem, że jeśli nie może dać mi takich zapewnień, to lepiej będzie, jeśli opuszczę klub.
– Wszystko działo się szybko i teraz tego żałuję. Później poszedłem do Davida Gilla, który był zdecydowanie bardziej spokojny niż sir Alex! Dwa czy trzy dni później podpisałem nową umowę i wszystko działo się bardzo szybko. Decyzje zapadły pod wpływem emocji, niż porządnym przemyśleniu sprawy.
– Gdy pojawili się kibice protestujący pod moim domem, to ja już zgodziłem się na podpisanie nowego kontraktu! Ale była godzina 3 w nocy i nie miałem ochoty uspokajać 20-30 zakapturzonych chłopaków!
– Jeśli chodzi o menadżera, to zawsze miałem z nim świetne relacje, ale po tym wydarzeniu zdarzało się, że w przerwie meczów dochodziło do spięć między nami. Myślę, że menadżer to uwielbiał. Wiedział, że jeśli pokrzyczy na mnie, to dotrze to do innych zawodników. To samo robił z Ryanem Giggsem. Giggsy, ja i menadżer zawsze sobie docinaliśmy i trochę to trwało. Po meczach, menadżer szedł na koniec autobusu i uderzał mnie w tył głowy! To był jego sposób, aby powiedzieć, że kłótnia jest skończona.
Rooney po podpisaniu nowego kontraktu z Manchesterem United zdobył swojego najsłynniejszego gola w derbowym meczu z Manchesterem City na Old Trafford. Anglik zdaje natomiast sobie sprawę, że nie wszyscy kibice wybaczyli mu zamieszanie z umową.
– Nie sądzę, aby ta sprawa od razu została zapomniana. Czuło się pewne napięcie w pierwszych meczach, a niektórzy kibice prawdopodobnie do dziś się z tym nie pogodzili. Rozumiem to. Jesteś kibicem, to twój klub, więc jestem sobie w stanie to wyobrazić – stwierdza Rooney.
– Z mojego punktu widzenia wyglądało to tak, że musiałem trzymać głowę nisko i ciężko pracować. Starałem się grać na odpowiednim poziomie i strzelać gole. Wiedziałem w tamtym czasie, czego chcę. Jako młody chłopak nie powinienem jednak iść do biura sir Alexa i mówić takich rzeczy. Rozumiem to – dodaje Rooney.
Możliwość komentowania tego newsa jest już niemożliwa, z powodu upłynięcia 7 dni od czasu jego dodania.
Wszystkie komentarze są własnością ich twórców. Serwis
nie ponosi żadnej odpowiedzialności za treści komentarzy. W przypadku nagminnego łamania zasad netykiety osoby będą banowane bez możliwości odwołania.